poniedziałek, 23 grudnia 2013

Chapter 7.

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!


I wanna dance till my body ache
A litte bit longer 
Turn ya on
Make ya radiate 
A little bit stronger.. 




Wsunęłam na stopy swoje buty na koturnach i przejrzałam się po raz ostatni w lusterku. Wziąłem w dłoń swoją czarną kopertówkę i opuściłam swój domu. Momentalnie moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz spowodowany niską temperaturą na zewnątrz. Nie uwierzycie, ale mamy już grudzień. Na moje szczęście w Phoenix śnieg czy temperatura poniżej zera to rzadkość. Nienawidzę zimna. 
Zapięłam ostatni guzik swojego szarego płaszcza idąc powoli tłoczna już ulicą do szkoły. Dziwi mnie fakt, że ci wszyscy ludzie już o godzinie 7:30 są na nogach. Ja na ich miejscu pewnie jeszcze bym wylegiwała się w cieplutkim łóżku gdyby nie ta przeklęta szkoła. Jedyne plusy szkoły to takie dnie jak dziś, a mianowicie wigilia klasowa. To jest dzień, w który lubisz nawet swoich odwiecznych wrogów, a przynajmniej ja tak mam. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pisku opon za moimi plecami. Odskoczyłam na bok i odwróciłam się szybko by zobaczyć tuż za sobą czarny samochód, z którego wyszedł Jason ubrany w granatowy płaszcz, a na czubek głowy wciągniętą miał czerwoną czapkę, która muszę przyznać dodawała mu uroku. 
- Wydawało mi się, że ty do szkoły jeździsz zupełnie inną drogą. - rzuciłam zanim jeszcze zdążył do mnie podejść. 
- Tak, ale wiem, że ty zawsze chodzisz tędy. - uśmiechnął się.
- I co w związku z tym? - odwzajemniłam uśmiech przygryzając wargę.
- Pomyślałam, że może nóżki księżniczkę bolą i podrzucę cię do szkoły. - skinął głową w stronę samochodu, w kierunki którego zaczął wolno dreptać.
- To dobrze pomyślałeś. - zachichotałam i ruszyłam za nim.
Usiadłam wygodnie w skórzanym fotelu i oparłam głowę na zagłówku.
Od tej nocy, która spędziłam u Jason'a bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie, nie tak jak myślisz. Kiedyś mijaliśmy się na korytarzu bez słowa, podczas rzadkich i wyjątkowo krótkich rozmów nie nawiązywaliśmy kontaktu wzrokowego, byliśmy sobie obcy. Teraz jest zupełnie inaczej. Wychodzimy razem do baru na piwo, pogadać, czasami nawet do siebie dzwonimy na małe pogaduchy. Coraz mniej zaczyna przeszkadzać mi to, że nieustanie w szkole "muszę" trzymać go za rękę, bo jego dłonie są tak delikatne i ciepłe, że same sie proszą o to by je dotknąć. Nie przeszkadzają mi także pocałunki, które jeszcze nie dawno nazywałam wyłącznie "wymianą śliny". Chyba dopiero teraz dojrzałam.
- Hey! - usłyszałam ogłuszający krzyk obok siebie.
Otrząsnęłam się i dopiero wtedy zorientowałam, że samochód jest już zaparkowany pod szkołą, a Jason stoi tuż przy otwartych drzwiach od mojej strony i wyciąga do mnie rękę.
- Przepraszam. - zaśmiałam się i chwyciłam jego rękę.
- O czym tak myślałaś? - spytał szatyn gdy szliśmy do szkoły.
- Um.. o Jazzy. - uśmiechnęłam się. - Polubiłam ją i zastanawiam się, czy mimo wszystko nadal mogłabym się nią opiekować podczas nieobecności twojej mamy.
- Mam wrażenie, że mama będzie zachwycona tą informacją. - chłopak otworzył duże, szklane drzwi prowadzące do wnętrza szkoły.
- Nie ukrywam, że ja też się cieszę. - po chwili dodał z szarmanckim uśmiechem na twarzy.
- Tak? - uniosłam brwi. - To w takim razie ja też, jak wszyscy to wszyscy.
*****
- Życzę wam wszystkim radosnych świąt spędzonych w gronie rodziny, bo to jest najważniejsze. - uśmiechała się radośnie pani Miller do swoich uczniów. - Nie wiem czy osobą w waszym wieku życzyć bogatego Mikołaja. - zaśmiała się. Nie wiem czy wiecie, ale ja osobiście kocham tę kobietę. Niska pani z siwymi włosami, okulary założone na czubek nosa i z wiecznym uśmiechem na twarzy i gorącym sercem, jak tu można jej nie kochać?
Zachichotałam cicho po czym sięgnęłam po opłatek leżący na stole i odwróciłam się z nim w stronę Jason'a.
- Chyba żartujesz. - spojrzał na mnie szatyn odsuwając się trochę.
- Nie. - w przeciwieństwie do całej reszty ja lubiłam ten moment gdy kazano nam się podzielić opłatkiem. Rzadko mam okazję spędzić święta z obojgiem rodziców, więc staram się, by chociaż ta na pozór nudna i żałosna klasowa wigilia była ciepła i rodzinna.
Jason wywrócił oczami i także sięgnął po biały jak śnieg opłatek po czym przysunął się z nim do mnie.
- Emma, ja nigdy nie wiem co komu życzyć, ale wiem, że tobie chciałbym życzyć wszystkiego, wszystkiego co najlepsze. - uśmiechnął się.
Ja zawsze wiedziałam co do kogo powiedzieć, a tym razem jak na złość mój dar układania życzeń zgasł. - Jay, wiedz, że ja dla ciebie chce dokładnie tego samego, bo jesteś na prawdę kimś wyjątkowym i stworzonym do rzeczy wielkich. - westchnęłam cicho, po czym wyciągnęłam rękę i ułamałam niewielki kawałek opłatka, który w ręce trzymał Jason. Chłopak powtórzył po mnie tę sama czynność łamiąc mój opłatek. Przysunęłam się do chłopaka i delikatnie musnęłam ustami jego policzek i objęłam go w pasie. Tę tak miłą chwilę przerwało czyjeś ciche, ale znaczące chrząknięcie. Podniosłam wzrok i za plecami chłopaka zobaczyłam uśmiechające się Briane i Beth.
- Przepraszam na chwilę. - puściłam Jason'a po czym wyminęłam go i podbiegłam do moich przyjaciółek przytulając je obie mocno.
- Wesołych świąt kochana! - pisnęłam Bri całując mój policzek kilka razy.
- Wesołych dziewczynki. - zaśmiałam się.
Naszą tradycją było, że nie składamy sobie długich i nudnych życzeń, mówimy jedno proste życzenie dla drugiej osoby, wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że się się tak właśnie stanie.
- Emma, życzę ci, żebyś w tym roku spędziła najbardziej rodzinne święta jakie tylko są możliwe. - uśmiechnęła się ciepło Beth.
- A ja, żeby w twoim życiu wszystko było już na zawsze tak idealnie jak jest w tym momencie. - dodała Briana.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się. - Chciałabym Beth, żebyś w te święta w końcu mogła spełnić swoje marzenie i oddać komuś wyjątkowemu pocałunek pod jemiołą. - zachichotałam. - A ty Bri, żebyś znalazła w końcu tą swoją upragnioną gitarę pod choinką.
Obie dziewczyny uśmiechnęły się do mnie po czym ponownie uściskałyśmy się wspólnie w jeden gorący uścisk.
*****
- Mama! - wbiegłam do domu rzucając się mojej rodzicielce na szyję.
- Emma, skarbie. - kobieta pocałowała moje czoło.
Obawialiście się kiedyś, że waszych rodziców nie będzie w tak ważnym dniu roku jak Boże Narodzenie? Ja mam takie obawy każdego roku, cóż, takie życie.
- Kochanie.. - mama wyszeptała mi do ucha wyglądając przez moje ramię. Odwróciłam się przodem do miejsca, w które patrzyła i zobaczyłam Jason'a opartego o futrynę drzwi od kuchni.
Podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę. - Mamo, to właśnie jest Jason. - uśmiechnęłam się.
- Jason McCann. - szatyn wyciągnął rękę do mojej mamy. Kobieta chwyciła ją i potrząsnęła.
- Violetta Morgan, mama Emmy. - uśmiechnęła się. - Jesteś chłopakiem mojej córki, tak?
Jason skinął nieśmiało głową, a ja posłałam mu jedynie słaby uśmiech.
- Córeczko,tata nie wróci na święta. - nagle sprawy przybrały zupełnie inny obrót. Ugh, znowu go nie będzie. Dokładnie tak samo jak rok temu i dwa lata temu, trzy lata temu był, mamy nie było. Fajnie, nie?
Spuściłam głowę i spojrzałam w podłogę.
- Jason, może miałbyś ochotę spędzić z nami święta? - usłyszałam cichy głosik moje mamy.
- Mamo! Myślisz, że on nie ma własnej rodziny? Jay ma z kim spędzić święta. - warknęłam na nią.
- Możesz przecież przyjść z całą swoją rodziną. - uśmiechnęła się mówiąc do Jason'a. Cofam te wszystkie dobre rzeczy, które o niej mówiłam, jest strasznie nachalną matką.

~ Jason POV ~
Propozycja pani Morgan mnie szczerze zaskoczyła, w ten pozytywny sposób.
- Ja z mamą i siostrą zawsze święta spędzaliśmy we troje, więc sądzę, że będzie jej bardzo miło. - przytaknąłem na zaproszenie.
- To fantastycznie! - klasnęła w dłonie uradowana kobieta, a po chwili oddaliła się od nas znikając za drzwiami.
- Po jaką cholerę się zgadzałeś?! - warknęłam Emma.
- To źle? - spytałem zmieszany jej zachowaniem.
- Uh.. nie. - wyszeptała. - Ale masz być grzeczny, bo moja mama wszystko wyolbrzymia. Nie chcę, żeby rozpowiadała całej rodzinie jaka to z nas jest wyjątkowa para. - zaśmiała się.
- Przyrzekam. - położyłem rękę na serce i uśmiechnąłem się.
To takie dziwne uczucie. Emma, niegdyś dziewczyna, którą postrzegałem jako małą, naiwną sukę, która odgrywa królową szkoły, a teraz? Teraz jest dziewczyną, o której myślę wieczorami, i z którą spędzę święta. Głupota..
______________________________________________________
Cześć skarbeczki!
Jak widzicie to taki baaardzo świąteczny rozdział :) I ja z okazji tych wyjątkowych świąt życzę Wam dużo radości, miłości i ciepła w gronie rodziny i znajomych. Spełnienie wszystkich marzeń, znalezienia wymarzonego prezentu pod choiną, osiągnięcia w życiu celu i wszystkiego czego tylko zapragniecie, bo wierzę w to, że każdy z Was jest na tyle silny, że może osiągnąć wszystko.
Spotkamy się już w nowym roku 2014 :) Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę, że on będzie sto razy lepszy od tego. Kocham Was <3












sobota, 23 listopada 2013

Chapter 6.

Finding you was so hard,
but loving you is easy.
Love with you,
I'm in love with you..




