poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter 11.

Now we're on the bed in my room 
And I'm about to fill his shoes 
But you say 'no'
~ The 1975 ~ 


Nie pozwolę się tak traktować, jasne? To nie moja wina, że ON nie umie nawet udawać związku. Co by było gdybyśmy naprawdę byli razem? O czy ja w ogóle mówię, przecież to nie jest realne.
Plus, gdyby nie patrzeć to ja ratuję mu dupę przed Jady, która mimo tego, że cała szkoła żyje w przekonaniu, że ja i Jason jesteśmy razem do niego zarywa. Czy ta dziwka siadałaby mu na kolanach i obmacywała jego kutasa nawet jakby miał na palcu obrączkę? Szczerze? Myślę, że robiłaby to nawet na jego ślubie. Suka.
- Emma! - usłyszałam z dołu głos ojca.
Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez drzwi na korytarz.
- Tak? - zawołałam.
- Pozwól na moment.
Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół do salonu gdzie tata oglądał rozgrywki piłki nożnej.
- Co tam? - spytałam. 
Ojciec przewracał w dłoni słuchawką telefonu stacjonarnego.
- Pani McCann dzwoniła. Pytała czy mogłabyś zająć się dziś Jazzy.
- Jazzy ma brata. - skrzyżowałam ręce na piersi.
Przepraszam? Jason nie był łaskaw zająć się siostrą? 
- Który wychodzi. - odparł tata.
- Skąd wiesz, że ja nie wychodzę? - mruknęłam z grymasem.
- Wychodzisz. Do domu McCannów, nie bądź niegrzeczna. - spojrzał na mnie srogo przez co poczułam sie jak mała dziewczynka.
Wycofałam się z pokoju i pobiegłam na górę przygotować się, także emocjonalnie, na wyjście do domu Jasona.