- Miałeś mnie zawieść do domu. - rzuciłam gdy tylko spostrzegłam, że samochód Jason'a zatrzymuje się w bramie jego podwórka.
- Nie było mowy do czyjego domu. - zaśmiał się wyciągając kluczyk ze stacyjki. Aha, rozumiem wracam pieszo. 
Przewróciłam oczami i wysiadłam z samochodu. Spojrzałam na ciemną i jedyną drogę prowadzącą od Jasona do mnie. Westchnęłam w duchu i spojrzałam na szatyna opierającego się o maskę samochodu.
- Wejdziesz? - kiwną głową w stronę swojego domu. - Za godzinę cię odwiozę.
Założyłam ręce na piersi i niechętnie ruszyłam w kierunku karmelowego budynku. Jason z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy dotrzymywał mi kroku.
Chłopak, jak na dżentelmena przystało, otworzył drzwi i puścił mnie przodem na co wymamrotałam pod nosem głuche "dziękuję".
- Idź do salonu, ja zaraz wracam. - krzyknął wbiegając po schodach na górę, a mnie zostawiając samą w przedpokoju.
Tak jak kazał pokierowałam się do salonu po drodze zrzucając ze stóp buty i odsuwając je w kąt. Zmęczona opadłam na kanapę i delektowałam się słodkim zapachem palonego drewna w kominku. Uśmiechnęłam się do siebie wyciągając na wygodnej kanapie i opierając głowę o miękką poduszkę.
- Jestem. - usłyszałam zachrypnięty głos Jason'a, który dosłownie wpadł do pokoju niczym wystrzelony z armaty. Leniwie uniosłam wzrok i patrzyłam jak siada obok mnie. - Zmęczona?
- Może trochę. - wzruszyłam ramionami i wstałam do pozycji siedzącej.
- Chciałbym ci uświadomić, że jesteś wredną lafiryndą. - zaśmiał się. Pff, jakby to faktycznie było zabawne.
- No dzięki! - chwyciłam poduszkę leżącą za moimi plecami i wycelowałam w niego. Niestety jego zbyt dobry refleks nie pozwolił mi nacieszyć wzroku poduszki uderzającej w jego twarz.

~ Jason POV ~ 
- Taka prawda niunia. - ponownie się zaśmiałem widząc jej poczerwieniała buzię.
- Daj spokój. - machnęła na mnie ręką i odwróciła się dokiem patrząc w rozżarzony ogień w kominku.
Westchnąłem siadając prostu i skupiając wzrok w tym samym punkcie co Emma.
- Hey Jasy! - po chwili niezręcznej ciszy zbliżyła się do mnie gwałtownie i usiadła na swoich stopach obciągając krótką sukienkę bardziej na uda. - Zagrajmy w dziesięć pytań.
- Żartujesz? Po co? - zmarszczyłem brwi patrząc jak podekscytowana była. Wyglądała niczym ośmioletnia dziewczynka próbująca wyłudzić od mamy lalkę.
- No, bo my się teoretycznie nie znamy. - wzruszyła ramionami.
Wywróciłem na nią oczami śmiejąc się. - To zacznij.
- Co lubisz robić w wolnym czasie? - zachichotała.
Przeczesałem palcami włosy zastanawiając się co ja właściwie lubię robić. - Głównie uprawiam sporty, jeżdżę na deskorolce, gram na gitarze i zdarza mi się pośpiewać, ale nie mów nikomu. - odwróciłam się przodem do Emmy, która przytakiwała na każde słowo. - To teraz ja. Ilu miałaś facetów?
- Dwóch wliczając ciebie. - dopowiedziała bez żadnego skrępowania, co muszę przyznać było dla mnie zaskoczeniem, tak jak i jej odpowiedź. Dwóch ze mną? Czyli jednego? Taka dziewczyna jak ona? To aż dziwne. Była jedna z najpopularniejszych, najseksowniejszych i najpiękniejszych lasek w szkole, więc strasznie mnie to dziwiło.
- Halo! - z zamyślenia wyrwał mnie jej śmiech. - Śpisz?
- To twoje kolejne pytanie? - zaśmiałem się. - Więc nie, nie śpię.
- Nie! To nie było pytanie kretynie. - uderzyła mnie w ramię. Czy tylko mi się wydaje, że ona na prawdę sie rozluźniła? - Ile razy przez ostatni rok uprawiałeś seks? - zasłoniła dłonią usta śmiejąc się.
- Emi, a czy ty liczyłaś ile razy przez ostatni rok mrugnęłaś? - puściłem jej oczko.
Na moją odpowiedź rozchyliła lekko wargi i wytrzeszczyła oczy. Wyglądała jakby właśnie zobaczyła stwora zza światów, co rozbawiło mnie totalnie. - Ej, spokojnie. Żartowałem. - jednym palcem uniosłem jej brodę do góry zamykając usta. - Zdarzało się, ale nie liczę tego, okej?
- W porządku, rozumiem. - westchnęła cicho.
- A ty? Jak daleko doszłaś ze swoim pierwszym poważnym chłopakiem? - skoro ona poszła na całość to mi też przecie wolno.
Przygryzła wargę spuszczając wzrok na swoje dłonie. - Robiliśmy to tylko raz.
- Nie podobało mu się i cię zostawił?
- Jason! - warknęła przez zaciśnięte zęby.
- No co? Może nie należysz do najlepszych. - tak, lubiłem patrzeć jak sie wścieka, jak się czerwieni ze złości. - Dałaś mu zbyt mało przyjemności i cię zostawił. Najwidoczniej liczył na więcej.
- Jason! - zdenerwowana pchnęła mnie w klatkę piersiową przez co straciłem równowagę i spadłem z kanapy na podłogę.
Emma chwyciła się za brzuch i wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.
- Myślisz, że to śmieszne? - splunąłem jednakże rozbawiony tą sytuacją.
- Yep. - przytaknęła nie przestawiając się śmiać.
- Ja ci pokarzę! - zaśmiałem się wstając z podłogi.
Śmiech Emi momentalnie ucichł i pozostał tylko niski pisk, po czym przeskoczyła przez kanapę i zaczęła uciekać gdy ja ją goniłem. Wiła się między meblami, próbowała najróżniejszych uników by tylko mi uciec, ale bądźmy szczerzy, to nie możliwe. Swoimi małymi stópkami potupała po schodach na górę chichocząc przy tym niczym mała dziewczynka. Po chwili zauważyłem jak znika za drzwiami łazienki.

~ Emma POV ~
Przebiegłam przez długi korytarz i otworzyłam ostatnie na nim drzwi, za którymi skrywała się łazienka. Lepsze to niż nic. Wpadłam do niej i pierwsze co zrobiłam to wbiegłam pod prysznic. Zamknęłam drzwi od kabiny i przykucłam w kącie. Usłyszałam pisk, a po chwili trzask drzwi i zza mlecznej szyby zauważyłam sylwetkę Jason'a. Chłopak wolno otworzył drzwi od kabiny.
- Emi, wiesz, że cię widać? - zaśmiał się.
No co ty? Myślałam, że jestem niewidzialna. 
Wkradł się do środka i odkręcił kurek w efekcie czego zimna woda zaczęła płynąć wprost na mnie.
- Jason, nie! - pisnęłam.
Chłopak stał poza kabiną i śmiał się do łez. - Jesteś taka dziecinna.
Zdenerwowana podniosłam się i wciągnęłam go za koszulkę pod wodę. Skoro ja byłam już cała mokra to on też może. Jason próbował wydostać się z kabiny, ale zamknęłam drzwi i stanęłam tak by nie mógł wyjść. Jason chwycił mnie w pasie i pociągnął do siebie bym ja też była pod strumieniem wody. Śmiałam się uderzając w jego klatkę piersiową by mnie puścił. Po chwili ślizgnęłam się i upadłam na niego w efekcie czego Jason także upadł do tyły wywalając półeczkę, na której stały żele pod prysznic. Próbowałam z niego wstać, ale odzywał się mój brak koordynacji i ponownie na niego upadałam.. Spojrzałam nieco w dół i napotkałam piękne oczy szatyna. Chłopak posłał mi słaby uśmiech po czym uniósł głowę i delikatnie musną moje usta. Poczułam przyjemne mrowienie gdy tylko jego malonowe wargi dotknęły moich. Przymknęłam oczy rozkoszując sie jedną z tych chwil, które mogły by trwać wiecznie.. a trwała wyjątkowo krótko. Jason odsunął się ode mnie wyglądając na wyjątkowo speszonego. Mogę się założyć, że na mojej twarz właśnie widniała piękną czerwień.Chłopak przełkną ślinę, po czym odchrząknął, na co zawstydzona odwróciłam wzrok i podniosłam się na proste nogi wychodząc z kabiny prysznicowej. Zanikł dźwięk lejącej się wody, a już po chwili poczułam za sobą ciało Jason'a.
- To ja ten.. będę u siebie w pokoju. - podrapał się po karku wychodząc z łazianki.
Podeszłam do lusterka i spojrzałam na swoje odbicie. Moje policzki było lekko różowe, makijaż rozlany, a usta delikatnie drżały. Zaśmiałam się na ten widok po czym sięgnęłam po kawałek papieru toaletowego i starłam rozmazany tusz do rzęs.
Po mokrych śladach, które zostawiał Jason trafiłam do jego pokoju. Otworzyłam szeroko drzwi i 'wbiegłam' do niego. Zagryzłam wargę widząc na środku pomieszczenia Jason'a stojącego bez koszulki, najprawdopodobniej ubierał właśnie suche ciuchy.
- Um, przepraszam. - powiedziałam drżącym głosem i zaczęłam się wycofywać.
- Nie Emma, jest okej. - zasłonił swój idealnie wyrzeźbiony tors luźną koszulką.
- Zawieziesz mnie do domu? - spojrzałam na zegarek, który właśnie wskazywał godzinę 20 po północy.
Jason opadł na fotel i skrzyżował ręce na piersi - Nie specjalnie mi się chce.
- Jason! - tonęłam nogą w podłogę. Zapewne wyglądałam wtedy jak mała dziewczynka, która zezłościła się, bo nie dostała nie taką lalkę jakiej sobie życzyła do św. Mikołaja.
- Emma, daj spokój. Jest późno, jestem zmęczony, nie mogę jutro z rana? - uniósł brwi.
- Jutro z rana? Ty na serio myślisz, że ja tu będę spać? - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Nie skorzystam.
Szatyn wstał z fotela i podszedł do swojej szafki po czym wyciągnął z niej szary t-shirt z nadrukiem.
- Przebierz się i kładź do łóżka, ja idę spać do salonu. - podał mi koszulkę.
- Ale.. - zaczęłam.
- Jaki ty masz znowu problem? Jeśli tak bardzo chcesz iść teraz do domu to droga wolna. Tylko jeśli cokolwiek ci się stanie to nie chce mieć żadnej pieprzonej sprawy w sądzie, bo nie wyganiam cię stąd, a wręcz przeciwnie.  - warknął.
Zaśmiała się na jego zachowanie, które wyglądało tak jakby się o mnie martwił. - Chciałam tylko powiedzieć dobranoc. - zachichotałam.
Szatyn wyglądał jakbym właśnie zrzuciła go z tropu. - Ah, dobranoc. - przygryzł wargę i wyszedł zostawiając mnie samą w jego sypialni. Zsunęła z siebie mokrą sukienkę i biustonosz, a wsunęłam na ciało miękką koszulkę Jason'a, po czym położyłam się w jego łóżku i zasnęłam.
*****
I'v been everywhere, man. Looking for someone...
Usłyszałam dobrze znaną mi melodię i od razu sięgnęłam pod poduszkę w poszukiwaniu mojego telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis "Jason xx"
- Huh? - wymruczałam leniwie.
- Śpiąca Królewno, śniadanie na stole. - zaśmiał się.
- Co? - zmarszczyłam brwi i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że przecież spała dziś u Jason'a. - Znaczy, tak już idę. - rozłączyłam się.
Zbiegłam po schodach na dół i od razu poczułam słodki zapach. Weszłam do kuchni, a na stole stał talerz ze stertą lekko przysmażonych omletów.
- Ja mam to wszystko zjeść? - spojrzała na Jason'a który stał oparty o ladę.
- Tak i.. ślicznie wyglądasz. - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się pod nosem na jego komentarz i spojrzała w dół , aby zobaczyłam, że mam na sobie jego koszulkę sięgająca mi ledwo do połowy uda. - Dzięki.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść omlety, które były na prawdę nie ziemskie.
- Jasy, mam sprawę. - zaczęłam. - Odwieziesz mnie domu co nie?
- Nie, będę cię tu więził na zawsze. - chłopak zaśmiał się i wyszedł z kuchni.
______________________________________________________
Cześć wy moje skarby ;**
Strasznie przepraszam, że mnie tak długo nie było.. po całym miesiącu nie mam wam praktycznie nic do powiedzenia :/ Jedynie.. mam nadzieję, że rozdział się podobał i proszę o pozostawienie po sobie komentarza :))
Kocham Was, Angie <3











niedziela, 27 października 2013

Chapter 5.


Yeah, shorty got down to come and get me
Yeah, I got so caught up I forget she told me
Yeah, cause if my girl new it'd be best to hold me..
~ Usher ~







~ Emma POV ~
*Dzień urodzin Briany*
Ubrana w swoją idealnie dopasowaną, czerwoną sukienkę bez ramiączek po raz ostatni przeglądałam się w lusterku poprawiając makijaż. Nakładałam kolejną warstwę błyszczyka na usta gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Robiąc ponętną minę do swojego odbicia w lusterku przeczesałam palcami włosy i zbiegłam na dół by otworzyć drzwi. W progu stanął nie kto inny jak Jason, ubrany w czarne spodnie i szarobiałą koszulkę w serek, a na stopach miał szare Supry. Oparty o futrynę drzwi zmierzył mnie wzrokiem przygryzając przy tym wargę.
- Hey? - machnęłam ręką przed tego twarzą gdy zatrzymał wzrok w połowie mojego ciała i wyglądał jak sparaliżowany.
- Yh.. cześć.  - wymamrotał odchylając łopatki do tyłu i zmierzając wzrokiem w niewiadomym kierunku.
Zaśmiałam się przewracając oczami. Ubrałam czarną marynarkę i schylając się po swoje czarne buty na obcasach. Wkładając na stopy swoje niewymownie wysokie szpilki podchodząc do Jasona była równa z nim. Dopóki się nie wyprostował, ugh. Wiecznie niska ja. 
Podchodząc do samochodu Jason otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam okrążył go siadając za kierownicą. Usiadłam wygodnie w fotelu obciągając moją sukienkę w dół.
- Nie wyglądam zbyt.. elegancko? - spojrzałam no swoje odbicie w bocznym lusterku.
- Nie. - odpowiedział oschle Jason skupiając swój wzrok na drodze.
Ah tak, obojętny Jason wrócił. Westchnęłam pod nosem i odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na zagłówku fotela.
W nieco niezręcznej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Dom Briany pokryty był najróżniejszymi ozdobami, a z jego wnętrza wydobywała się głośna muzyka. Bri zawsze miała dobry gust co do muzyki, więc nigdy żaden z jej gości nie musiał się martwić o nagłośnienie i tego typu sprawy. Weszliśmy obejmując się nieśmiało do wielkiego domu. Jason zaczął rozglądać się po wnętrzu, nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej tu był. Ja jedynie wyszukiwałam w tłumie ludzi kogoś z moich znajomych. Po chwili poczułam dodatkową parę dłoni na mojej tali, przez co aż odskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam roześmianego Jackob'a witającego się z Jason'em, który również nie ukrywał rozbawienia. Zaśmiałam się cicho podchodząc do nich.
- Cześć Jackob. - cmoknęłam jego policzek. - Gdzie Briana?
- Jest w sypialni z Beth. Przymierza sukienkę. - uśmiechnął się.
- O nie! Nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - nie czekając na jego odpowiedź popędziłam w kierunku sypialni Bri. Wbiegłam kuśtykając w swoich wysokich butach na górę po schodach i udała się do pokoju, który znajdował się za białymi drzwiami z wygrawerowanym napisem "Królestwo małej księżniczki". Urocze prawda? Briana jest bardzo dziewczęca i przez to niezwykle urocza, Beth jest seks-bombą, a ja w naszej paczce jestem jak klej, który trzyma nas razem. Bez pukania otworzyłam drzwi i ujrzałam Brianę w granatowej, rozkloszowanej sukience tańczącą na środku pokoju. Widząc ją zasłoniłam usta dłonie będąc w stanie wyszeptać jedynie słodkie "Awww.."
- Emma! - krzyknęła Bri obejmując mnie mocno. - W końcu jesteś. Tak wam dziękuje za ten prezent, jesteście kochani. - mówiła z zachwytem w głosie całując mnie w policzek.
- Ciesze się, że ci sie podoba. - odwzajemniłam uścisk.
Zza Briany dostrzegłam uśmiechającą się Beth. 

- Hey! Czemu nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - umieściłam ręce po obu stronach moich bioder.
- Nie mogłam się powstrzymać. - zaśmiała się wzruszając ramionami.
- Pff.. - sięgnęłam z łóżka poduszkę i rzuciłam nią w ciemnowłosą, a ta trafiła prosto w jej twarz i opadła na ziemię - Upss, nie mogłam się powstrzymać. - próbowałam naśladować jej głos i ruch ramion. 

- To nie fair! - Beth podniosła poduszkę i rzuciła nią w moim kierunku. 
- Dziewczyny, przestań--- Briana nie miała okazji dokończyć gdyż dostała jaśkiem w głowę.
Zasłoniłam usta dłonią śmiejąc się. - Przepraszam Bri. 

- Przepraszasz? - uniosła brwi patrząc na mnie. 
Zasłoniłam twarz rękoma widząc, że Briana zamierza uderzyć mnie poduszką i nie myliłam się. Po chwili dołączyła do nas także wiecznie roześmiana Anabeth. 
- Spokój! - do moich uszy dobiegł męski głos na co natychmiastowo rzuciłam poduszkę na podłogę. Nasze spojrzenia powędrowały w kierunku drzwi w których stał Jackob, Jason i Austin. 
- Co wy tu robicie? - skrzywiła się Briana. 
- Wszyscy na was czekają. Chyba nie wypada, żeby jubilatka nie dotarła na swoją własną imprezę. - wymruczał Jackob opierając się o futrynę. 
- Spokojnie, daj nam dziesięć minut. - przewróciłam na niego oczami. 
- Dziesięć minut? Na pewno? - zachowanie Jason'a było co najmniej dziwne, prawda?
- Tak. - skinęła głową Beth.
- Okej, ale najpierw przejrzyjcie się w lustrze. - cała trójka się zaśmiała i opuścili sypialnię Briany.
Anabeth na ten komentarz od razu wbiegła do łazienki patrząc w lusterko. Po sekundzie wydobyła z siebie głośny krzyk.
Spojrzałam na Briana, a ona na mnie i także poszłyśmy do łazienki patrząc na swoje odbicie.

- Spójrzcie, mój make-up zapewne został na tej cholernej poduszce.  - złościła się Beth ścierając palcem rozmazany tusz do rzęs. 
Zaśmiałam się bezdźwięcznie, jednak widząc swoje włosy przestało mnie to bawić. Były rozczochrane i piały na cztery, albo nawet pięć stron świata. 

Po doprowadzeniu się do porządku nasza trójka zeszła na dół gdzie było już pełno gości. Briana uśmiechnęła się na widok tego tłumu, setek prezentów i oczywiście nie zapominajmy o ogromnym, różowym torcie w jej ulubionym odcieniu. Każda z nas poszła w zupełnie innym kierunku, ja do Jason'a, Bri do Jackob'a, a Beth zapewne poflirtować z kimś. Przeciskałam się przez ludzi w poszukiwaniu 'mojego chłopaka', ale za nic w śmiecie nie mogłam go znaleźć.
- Emma! - usłyszałam krzyk za sobą. - Widziałaś Anabeth? - odwracając się zobaczyłam Austin'a. 

- Przykro mi. - wzruszyłam ramionami. - A wiesz gdzie jest Jason? 
- Tak, stoi z Jackob'em i Brianą przy barku. - wskazał za siebie kciukiem. 
- Dziękuje. - pomachałam ku idąc w kierunku, w którym miał się znajdować Jason. 
Hey, słyszeliście to? Austin szuka Anabeth. Czy tylko ja wyczuwam w tym coś dziwnego? Beth sie ucieszy, Austin to bardzo przystojny koleś i fajny chłopak. Kogoś takiego zawsze szukała. 
- Hej Emi. - usłyszałam zbliżając się do barku, tak, to Jason. 
- Cześć Jasy. - objęłam go. 
Briana uśmiechnęła się uroczo patrząc na naszą dwójkę. - Jesteście taaacy słodcy. 
- Bri, zostawmy 'taaakich słodkich' samych. - zaśmiał się Jackob pchając Bri na parkiet. 
Gdy tylko zniknęli z pola widzenia odeszła od Jason'a siadając na taborecie. - Wiesz, Austin chyba lubi Beth. 
- Wiem. - szatyn wzruszył ramionami jakby to nie było nic ciekawego. 
- Jak to? 
- Austin to mój przyjaciel, mówił mi to wieki temu. - usiadł obok mnie.
- Na prawdę? - zdziwiłam się, to rewelacyjnie. - Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Może dlatego, że wieki temu nie rozmawialiśmy ze sobą praktycznie w ogóle? - odpowiedział jakby pytaniem na pytanie. 

Mimo to i tak cieszyłam się na samą myśl jak Beth będzie szczęśliwa gdy się o tym dowie. 
- Wracam za chwilę. - rzucił Jason wstając i udając się na zewnątrz budynku.
Siedziałam całkiem sama przy barze i bawiłam się palemką przy moim drinku.
- O Emma, jesteś sama? - ktoś chwycił mnie od tyłu w tali.
- Chwilowo. - mruknęłam odwracając się. Moje oczy sie rozszerzyły gdy zobaczyłam przed sobą najbardziej nieskazitelny uśmiech na świecie. Troi. Chłopak usiadł obok mnie obejmując mnie jedną ręką.
- Co tam mała? - muszę przyznać, że poczułam od niego nie małą dawkę alkoholu, ale to Troi, on tak na mnie wpływał, że nie mogłam sie oprzeć.
- Huh, w porządku. - drgnęłam ramionami. 
- Jason cię zostawił? Samą? Bez opieki? - wodził ręką po moim udzie i muskał ustami skórę na mojej szyi. 
- Tssa. - wymruczałam uśmiechając się mimowolnie. 
Czułam jak jego ciepłe wargi powoli kierują się wzdłuż mojej szczęki  aż w pewnym momencie napotkały moje usta, które delikatnie musnął. Nim jednak zdążył posunąć się do czegokolwiek więcej ktoś mocno odepchnął go ode mnie sprawiając, że upadł na ziemię. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Jason'a poczerwieniałego ze złości. Podbiegłam do niego i oplotłam ręce wokół jego ramienia. - Jasy, nic nie się stało, uspokój się.
- Jak mam się kurwa uspokoić? - warknął wyrywając mi się. - Jakim prawem miałeś czelność dotknąć moją Emi?! - dał nacisk na "moją" co muszę przyznać sprawiło, że poczułam przyjemne ciepło w sercu, ale gdy tylko zobaczyłem, że Jason kopnął Troi'a od razu to uczycie zgasło. A gdzie zasada "Nie dobija leżącego"? Już nikt jej nie stosuje?
- Jason, przestań! - odciągnęłam go.
Chłopak z całej siły chwycił mnie za ramię i wyciągnął na zewnątrz.
- Co ty do cholery robisz? - krzyczał na cały regulator.

- Nic. Mi też się chyba od życia coś należy, prawda? - to nie było fair wobec mnie jeśli Jason robił co mu sie żywnie podoba, a ja miałam siedzieć jak głupia i na to patrzeć. 
- Ale ty wszystko zepsujesz! Nasz plan, już ci nie zależy? - to był pierwszy raz kiedy widziałam Jason'a w takim stanie, na prawdę. Widząc jego drżące ciało poczułem sie winna, w końcu to moja wina, tak? Chociaż.. nie, to nie moja wina, ale JA jestem nauczona brania odpowiedzialności na siebie. Głupota.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzała w jego oczy, które powoli zaczęły nabierać tego samego karmelowego koloru co zwykle. 
- Uspokój się, okej? 
Jason delikatnie dotknął moich dłoni po czym ściągnął je ze swojej twarzy. - Jadę do domu.
- Pożegnam się tylko z dziewczynami i jadę z tobą. - uśmiechnęłam się słabo. 

- Sam jadę do domu. - to, że ode mnie odszedł byłoby za słabym określeniem, on po prostu przede mną uciekł. Genialnie, trafił mi się chłopak strzelający fochy. To się dobraliśmy, nie ma co.
- Jason! Jason zaczekaj! - goniłam go, ale niestety na marne. - Ugh, to idź! 

Gdyby to jednak mogło się tak łatwo skończyć. Jason samowolnie zawrócił się i szedł krok w krok ze mną gdyby nigdy nic. 
- Możesz jechać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Uspokój się. - wymruczał nade mną. 

- Prosiłam cie o to samo chyba setki razy i co? I nic!
Jason zatrzymał mnie i odwrócił przodem do siebie przez co moja klatka piersiowa przylegała do jego. Szatyn nachylił się nade najbardziej jak to było możliwe, a gdy jego usta niemalże dotykały moich odsunął się kawałek. 

- Uspokój się, Jady stoi przy bramie. - wyszeptał, a przy mówieniu tego krótkiego zdanie jego wargi dotykały mojej skóry. Wyjrzałam przez jego lewe ramię i rzeczywiście, była tam. Powiedziałabym, że wyglądała niczym lalka Barbie, ale nie chciałabym urazić żadnej z nich.
- Gdyby nie fakt, że ona tu jest pojechałbyś? - przygryzłam wargę.
Jason popatrzył na mnie z zastanowieniem wypisanym na twarzy. - Nie zadawaj głupich pytać, tylko chodź. - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swojego samochody stojącego na podjeździe.
- Cześć Jady. - pomachałam jej ze sztucznym uśmiechem na twarzy przechodząc obok. Ta larwa jedynie wywróciła na mnie oczami nie zaprzestając obściskiwania się z gościem, którego imienia nawet pewne nie znała.
Jason zaśmiała się pod nosem. - Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię takie wredne dziewczyny jak ty.
- To czuję, że się zaprzyjaźnimy. - szturchnęłam go łokciem w brzuch.
_____________________________________________________
Hejo ;* Już jestem! dla jednych "już" dla innych pewnie "dopiero". Jednak dla mnie to już :)
Wiem, wiem.. końcówka nie wyszła :/ Nie dopracowałam jej.. Jednak mam nadzieję, że przymróżycie na to oko xx
Ps. Nastąpiły niewielkie zmiany wśród bohaterów :)

niedziela, 6 października 2013

Chapter 4.

Pick a part, you dream it up
A dark vixen, a Lolita
Oh boy, tell me your fantasy
Tonight's the night I'm dressin" up for you..
~ Katy Perry ~





Późnym wieczorem dotarłam do domu. To są właśnie plusy tego, że rodziców miesiącami nie ma w domu. Pewnie dostałabym ochrzan, za wracanie bez uprzedzenia o.. o dokładnie 2:20. Co robiłam? Wszystko, bo będąc z Brianą i Beth zawsze robimy wszystko. Tak to już bywa z przyjaciółmi.
Usiadłam na krawędzi łóżka i wzięłam na kolana laptopa. Pierwsze co mi się wyświetliło to informacja, że rodzice dzwonili cztery razy. Brawo ja! Nie zwracając na to absolutnie żadnej uwagi zaczęłam przeglądać swój profil na Twitterze. Nagle wyświetliło mi się zdjęcie mamy. Kto by pomyślał, że ta kobieta nie śpi o tak późnej godzinie. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Czemu nie śpisz? - zaczęła zbulwersowana. Miłe powitanie, co nie?
- Obudziłam się i nie mogłam zasnąć. - przewróciłam oczami kłamiąc.
- A wcześniej? Dzwoniłam do ciebie i to nie raz! - krzyczałam na mnie jak na dziecko, którym, uwierzcie, że nie jestem.
- Tak, tak. - machałam ręką. - Nie słyszałam.
Mama popatrzyła na mnie wzrokiem, który wypalał dziurę w mojej duszy. Zawsze, powtarzam, zawsze tak robiła gdy sprawdzała czy nie kłamię.
- Okey! - klasnęła wesoło w dłonie. - Z kim wybierasz się na imprezę do Briany?
- Jak to 'z kim'? Sama. To chyba normalne, nie? - wzruszyłam ramionami. Sama nie do końca wiem czemu, ale pierwsza osoba o jakiej pomyślałam to Jason. Dostał zaproszenie na imprezę i zakładam, że z nikim się nie wybiera.
- Jaki Jason? - zaśmiała się mama. O cholera! Myślę na głos? Nie, nie, nie. To jest właśnie jeden z tych momentów kiedy mam ochotę sie rozłączyć i nie tłumaczyć, ale cóż.. to moja matka. A co mówił Jason? Jeśli uwierzą najbliżsi, uwierzy każdy. Wolno mi okłamać kobietę, która dała mi życie? Hah, już nie raz to przecież zrobiłam.
- Wiesz.. - przełknęłam ślinę. - Ja chyba chodzę z Jason'em. Chyba na pewno.
Mama popatrzyła na mnie przez momencik. Tak, znów sprawdzała czy mówię serio czy ją okłamuję.
- Aww! - zabrzmiała tak niesamowicie słodko. - Moja mała dziewczynka dorasta. - zrozumiecie, powiedziała to jak do pięciolatki.
Przewróciłam jedynie oczami i spojrzałam w ślepy punkt na ścianie.
- Zabezpieczasz się? - te słowa uderzyły we mnie jak w dzwon.
- Co? Mamo! - zmarszczyłam brwi.
- Skarbie, masz osiemnaście lat i wolałabym żebyś nie zachodziła teraz w ciążę. - brzmiała wyjątkowo poważnie mówiąc o rzeczach, przy których miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. - Nie popełniaj tego samego błędu co ja. - huh, to był właśnie jeden z najdelikatniejszych sposobów w jaki moja mama mówiła:  To, że jesteś jest przypadkiem.  
- Spokojnie, jestem dziewicą, ok? - westchnęłam znudzona jej gadaniem.
- Rozumiem, na razie uprawiacie seks oralny. Jednak jeśli będziesz potrzebowała to w łazience na dole w szafce za lusterkiem jest paczka prezerwatyw. - zaśmiała się.
Bum! Właśnie wybuchłam. Tak to z nią jest. Milion razy jest coś powtarzam, a ona i tak milion razy podważy moje zdanie. Odpowiedziawszy jej jedynie swoim słynnym "Pff.." zamknęłam laptopa i odłożyłam na szafkę nocną.

*****
Już od rana dzień nie zapowiadał się na najlepszy. Zimno, ponuro i na dodatek deszcz. Nienawidzę deszczu. Ze względu na wilgoć, moje włosy wyglądają jak mop. Ale w końcu miałam okazję by założyć mój nowy, pomarańczowy sweterek, bo przecież każda okazja jest dobra by pokazać się w czymś nowym.
Zeszła przeciągając się do kuchni gdzie zrobiłam sobie śniadanie, i w końcu zamierzałam je zjeść. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a.
Od Jason xx: Bądź gotowa za 10 minut. Jestem w drodze.. 

W drodze w sensie, że po mnie? Jedzie po mnie? Po co, przecież ja do szkoły nie idę dłużej niż 5 minut. No, ale skoro musi.
Włożyłam na stopy czarne trampki z ćwiekami, ubrałam skórzaną kurtkę i wyszłam przed dom. Zdążyłam zrobić zaledwie parę kroków w przód by ujrzeć nadjeżdżający samochód Jason'a. Zapamiętać: Dla Jason'a 10 minut i 4 minuty to jedno i to samo. Podeszłam do drzwi od strony pasażera, które moment wcześniej chłopak otworzył dając mi tym samym znak, żebym weszła do środka.
- Cześć. - rzuciłam zapinając pas.
- Cześć Em. - uśmiechnął się i spojrzał w lusterko wyjeżdżając z mojego podwórka.
- Ugh, ile razy mam ci powtarzać jak bardzo denerwuje mnie ta ksywka? - spojrzałam na niego robiąc nadąsaną minę.
Jason bez sensownie przewrócił na mnie oczami po czym ponownie skupił wzrok na drodze.
- Będę ci mówił Em, bo mi się tak podoba. - wybełkotał gdy samochód stanął na czerwonym świetle. - Poza tym zauważ, że ludzie w związkach zazwyczaj mówią do siebie słodkimi ksywkami.
- Może i tak, ale nasz huh.. "związek" to nie prawdziwy związek. - może to i dziwne, ale ja na serio nienawidzę być nazywana "Em", bo to nie przydomek, to przekleństwo.
- Tak, ale nie uważasz, że to zabawne? Cała szkoła widzi między nami miłość, której nie ma i nie będzie. - roześmiał się dodając gazu. W jakiś sposób miał rację. Ludzi jest strasznie łatwo wkręcić, stanowczo za łatwo. Większość z nich jest tak głupia, że wierzą we wszystko. Właściwie to wszyscy są tak samo głupi jeśli uwierzyli w 'Jasemme' przecież to chore.
- To więc od dziś będziesz moim Jasy. - zachichotałam. - Czyż to nie urocze? - ułożyłam usta w dzióbek trzepocząc rzęsami.
- W taki razie ty będziesz Emi. Odpowiada ci? - spojrzał na mnie unosząc brwi.
- Jasne! - klasnęłam podekscytowana w dłonie.
Nagle zorientowałam się, że jesteśmy już na placu szkoły. Całym mokrym placu szkoły. Wszędzie stała woda, koszmar dla moich butów. Wysiadłam z samochodu i nie czekając na Jason'a pobiegłam do budynku by schować się przed deszczem. Korytarze były całkiem puste, żadnej żywej duszy. Rozumiem, że się spóźniłam, pierwszy raz w historii? Odwróciłam się by zobaczyć Jasona odgarniającego swoje mokre włosy.
- Co tu tak pusto? - rozejrzał się dookoła.
- Zgaduję, że lekcje już się zaczęły. - wymamrotałam odchodząc w stronę swojej szafki. Odwróciłam się na moment by zobaczyć Jason'a idącego najprawdopodobniej do sali matematyczne. Ja mam właśnie fizykę, znając panią uczącą tego przedmiotu będę miała nie małą karę za spóźnienie.
- O, panienka Morgan zaszczyciła nas swoją obecnością. - usłyszałam zachrypnięty głos nauczycielki od razu po wejściu do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie. - nie patrząc na jej skrzywiony wyraz twarzy udałam się do jedynego pustego miejsca w klasie. Wszystko było by dobrze, ale nic nie było dobrze. Jedyne wolne miejsce było obok tej suki Jady. Co ja takiego zrobiłam, że Bóg mnie tak karze?
Usiadłam odsuwając się na sam róg ławki, nie chcę się od niej zarazić jakąś wścieklizną. Blondynka rzuciłam mi jedynie kpiące spojrzenie i przeniosła wzrok na tablicę. Wiecie co jeszcze mnie zastanawia? Tak, jej ubiór, jak zawsze. Na zewnątrz wiatr szaleje, można zamarznąć, a ona tradycyjnie w spódniczce ledwo zakrywającej jej tyłek i pięknie wyeksponowane piersi. Ja szczerze nic nie mam do jej wyglądu. Jest bardzo ładną niebieskooką dziewczyną. Gdyby tylko zmieniła w sobie kilka, no dobrze, sporo szczegółów mogłabym ją nawet polubić. Nie.. Nie mogłabym.

*****
Z trudem przetoczyłam się przez te wszystkie lekcje. Każda z nich zadawała się być dokładnie na ten sam temat, który znałam już na pamięć. Czułam się dziwnie przygnębiona. Czemu 'dziwnie'? A to dlatego, że nie miałam powodów do bycia w jakikolwiek sposób przygnębioną. To ta pogoda mnie tak przymuliła.
Zakładając kaptur kurki na głowę wyszłam z budynku szkoły. Rozejrzałam się dookoła, ale jedyne co było mi dane zobaczyć to woda. Była dosłownie wszędzie. Ludzie chodząc topili się po kostki w kałużach. Zeszłam powoli po schodach i skacząc między plamami wody udałam się do furtki.

~ Jason POV ~
Stałem oparty o mokre drzwi mojego samochodu i wyszukiwałem wszędzie Emmy. Pomyślałem, że wypada odwieźć ją do domu w taka pogodę. Niespodziewanie podeszła do mnie Jady z przemoczonymi włosami okryta jedynie karmelowym szalem.
- Jason, mógłbyś mi pomóc? - wymamrotała swoim muszę przyjemnym dla uszu głosem.
Westchnąłem przewracając na nią oczami. - W czym?
- Moich rodziców nie ma w domu, a ja zapomniałam wziąć kluczy. Pomyślałam, że może mogłabym zatrzymać się u ciebie. - mówiąc zbliżała się do mnie, a gdy była już niebezpiecznie blisko oparła dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Przykro mi Jady, ale mam plany. - chwyciłem za jej nadgarstki, jednak ona chwyciłam mocno moją koszulkę i nie chciała się puścić. Co za podła żmija.
Niespodziewanie przyciągnęła mnie za koszulkę niżej i złączyła nasze usta w niechlujnym pocałunku. Z lekko opóźnioną reakcją odepchnąłem ją od siebie co sprawiło, że dziewczyna zachwiała się na swoich niewiarygodnie wysokich butach. Gdy tylko sie otrząsnąłem zobaczyłem u swojego boku Emmę z szeroko otwartymi oczami i lekko niechylonymi ustami. Ta dziewczyna porusza się jak ninja, raz jest, raz jej nie ma. Przeniosłem wzrok na Jady, która miała swój chytry uśmieszek na twarzy. Wyglądała na niezmiernie z siebie dumną. To całe zdarzenie odebrało mi mowę.  Choćbym chciał coś powiedzieć to nie mogłem. Nagle przed oczami rzuciły mi się kasztanowe loczki Emmy zmierzającej ku Jady.
- Jason jest mój, tknij go jeszcze raz, a nie żyjesz suko! - krzyknęła jej prosto w twarz po czym pchnęła sprawiając, że blondynka upadła tyłem prosto w błotnistą kałuże. Nie było osoby, która nie wybuchłaby w takim momencie śmiechem. Wiecie co, zatkało mnie. Emma to dziewczyna o bardzo nie pozornym wyglądzie. Zawsze taka grzeczna, dobra uczennica, panienka z dobrego domu. Gdyby ktoś mi to opowiadał na pewno bym go wyśmiał, ale kiedy widzę to na własne oczy to już zupełnie co innego.
Szatynka odwróciła się na pięcie twarzą do mnie i zrobiła kilka stanowczych kroków w moją stronę.
- Zostawiłam w twoim samochodzie błyszczy. - spojrzała na mnie tymi swoimi niebiańsko błękitnymi oczami.
- Mogę ciebie i ten twój błyszczyk odwieźć do domu. - puściłem jej oczko.
Emma zaśmiała się zasłaniając usta dłonią. - Jestem dużą dziewczynką i z pewnością sobie poradzę sama.
- A może jednak? - otworzyłem drzwi od strony pasażera i gestem ręki zaprosiłem ją do środka.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod uniesionych brwi i wzdychając weszła do samochodu zerkając jedynie ostatni raz na szlochającą Jady całą utaplaną w błocie uciekającą z widoku. Wcale jej się nie dziwię, ja też bym uciekł.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem opuszczając tę zasraną szkołę. Tak, właśnie mamy piątek. To co kocham najbardziej.
- Mama kazała ci przekazać, że pieniądze za opiekę nad Jazzy przesłała na twoje konto. - przerwałem nieco niezręczną ciszę.
- Podziękuj jej ode mnie.- westchnęła.
- Czyli teraz już nie będziesz do nas zaglądać? - nie interesowało mnie to, ale zapytać warto.
- Możliwe, że będę. Bardzo polubiłam Jazzy i chcę nadal się nią zajmować. - uśmiechnęła się do mnie po czym znów zapanowała cisza. Czy tylko ja tego nad życie nienawidzę?
- Hey! - krzyknąłem na co Emma cała podskoczyła.
- Tak? - uniosła jedną brew do góry.
- Bo ja ten..pomyślałem, że może.. masz z kim iść na imprezę urodzinową do Briany? - to była krępująca sytuacja od tak zaprosić taką dziewczynę jak Emma na zabawę.
- Raczej nie. - zaczęła nerwowo bawić się swoimi paznokciami.
- Co ty na to, żebyśmy poszli razem? - szatynka przeniosła wzrok znad swoich dłoni na mnie, a w jej oczach mogłem dostrzec tańczące iskierki szczęścia.
__________________________________________
No i oto kolejny rozdział :)
Już pod koniec zupełnie nie wiedziałam co napisać, wiec wymyśliłam, żeby Jason zaprosił Emme na zabawę. Może być? Mam nadzieję, że się podoba. xx

wtorek, 10 września 2013

Chapter 3.

I'm better
So much better now
I see the light, touch the light
We're thogether now..



~ Emma POV ~

Obudził mnie dźwięk sms'a. Przetarłam zaspane oczy i wyciągnęłam rękę po telefon po czym odblokowałam go.
Od Nieznany: Plan - start! Jason. 
Szczerze? Bałam się. Bałam się reakcji innych. Może nawet trochę bałam się utraty reputacji, na która ciężko pracowałam.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Jak powinnam była wyglądać w takim dniu? Chciałam, żeby Jady miała być o co zazdrosna, ale nie mogłam wyglądać zbyt seksownie. W końcu to Jason McCann. Z górnej półki wyciągnęłam zwykłą białą koszulkę, a do tego jeansową kamizelkę i czarną, falbankową spódnice do połowy uda.  Ubrałam się w przyszykowane rzeczy i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi lodówki i wyciągnęłam z niej jogurt pitny, którym zalałam płatki zbożowe. Chodziłam po kuchni w kółko w miską płatków w rękach i nawet nie wzięłam ich do ust. Odstawiłam miseczkę i udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Tam założyłam swoje baleriny na nie za wysokich koturnach i wyszłam zamykając za sobą dom. Byłam tak zdenerwowana i przejęta tym wszystkich, że nawet nie odpowiadałam ludziom na ulicy "Dzień dobry". Pędziłam przed siebie prosto do szkoły. Wystarczyło, że weszłam na plac szkoły, a tradycyjnie wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie.
- Cześć Emma. - Świetnie wyglądasz! - Co słychać? -
Na mojej twarzy malował się uśmiech. W końcu, kto by się nie uśmiechał słysząc tak miłe powitania? Weszłam na pierwszy stopień schodów i nagle moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły. O futrynę drzwi prowadzących do wnętrza szkoły stał oparty Jason. Miał na sobie białą koszulkę z The Beatles, czarne spodnie, której ledwo co zakrywały mu tyłek i Supry w szarawym odcieniu.
- Czekałem na ciebie. - mrugnął do mnie i gestem dłoni zaprosił bliżej. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka, który objął mnie jedną ręką wokół tali i przyciągnął do siebie. W takiej oto pozycji weszliśmy do szkoły. Spodziewałam się.. no nie wiem. Szeptów, plotek lub coś w tym stylu, a tu.. cisza. Wszyscy spojrzeli na nas i z zaskoczenia większość z nich uchyliła delikatnie usta co sprawiło, że zaśmiałam się do siebie. Nigdy nie spodziewałabym się takiej reakcji.
- Emma! Hej! - usłyszałam krzyki w tyle - jak zawsze - nawoływały mnie Briana i Beth.
- Nie odwracaj się. - wysyczał cicho Jason gdy poczuł, że próbuje odwrócić się w ich kierunku.
- To moje przyjaciółki. One mogą znać prawdę. - posłałam mu zabójcze spojrzenie, ale oczywiście na niego to nie działało.
- Nikt nie może znać prawdy. - odpowiedział jakby to była sprawa oczywista. - Jeśli najbliżsi w to uwierzą, uwierzy każdy. - przyciągnął mnie bliżej siebie.
Przewróciłam oczami, lecz chłopak nie mógł tego zauważyć, gdyż bardziej zajęty był szczerzeniem ząbków do ludzi przechodzących obok naszej dwójki.
- Emma! - nagle poczułam mocny chwyt ciągnący mnie za ramię przez co wypadłam z objęć Jason'a - Oddamy ci ją za sekundkę. - spostrzegłam promienny uśmiech Beth kierowany do.. no cóż, mojego 'chłopaka'.
- Co ty do jasnej cholery wyrabiasz? - wrzeszczały na mnie chórem jednocześnie potrząsając.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
- Nic? - potrząsnęła głową Briana. - Przypomnij sobie wczorajszą rozmowę na stołówce. Pamiętasz? "Nic nie łączy mnie z McCann'em. Przysięgam, że to nic.." To twoje słowa. - dźgnęła mnie paznokciem w ramię.
Upss.. wpadka. Tak, tak właśnie wczoraj mówiłam. Spojrzałam na Jason'a, który widocznie się niecierpliwił.
-Kłamałam. - przełknęłam głośno ślinę.
- Rozumiem. - Beth westchnęła głęboko. - Chodź Briana, a ty jeśli myślisz, że możesz okłamywać przyjaciółki to się mylisz. - wskazała na mnie palcem.
Już chciałam za nimi pobiec i wyjaśnić, właściwie to skłamać wyjaśnienia, ale czyjeś ramiona złapały mnie mocno od tyłu. - Em, nie możesz. - poczułam na skórze oddech Jason'a.
- Jestem Emma, ile razy mam przypominać? - przewróciłam oczami.
- Dobrze, Emi. - potarł nosem mój kark.
- Co ty właściwie wyrabiasz? - skrzywiłam sie i odwróciłam od niego przodem nadal zostając w jego objęciach.
- Hej. Jesteśmy parą, zapomniałaś? - zaśmiał mi sie prosto w oczy. - Mam jeszcze tylko jedną prośbę.
- Tak? - zmarszczyłam brwi w pytającym geście i odsunęłam się delikatnie od niego, bo prawdę mówiąc brakowało mi już powietrza i przestrzeni.
- Mogłabyś być bardziej 'ponętna' przy mnie? To chyba nic trudnego i wiem, że potrafisz. - przejechał otwartą dłonią po moich włosach.
- Daj sobie spokój. - potrząsnęłam głową i ruszyłam do swojej szafki, a Jason za mną. - Jady jest tak głupia, że uwierzy nawet jeśli tylko zobaczy nas razem.
- Nie bądź tego taka pewna. - zamknął z trzaskiem moją szafkę gdy tylko zdążyłam wyciągnąć z niej dłonie. - Ona jest sprytna.

******
Nadszedł koniec trzeciej lekcji co oznaczało, że wszyscy zgromadzą się na stołówce. Znając możliwości Jason'a na pewno to jakoś wykorzysta, podle wykorzysta.
- O czym myślisz? - ktoś chwycił mnie za ramie jednocześnie wyrywając z zamyślenia.
-O niczym. Po prostu idę na stołówkę, jak zawsze jestem umówiona z dziewczynami i Jackob'em. - próbowałam dać mu swoim tonem do zrozumienia, że siadał z nimi i koniec kropka. Nie zamierzam odtrącać przyjaciół tylko po to, żeby poświęcać czas Jason'owi i jego choremu planu. Tak, weszłam w to, ale to wcale nie oznacza, że wolno mi zaniedbać najbliższych.
- Ah tak.. - westchnął przewracając oczami. Po czym zatrzymał się tym samym sprawiając, że i ja zastopowała i odwróciłam się do niego twarzą marszcząc brwi w pytającym geście. -Miałaś mi pomóc, tak? Jady jest podłą suką i wyrządziła już wiele krzywd ludziom, w tym tobie i mnie.
- Wiem, ale.. - miałam zamiar kontynuować, ale coś mi przeszkodziło. Poprawka - ktoś mi przeszkodził i to nie byle jaki ktoś. Korytarzem właśnie szedł sam Troi McClain. Ten chłopaka aww.. te jego złociste włosy i piękne orzechowe oczy. Wyglądał anielsko i taki właśnie był - anielski.
- Emma! Emma! - usłyszałam głos, który sprowadził mnie na ziemię.
- Hmm? - mruknęłam kręcąc głową.
- Pytałem czy masz plany na wieczór. - zobaczyłam przed sobą nieskazitelnie śnieżny uśmiech. Boże, czy ja śnię? Troi McClain, kapitan drużyny football'owej zaprosił mnie na randkę, na spotkanie, mnie?
- Tak! - wrzasnęłam klaszcząc w dłonie niczym stuknięta London Tipton z "Nie ma to jak hotel"
Jason słysząc to zbliżył się do naszej dwójki i objął mnie w pasie - O czym tak sobie gawędzicie słonko? - cmoknął mnie w czoło na co się skrzywiłam.
- Jesteś z McCann'em? - źrenice Troi'a gwałtownie się rozszerzyły.
- Tak blondasie. - warknął Jason. - Masz problem?
- Żaden. - westchnął i przewrócił oczami. - Wiesz co Emma, to ja spadam, może się odezwę. - dał nacisk na 'może' i poszedł w zupełnie innym kierunku niż stołówka.
Co on sobie o mnie pomyślał? Dziwka, która chodzi ze szkolnym ciachem Jason'em McCann'em i jednocześnie podrywa króla sportu Troi'a McClain'a.
- Jak mogłeś? - spojrzałam przygnębiona na Jason'a. - Kocham się w nim od ponad roku, a ty to wszystko zepsułeś w ułamku sekundy. - wyrwałam się z jego objęć.
Chłopak jedynie przewrócił oczami i przepchnął mnie w kierunku stołówki. Wchodząc jak zwykle wszyscy spojrzeli na mnie. Jednak tym razem nie dlatego, że to byłam JA, dlatego, że to byliśmy MY. Ja i Jason byliśmy najgorętszą plotką w szkole, fajnie, nie? Chłopak przyciągnął mnie do siebie obejmując w tali.
- Musimy usiąść razem. - wyszeptał w moje włosy.
- Nie Jason, obiecałam..- nie dał mi dokończyć.
- To powiedz dziewczyną, że chcesz, żebym siedział z wami. - powiedział jakby to było oczywiste.
Podeszliśmy do stolika, przy którym to zawsze siedziałam. Na blacie siedziała chichocząca Anabeth, a przy jej nogach Jackob obejmujący Briane.
- Cześć skarby. - rzuciłam po czym przytuliłam każdego z nich. Widziałam niechęć w oczach Beth gdy mnie obejmowała, ale wiedziałam, że ta Anabeth Stones nie potrafi sie na mnie gniewać.
- Pozwolicie, że Jackob usiądzie przy nas? - spytałam niepewnie.
Briana zagryzła wargę wiedząc, że na pewno Beth nie zadowoli ten pomysł.
- Ok. - burknął Jackob nie czekając na zgodę dziewczyn.
Ruchem ręki zaprosiłam Jason'a do naszego stolika. Chłopak usiadł i chwycił mnie za biodra tym samym przysuwając do siebie tak, że siedziałam na jego kolanach.
- Co ty? - zmarszczyłam brwi i wyszeptałam sykliwie.
- Musimy popracować nad naszym PDA* - uśmiechnął się dumnie.
Już miałam rzucić jakimś podłym sarkazmem w jego stronę gdy usłyszałam dźwięk, który rani uszy. Wszyscy spojrzeli w stronę niby "scenki", na której stał mikrofon i odbywały się przemówienia nauczycieli lub osób chcących coś zakomunikować.Na tej oto scence pojawiła się wysoka i szczupła dziewczyna, która w moich oczach była dziwką. Tak, to Jady Rudd. Cóż za niespodzianka, ona zawsze ma coś do powiedzenia. Miała na sobie krótką malinową spódniczkę do tego czarną bokserkę idealnie dopasowaną do jej tali. Nie można powiedzieć, że wyglądała źle. Gdyby spódniczka była kilka centymetrów dłuższa, koszulka nie odsłaniała ponad połowy jej cycków byłoby o wiele lepiej.
- Słuchajcie ludzi.- zaczęła przemawiać swoim piskliwym głosem. - Jak wszyscy doskonale wiemy mamy w szkole świeży związek i chciałbym go serdecznie przywitać, więc brawa dla Jason'a i Emmy! - zaśmiała się, a wszyscy zebrani na stołówce zaczęli bić brawa i gwizdać na naszą dwójkę.
- Jasemma, Jasemma..! - tak, wiem śmiesznie powiązali ze sobą nasze imiona tworząc 'Jasemma'.
Zachichotała słysząc ich krzyki i poczułam przyjemne ciepło. Mogę się założyć, że moje policzki pokryła czerwień.
- A teraz możemy poprosić piękną parę o namiętny pocałunek? - słysząc głos Jady wszystkie moje emocje opadły zaczęłam być spięta i mój oddech stał się ciężki.
- Całuj, całuj, całuj..- krzyczał tłum. Poczułam się jak złapana na meczu przez "Całuśną kamerę". Okropne uczucie.
- Czekamy.- dodała usatysfakcjonowana Jady.
- Jason..- wymruczałam dając mu znak, że nie chcę.
- Obiecałaś. - przypomniał mi. - Nie myśl o tym.- nawet nie miałam chwili by odpowiedzieć gdy dłonie Jason'a objęły moją szczupłą buzię i przysunęły ją do swojej twarzy łącząc tym samym nasze usta. Chcąc nie chcąc odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego karku. Wiem, jestem dobrą aktorką, czekajcie tylko na film w roli głównej ze mną. Nasze usta poruszały się w tym samym rytmie. Język Jason'a zjechał na moją dolną wargę wprawiając moje usta w przyjemne mrowienie. Przypominam- tylko grałam. Chłopak rozłączył nasze wargi, a momentalnie do moich uszu dotarł przyjemny dźwięk zachwyconego tą sceną tłumu. Odwróciłam głowę i co ujrzałam? Rozwścieczoną Jady wybiegającą z stołówki. Czułam się.. no cóż, dumna?
-Awww.. Jesteście tacy uroczy. - Briana podparła głowę ręko i zaczęła śmiesznie trzepotać swoimi długimi rzęsami.
Przygryzłam wargę i w końcu zsunęłam się z kolan Jason'a.
- Wiem. - wzruszyłam ramionami, a co chłopak się zaśmiał.
- I jaka skromna. - uśmiechnęła się do mnie Beth.
*drrrrr..*
- To jak, widzimy się wieczorkiem? - spojrzały na mnie dziewczyny rytmicznie unosząc brwi.
- Jason, nie wolno było mi spotkać się z Troi'em to może chociaż pozwolisz, że spotkam się z przyjaciółkami. - przewróciłam na niego oczami.
- Jasne. - zachichotał. - Ja spadam na lekcję, do zobaczenia.. później. - rzucił i udał się w kierunku drzwi wyjściowych ze stołówki.

* Public Display of Affection (Publiczne Okazywanie Uczuć)
______________________________________________
Cześć kochani ♥
Co by tu powiedzieć.. Może być? xD Moim zdanie nie jest źle, może trochę zawiewa nudą, ale będzie dużo, dużo lepiej jak tylko 'związek' się rozkręci.
Ps. W zakładce 'CHARACTERS' pojawiła się nowa postać - Troi McClain. Jeśli chcecie być informowani proszę o zostawienie usename z tt w zakładce 'INFO'. Dziękuję ^^


piątek, 6 września 2013

Chapter 2.

Yellow diamonds in the lights
And we're standing side by side
As your shawod crosses mine
What it takes to come alive
It's the way I'm feeling I just can't deny 
But I gotta let it go..


Wróciłam wyczerpana do domu. Ostatnią lekcją był w-f. Nie należę do najlepszych, ale hej, staram sie jak mogę. Co do plotek.. owszem plotkowali. Zapewne wiecie jak to jest w szkołach. Jeden zobaczy powie drugiemu, grubi przekręci i potem wychodzą takie chocki klocki. Cokolwiek.
Lekcje kończą sie o 14:25, a punkt 15:00 muszę być u małej Jazzy. Zrzuciłam z siebie ubrania i poszłam pod prysznic. woda była dość chłodna, ale w tak upalny dzień to bardzo korzystne. Wytarłam moje ciało do sucha ręcznikiem, a następnie owinęłam się nim. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej czarne szorty i szary sweterek z różowym sercem. Lekko pomoczone włosy zwinęłam w luźny kok, a na stopy założyłam różowe Vansy. Spakowałam kilka książek do swojej torby. W tak krótkim czasie nie zdążyłabym zrobić pracy domowej, więc pomyślałam, że zrobię to u McCann'ów. Wyszłam z domu i ruszyłam chodnikiem w kierunku ich domu. Słońce prażyło, to chyba pierwszy tak gorący dzień w roku. Szłam ulicą uśmiechając się do przechodniów. Ta dzielnica nie należy do największych i mieszka tu sporo starszych osób lub małych dzieci. A jak nie uśmiechnąć się do słodkiego maluszka, czy miłej starszej pani ? Jestem dobrze wychowana. Podeszłam pod wyznaczony adres i zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał, więc popchnęłam je i weszłam samodzielnie. Spojrzałam na zegarek, który miałam na lewej ręce - 15:07.
- Cholerka.. - powiedziałam do siebie i ruszyłam w kierunku salonu. Położyłam torbę na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Wyglądało na to, że Jazzy nie ma na dole. Weszłam na schody i udałam się w kierunku piętra. Nie byłam jeszcze na górze, więc nie za bardzo się orientowałam gdzie mogę wejść, a gdzie nie powinnam. Podeszłam do dębowych drzwi naprzeciwko schodów. Zapukałam delikatnie i uchyliłam je. Przez szparkę zauważyłam leżącego na łóżku Jasona. Na kolanach trzymał laptopa, a na uszach miał słuchawki.
- Emma! - usłyszałam wesoły, a zarazem łagodny głos. W drugim kącie pokoju siedziała Jazzy przeglądająca jakąś książkę. Dopiero gdy podeszłam do niej Jason zauważył, że jestem w pokoju.
- Cześć. Myślałem, że nie przyjdziesz. - zamknął laptopa i odłożył na szafkę nocną.
- Przepraszam, po prostu się spóźniłam. - wyjaśniłam biorąc dziewczynkę na kolana. - Mogę tu odrobić pracę domową? - spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Jasne. Przy okazji może mi pomożesz. - zaśmiał się i wyciągnął z plecaka swoje książki.
Zsunęłam Jazzy z kolan i podeszłam do biurka, na które wyciągnęłam swojej podręczniki i zeszyty. Oboje z Jasonem wyciągnęliśmy rękę po długopis przez co nasze dłonie zetknęły się. Szybko oderwałam dłoń od długopisu, a równocześnie od jego dłoni i przyłożyłam ją do klatki piersiowej. Jason spojrzał na mnie z bladym uśmiechem na twarzy. Wpatrywałam mu się w oczy i wiecie co? Były przepiękne. Gdy ludzie czytają sobie z oczu zazwyczaj w takich momentach się zakochują, ale nie ja. Ja miałam przed oczami jedynie Jady wiercąca się na kolanach Jasona i chichoczącą jak debilka. Odwróciłam się bez słowa i wyciągnęłam z torby własny długopis.
- Przepraszam. - wybełkotał Jason zagryzając wargę.
- Nie przepraszaj. Przecież to nic, zdarza się. P-poza tym to ty masz.. masz Jady. - motałam się w słowach, a język mi się plątał. - Nie ważne. - machnęłam ręką. Poczułam jak robi mi się gorąco i na pewno już poczerwieniałam na twarzy, więc usiadłam na skraju łóżka i odwróciłam się lekko bokiem do chłopaka.
Jason przez chwile stał w bezruchu z poważną miną, po czym wybuchnął śmiechem łapiąc się za brzuch.
- Serio myślisz, że jestem z tą lafiryndą ? - powiedział nie przestając się śmiać.
- Na to wyglądało. - przewróciłam oczami i otworzyłam pierwszy lepszy podręcznik by tylko zaprzestać tematu. Po co mamy niby rozmawiać o tej suce?
- Przestań. - jego barwa głosu znacznie się zmieniła na bardziej 'ostrą'. - Nienawidzę tej małpy tak samo jak i ty.
- Wow. Jeśli tak okazujesz jej nienawiść to ja jestem ciekawa jak okazałbyś miłość. Przeleciał ją w szkolnej stołówce na blacie stołu, hm? - zadrwiłam z niego. Każdy normalny człowiek po zobaczeniu tej dwójki mógłby stwierdzić, że są piękną parą.
- Widzę poczucie humoru się trzyma. - wzruszył ramionami i podszedł bliżej mnie siadając obok i obejmując od tyłu jedną ręką.
- Jason.. - odskoczyłam od kiego i pokiwałam głową dając mu znak, że to co robi jest złe i nie powinien tego robić. - Chodź Jazzy. Pójdziemy na dół do salonu, tam się pouczę. - chwyciłam dziewczynkę za rękę i poprowadziłam na dół po stromych schodkach.
Pracy domowej miałam naprawdę niewiele, dosłownie parę krótkich zadań, więc po skończeniu ułożyłam sie wygodnie na skórzanej kanapie i przyglądałam się z uwagą malującej dziewczynce. Po chwili Jazzy odłożyła kredki na stół i podeszła do mnie z obrazkiem.
- Ładnie? - wskazała na obrazek w przeróżnych kolorach pokazujący patyczkowych ludzi trzymających się za ręce. Było ich troje. Początkowo pomyślałam, że to jest rodzina - mężczyzna, kobieta i dziecko. Dopóki..  - To my. - Jazzy oznajmiła kto znajduje się na obrazku.
- Czyli kto? - zapytałam zaciekawiona.
- Ja, Jason i ty. - pokazała paluszkiem poszczególne postaci. Patyczkowa osoba z długimi brązowymi włosami to byłam ja, trzymałam za rękę wysoką postać z włosami trochę jak kolce jeż - możecie wywnioskować, że to Jason, następnie on trzymał małą blondyneczkę czyli Jazzy. Uśmiechnęłam się do arkusza papieru i wstałam by powiesić go na lodówce. Przyglądając się jeszcze obrazkowi przypiętemu magnesem do lodówki poczułam czyjąś sylwetkę za sobą.
- To my? - wyszeptał mi do ucha lekko zachrypnięty głos, tak to Jason.
- Skąd wiedziałeś? - odwróciłam się do niego przodem, a z takiej racji, że jestem od niego nieco niższa nasze spojrzenia zeszły się.
- Bo spójrz.. - odwrócił mnie z powrotem przodem do malunku - Tylko Jazzy jest taką blondynką, że może namalować swoje włosy cytrynową kredką. Ta postać w środku jest niewymownie przystojna, więc chyba proste, że to ja, a ta laska obok mnie to ty, poznałem po sukience, wczoraj taka właśnie miałaś, tylko oczy masz trochę mniej granatowe niż na obrazku. - roześmiał się.
- To dlatego, że kredka mi się złamała. - szturchnęła go od tyłu Jazzy. Czy ktoś w ogóle zauważył kiedy ona weszła?
Jason wziął dziewczynkę na ręce i posadził na blacie - Co zjesz? - spojrzał na nią odgarniając jej włosy z twarzy, a następnie rzucił okiem na mnie.

~ Jason POV ~ 
Przygotowałem kolację dla siebie, Jazzy i oczywiście Emmy. Na pewno nic nie jadła od śniadania. Usiedliśmy przy stole w jadalni i każdy wziął się za jedzenie swojego tosta. Po skończonej kolacji, mimo teko, że nie kazałem jej tego robić Emma pozbierała talerzyki i kubki, a następnie włożyła je do zmywarki.
- Jazzy, nie masz może ochoty iść spać? - dopytywałem swoją młodszą siostrę, która ziewała kilka razy na minutę.
- Tak, jestem śpiąca. - przetarła oczy więc podszedłem do niej i wiozłem na ręce. - Zaraz wracam. - zwróciłem się do Emmy wychodząc z Jazzy do jej sypialni.
Ułożyłem dziewczynkę do spania i zszedłem z powrotem na dół do salonu, w którym siedziała Emma. Kidy mnie zobaczyła zerwała się szybko i podeszła trochę bliżej mnie.
- Skoro mała śpi to ja już chyba pójdę. - zsunęła rękawy sweterka bardziej na dłonie jakby było jej zimno.
- Poczekaj. - zbliżyłem się do niej. - Chcę porozmawiać. - gdy dotarło to do Emmy westchnęła z niechęcią. - Rozmawiać o Jady. - wyjaśniłem dokładniej.
Odwróciła się i usiadła na kanapie skulając nogi pod samą brodę i klepiąc miejsce obok siebie, dając mi znak, żebym tam usiadł. Jednak zanim to zrobiłem podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej polarowy koc, którym okryłem dziewczynę.
- Więc? - zaczęła.
- Chciałbym jej dopiec. Liczę na to, że ty też, więc.. wchodzisz w pewnie układ? - mrugnąłem do niej.
- Można dokładniej? Czemu chcesz jej dopiec i jaki układ? - założyła ręce na piersi.
- Ona myśli, że wszystko jej wolno. - wyjaśniłem, ale Emma najwidoczniej nie zrozumiała, bo zmarszczyła brwi w pytającym geście - Myśli, że wolno jej rozstawiać ludzi po kontach, a mnie czasami traktuje jak zabawkę.
- Zauważyłam. - prychnęła brunetka.
- No właśnie i to cholernie wkurza. Tak między nami to ona nawet kiedyś chciała mi zapłacić, żebym się z nią przespał. - tak, wiem, to było głupie, ale prawdziwe. Każdy kto zna Jady wie jaka z niej podła suka.
- Coo? - roześmiała się głośno Emma, miałem wrażenie, że zaraz udusi sie powietrzem ze śmiechu.
- To śmiesznie brzmi, ale postaw się w mojej sytuacji, jak byś się poczuła? - złagodziłem jej śmiech.
- Jak dziwka. - przełknęła głośno ślinę. - Mnie znowu traktuje jak śmiecia. - przewróciła oczami.
- I nie chcesz się odegrać? Nie masz ochoty zobaczyć jak Jady Rudd czerwienieje ze złości? - musiałem brzmieć na tyle kusząco by nabrała ochoty na zemstę.
- Ok. - uśmiechnęła się. - Jaki masz plan?
- Będziemy udawać parę. - uśmiechnąłem się triumfalnie.
Źrenice brunetki rozszerzyły się maksymalnie i wyglądała jakby się dławiła. - Żartujesz, tak?
- Nie Em, bo co ja bardziej wkurzy niż to, że chłopak, którego pragnie chodzi z dziewczyną, której ona nienawidzi? - wzruszyłem ramionami. - To tylko udawany związek. Przecież, nie będzie z tego ślubu, ani seksu, ale będzie zabawa. - zaśmiałem się.
- Tylko udawany? - uniosła brwi, więc mogłem wywnioskować, że w to wchodzi. Tak !
____________________________________
Cześć i czołem! Co o tym myślicie? Nwm czy to jest tak dobre jak dobre jest w mojej głowie, ale bardzo się starałam ;)

Chapter 1.

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
But if you spread your wings
You can fly away with me 
But you can't fly unless you let ya
You can't fly unless you let yourself fall..
~ Justin Bieber ~


- Wychodzę mamo ! - krzyknęłam stojąc w drzwiach, które zamknęłam zanim zdążyłam usłyszeć odpowiedź. Chociaż znają moją wiecznie zapracowaną mamę i tak by mi nie odpowiedziała.
Szłam właśnie do nowej pracy, o ile tak można nazwać opiekę nad pięciolatkiem. Fakt o moich rodzicach : wymagający i obrzydliwie bogaci, a mimo to nigdy mnie nie rozpieszczają. Zawsze chcą żebym na wszystko zapracowała sama.Może i to dobrze, bo nikt nie nazywa mnie 'rozpieszczoną lalunią'. Jednak tym razem chodzi o coś ważniejszego niż jakaś impreza czy wypad do kina ze znajomymi. To urodziny mojej przyjaciółki, Briany. Ona jest w bardzo podobnej sytuacji do mojej. Wiecznie zajęci rodzice. Uwierzycie, że nawet nie pojawią się na jej osiemnastych urodzinach ? To okrutne ! Moi rodzice są identyczni. W prawdzie płacą moją część pieniędzy na prezent, jeden plus. Zawsze składamy się na prezent urodzinowy dla kogoś z naszej paczki. Dla dziewczyny prawdziwą sztuką jest moda, więc Jackob, nasz przyjaciel i równocześnie chłopak Briany wymyślił aby zakupić jej przepiękną sukienkę, w której na pokazie mody pokazała się Kristina Romanova we własnej osobie. Wiadomo ile takie ciuchy noszone przez modelki kosztują, ale czego nie robi się dla przyjaciół.
Wracając do mojej pracy. Jackob mówił, że to młodsza siostra jakiegoś jego kumpla. Może nie będzie tak źle. W prawdzie jestem jedynaczką, ale kocham dzieci. Miałam na sobie tylko zwiewną błękitną sukienkę więc chłodny powiew wiatru sprawił, że przeszedł mnie dreszcz. Podeszłam do białego, dużego domu, a i tak dwa razy mniejszego niż mój. Zadzwoniłam dzwonkiem i potarłam ramiona by pozbyć się gęsiej skórki.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się kobieta otwierając drzwi. - Emma, tak ?
- Tak, to ja. - odwzajemniłam uśmiech.
- Zapraszam. - wpuściła mnie do środka. Wnętrze domu było na prawdę ładnie zagospodarowane. Jesne ściany sprawiały dość chłodne wrażenie, ale ocieplały je dębowe meble i czerwone dodatki, a także duży, kamienny kominek.
- Mów mi Pattie, a tam siedzi Jazzy. - wskazała na małą blondyneczkę bawiącą się lalkami na dywanie. - Mam też syna, może go znasz. - ruszyła w kierunku schodów na górę i weszła po nich. Zgaduję, że chciała zawołać swojego syna.
Podeszłam spokojnie do dziewczynki, a ta posłała mi dziecięcy uśmiech.
- Hej mała. Nazywam się Emma. - pogłaskałam ją po głowie. - Będę się tobą zajmować w czasie kiedy twoja mamusia pójdzie do pracy.
- Dobrze, a pobawisz się ze mną ? - powiedziała wyjątkowo wyraźnie jak na tak małe dziecko. Skinęłam głową zgadzając się i zajęłam miejsce obok dziewczynki. Wzięłam do ręki pierwszą lepszą zabawkę gdy do pokoju weszła pani Pattie ze swoim synek. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do nich.
- To jest Jason. - oznajmiła Pattie. - Zostawiam was i już znikam. Pa dzieciaki ! - rzuciła i wyszła z domu.
Odwróciłam się od chłopaka i podeszłam do Jazzy. Myślicie, że go nie znałam ? Może i nie należał do szkolnej elity, ale to jest Jason McCann, jego każdy zna.
- Kto by pomyślał. Najbogatsza laska ze szkoły u mnie w domu. - zaśmiał się chłopka zajmując miejsce obok mnie na kanapie.
- Kto by pomyślał. Ja w domu chłopaka, na którego widok każda laska jest wilgotna.- wzruszyłam ramionami.
Jason wybuchnął śmiechem słysząc mój komentarz. To było AŻ takie śmieszne ? Serio ?
- Już cię lubię Em. - założył ręce za głowę i oparł się plecami o oparcie skórzanej kanapy.
- Jestem Emma to po pierwsze, a po drugie to skąd w ogóle znasz moje imie ? - założyłam nogę na nogę.
- Cała szkoła cię zna, nie należysz przecież do 'prostaków', a wręcz przeciwnie. - objaśnił nawet na mnie nie patrząc.
Czemu on tak uważał ? Nie należałam do elity, tak mi się wydaje. O nie.. czy jeżeli wchodzisz do szkoły, a dosłownie każdy ci się przygląda i wita z tobą to znaczy, że należysz do tak zwanych popularsów ?
- Może i masz mnie za milionerkę, ale wcale tak nie jest. - zarzuciłam włosami i klęknęłam obok bawiącej się Jazzy.
- Więc jak jest ? - zbliżył się do mnie chłopak.
- Nie twój interes. - burknęłam i zajęłam się zabawą z dziewczynką.
- Skoro zaczęłaś to dokończ. - syknął kładąc swoją dłoń niemalże pomiędzy moimi nogami. Co on robi ? Myśli, że ja Emma Morgan latam za nim jak inne panny ze szkoły ? Nigdy.
- Nie dotykaj mnie ! - wrzasnęłam. Mała Jazzy spojrzała na mnie zdziwiona, a potem na Jasona.
- Zajmij się zabawą Jazzy. - uśmiechnął się do niej Jason. Gdy dziewczynka odwróciła wzrok chłopak zabrał ode mnie rękę.
- Nawet cię nie tknę jeśli mi opowiesz jak to w końcu z tobą jest. - puścił mi oczko.
- To nie jest twój interes. - zaciągnęłam moją podwiniętą sukienkę.
- Więc dobrze.. - zachichotał po czym koniuszkiem palca dotknął mojego uda przesuwając go ku górze.
- Zabieraj łapy ! - strząsnęłam jego dłoń.
Jason zaśmiał się i wstał na równe nogi. - Chyba nikt cię dawno nie przeleciał, bo jesteś taka spięta.
Podniosłam się natychmiast i zacisnęłam dłonie w pięści - Ty piep---
Nie kończyłam gdyż zauważyłam, że Jazzy przygląda nam się z uwagą. Nie chciałam wyrażać się w ten sposób przy dziecku. Nie zwracając już uwagi na Jasona zajęłam się zabawą z dziewczynką. Usłyszałam kroki na schodach, chłopak pewnie poszedł do siebie i bardzo dobrze. Nie jest mi do niczego potrzebny. Jeśli cały ten tydzień ma właśnie tak wyglądać to ja się chyba załamię. Myśl o Brianie.. To wszystko dla niej. W sumie to to tylko parę dni. Każdego z nich po 5 godz. wytrzymam. A co jeśli Jason uczepi się mnie także w szkole ? To byłby koszmar..
Jason zostawił mnie i Jazzy same, na szczęście. Mówił, że gdzieś wychodzi, ale co mnie to niby obchodzi ? Nie jestem jego niańką !
*ding-dong*
- Zaraz wracam. - posłałam sympatyczny uśmiech Jazzy bardzo skupionej na telewizji.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Do mieszkania wbiegła Pattie. Już ? Już minęło 5 godzin ? Spojrzałam na zegar ścienny - 20:15. Rzeczywiście.  
- Dziękuję ci Emma. - odstawiła jakieś torby na blat w kuchni. - Gdzie Jason ? 
- Gdzieś wyszedł. - wskazałam kciukiem za siebie pokazując na drzwi wyjściowe. 
Pattie skinęła głową. - Zjesz z nami ? 
- To bardzo miłe, ale nie dziękuję. - opuszkami palców przejechałam po swoich włosach. - Powinnam już iść. 
- Dobrze. Jutro punkt 15. - przypomniała mi Pattie. 
Pomachałam jej na pożegnanie i opuściłam dom McCann'ów
******
Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam w stronę budzika. Była 7:00. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarną bokserkę i szorty. Poszłam do swojej prywatnej łazienki i tam ubrałam się w naszykowane przed momentem ubrania. Podeszłam do lusterka i przemyłam twarz zimną wodą. Następnie rozczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Z szuflady wyciągnęłam bandamkę, którą przewiązałam sobie dookoła głowy i już byłam praktycznie gotowa. Jeszcze tylko podkreśliłam oczy eyeliner'em i pomalowałam rzęsy tuszem.
Zbiegłam po schodach na dół i zastałam pusty dom. Na stole w kuchni leżałam jedynie karteczka :
"Wyjechaliśmy o 5 rano. Nie chcieliśmy cię budzić, wyglądałaś na zmęczoną. Wracamy za dwa tygodnie. Kochamy Cię - Mama i tata xoxo"

Włożyłam na stopy czerwone trampki na koturnach, a na ramiona zarzuciłam jeansową katankę i bez śniadanie wyszłam z domu, który zamknęłam na trzy spusty. Szkodo by było gdyby ktoś dostał się do naszej posiadłości. Są tu setki bardzo cennych rzeczy. 
Po około 10 minutach drogi dotarłam do szkoły. Wystarczyło, że weszłam do budynku, a wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Zawsze tak było, ale tym razem wyglądało to podejrzanie. Słyszałam jakieś szepty, żadnego "Cześć" ? Nic ? Tylko szepcą.. 
- Hej, Emma ! - usłyszałam donośne głosy za sobą. Odwróciłam się na pięcie i spostrzegłam Briane i Beth pędzące w moją stronę. 
- Cześć kochane. - cmoknęłam je delikatnie w policzek. 
Dziewczyny wzięły mnie pod pachę. Jedna z prawej strony, a druga z lewej. To taki nasz można powiedzieć zwyczaj. Kiedy tak właśnie idziemy, a ludzie na nas spoglądają czujemy sie dominujące. Fantastyczne uczucie ! Doszłyśmy do swoich szafek i każda wyciągnęłam książki na właśnie rozpoczynająca sie lekcję. 
- Widzimy się w stołówce. - rzuciłam i poszłam w stronę swojej klasy. Niestety, rzadko zdarza się żebyśmy miały wspólnie lekce, jak już to tylko z jedną z nich. Nigdy wszystkie trzy nie spotykamy się na lekcjach.
Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce i rzuciłam na nią książki. Biologia - suuuper... Westchnęłam znudzona i podparłam twarz rękoma wlepiając się w punkt przed sobą. Nagle poczułam kogoś obok siebie.
- Dzień dobry. - cmoknął mnie w skroń i zajął miejsce w ławce za mną.
- Cześć Jackob. - posłałam mu promienny uśmiech. Tylko z Jackob'em widuje się na wielu lekcjach np. biologii, chemii, geografii i matematyce.
Zmęczona już tą lekcją oparłam głowę o blat ławki i zaczęłam odliczać minuty do dzwonka. Gdy rozbrzmiał jego dźwięk chciałam paść na kolana i podziękować Bogu, że wysłuchał moich modłów. Zgarnęłam książki i wyszłam z klasy. Po chwili dogonił mnie Jackob. 

- Jak tam w pracy ? - szturchnął mnie lekko przez co straciłam równowagę. 
- Ogólnie dobrze. Jest tylko jeden minus, a konkretnie Jason McCann - włożyłam ręce i zaczęłam mrużyć oczy. 
- Mówiłem, że to u mojego znajomego. - podeszliśmy do mojej szafki, a Jackob oparł się o nią bokiem.
- Nie sądziłam, że jesteś w tak bliskich kontaktach z McCann'em. - przewróciłam oczami. 
- Przyjaźnimy się już jakiś czas. - otworzył moją szafkę i wyręczył mnie z wkładania do niej książek.
- Mój przyjaciel przyjaźni się z McCann'em ? A to dopiero historia. - zadrwiłam z niego i ruszyłam w kierunku stołówki.
Wchodząc do sali, w której znajdowała się stołówka znów przyciągam wzrok wielu osób. Co jest ? Pokręciłam głową i podeszłam do stolika, przy którym zawsze siedzimy. Ja, Briana, Beth i nasz 'rodzynek' Jackob.
Zamurowało mnie kiedy zobaczyłam, że przy stoliku naprzeciwko naszego siedzi grupka chłopaków wliczając w to Jasona. Trzymał na kolanach jakąś plastikową Barbie. Wszędzie rozpoznam tę farbowana blond grzywę. To ta suka Jady Rudd. Nie mam pojęcia czemu tak bardzo mnie nienawidzi, ale to sprawia, że ja nienawidzę jej z podwojoną siłą. Przyglądałam się ja delikatnie czochra jego idealnie ułożone włosy ciągnąc przy tym za ich końcówki. Co jakąś chwilę zjeżdżała dłonią w dół po jego umięśnionym brzuchu chichocząc przy tym. Brzmiała tak jakby właśnie uprawiała seks i była bliska szczytowania. Blond larwa !
- Hej ! Emma, jesteś z nami ? - Beth zaczęła wymachiwać rękoma przed moimi oczami.
Briana stanęła obok mnie i spojrzała w tym samym kierunku - Komu sie tak przyglądasz ? Patrzysz na Austina, a może na Nicka, albo wiem na McCann'a !  - zapiszczała tak głośno, że sam McCann na nas spojrzał, ale ta suka Jady od razu skierowała jego twarz w swoją stronę.
Usiadłam zawstydzona na swoim miejscu - Dziewczyny, siadajcie ! - pisnęłam cienkim głosikiem.
Obie zajęły miejsce po obu moich stronach.
- O co chodzi z McCann'em ? - skrzyżowała ręce na piersi Beth.
- Przepraszam, co ? - udamawiałam, że nie usłyszałam pytania. 

- To ! - zirytowała się Briana. - Miałyśmy ci nie mówić, ale krążą plotki, że widziano jak wieczorem wychodzisz on niego z domu. To tylko plotki, prawda?