*****
- Bardzo ci dziękuję Em. - uśmiechnęła się ciemnowłosa, niziutka kobieta zarzucając torbę na ramię.
- Emma. - poprawiłam ją, nie lubię być nazywana Em.
- Opieka nad Jazzy to przyjemność. - posłałam dziewczynce słodki uśmiech. 
Kobieta wyminęła mnie idąc do łazienki, a ja kucnęłam obok małej blondyneczki siedzącej na kanapie i bawiącej się figurkami rożnych zwierząt.
- Mamy dla siebie całe trzy godziny, co chciałabyś robić? - uniosłam brwi.
- Bądź księżniczka Delphin. - zachichotała podając mi figurkę różowego kucyka w spódniczce baletnicy.
Mogę być szczera? Nigdy nie wyrosłam z zabawy zabawkami. Wielokrotnie kiedy grzebałam w pudełku ze swoimi starymi rzeczami i natknęłam się na jakąś rozczochraną i brudną lalkę Barbie miałam ochotę grzebać dalej i znaleźć do niej zestaw mebli, które tata przywiózł mi z podróży gdy miałam sześć lat. Wtedy jednak przypominała mi się historia Briana Haltera, który w wieku piętnastu lat był posiadaczem jednej z największych kolekcji klocków Lego. Kiedy tylko jego sekrecik wyszedł na jaw pisali o nim chyba na każdym portalu społecznościowym. Co prawda chłopak krótko był pośmiewiskiem, bo już za kilka miesięcy odkryto żenujący sekrecik innej osoby i jej niszczono życie. Ludzie są okropni, racja? Gorsze jest to, że w większości przypadków ja także należałam do tej okrutniej części ludności. Tak, zdarzało się, że przyklejałam znajomym na plecy karteczki z napisem "Uszczypnij mnie" albo wylewałam atrament z długopisu na krzesło dziewczyny wiedzącej przede mną na matmie. Może gdyby nie kilka drobnych wybryków nie byłabym teraz jedną z popularnych osób w szkole i może nie siedziałabym właśnie w domu Jasona McCanna, który cały świat ma za nic i widzi tylko czubek własnego nosa. Cóż, życie nie zawsze jest różowe.  
- Mamo! - usłyszałam wołanie i dźwięk stóp uderzających o stopnie schodów.
Podniosłam się szybko i odwróciłam w stronę klatki schodowej. Jason przeskoczył kilka ostatnich schodków i staną jak wryty wpatrując się we mnie.
Pattie wybiegła z łazienki i zerknęłam to na syna, to na mnie.
- Co ona tu robi? - skinął na mnie głową.
Mam imię panie McCann, już go nie pamiętasz?
- Jason, to Emma. - zdziwiła się jego mama. - Ja muszę iść na spotkanie służbowe ty wychodzisz nie wiadomo gdzie, więc Emma zajmie się Jazzy. - kobieta wzruszyła ramionami po czym podeszła do córki, cmoknęła ja z domu i opuściła dom.
Jason skrzyżował ręce na piersi.
- Znowu pomyślisz, że jestem nieodpowiedzialny i ty musisz przychodzić opiekować się małą?
- Ja wiem, że jestem nieodpowiedzialny. - mruknęłam odwracając się i wróciłam do zabawy z dziewczynką.
Chłopak stał w miejscu patrząc się na nas, a raczej na mnie, jakbym właśnie spadła z księżyca. Jestem radioaktywna i świecę na zielono? To krępujące. Ten jego przeszywający wzrok. Jakby chciał przewiercić mnie nim na wylot. Tylko po co?
- Gapisz się na mnie jak na kretynkę. - szepnęłam nie patrząc na niego.
- Zastanawiam się czy warto przeprosić tę kretynkę. - odpowiedział tak jakby uczył się tego zdania na pamięć.
Spojrzałam szybko na niego.
- Może warto. Mogę ci się przydać. - wzruszyłam ramionami.
- Chodź ze mną na górę. - nie czekając na moją odpowiedź pokonał już kulka stopni.
Kiwnęłam do Jazzy by zaczekała momencik i podeszłam na schodów.
- Nie byłeś umówiony? - krzyknęłam za nim.
- Nie ważne. - odkrzyknął.
No okay, jak chcesz.
Weszłam do pokoju Jasona, w którym panował całkowity nie ład. Czy tędy przeszło tornado? Tylko brakuje krowy przewieszonej przez żyrandol i to byłoby pewne.
- Wymyśliłem nowy układ. - usiadł na swoim obrotowym krześle i odwrócił się na nim przodem do mnie.
- Słucham. - westchnęłam siadając na skraju łóżka gdyż reszta była zajęta przez jego porozrzucane ciuchy.
- Ludzie nie wierzą w nasz "związek" - tu palcami zrobił cudzysłów w powietrzu. - bo jesteśmy mało realistyczni.
- I? - uniosłam ręce by podkreślić pytanie.
- Bądźmy parą, prawdziwą parą.
Szczęka mi opadła.
- Co? - prychnęłam. - Żartujesz.
- Nie. - podniósł się z krzesła. - To byłby związek bez miłości, całkowicie pozbawiony wad, ale prawdziwy.
Westchnęłam krzyżując ręce na piersi. Kiepski plan.
- A jeśli ci się podobam?
- Śmieszne. - prychnął. - Gorzej jeśli ja tobie się podobam.
- Śmieszne.
- Widzisz? Związek pozbawiony uczuć. Ludzie w to uwierzą. - uśmiechnął się lekko. - Bo ustawiać sobie status "W związku.", a pokazać, że jest się w prawdziwym związku to dwie różne sprawy.
- Ale to do tej pory robiliśmy. Pokazywaliśmy światu, że jesteśmy w związku. - także wstałam z łóżka i podeszła bliżej Jasona. - Co teraz ma być inaczej?
- Wszystko. Będziemy zawsze blisko siebie, wychodzić popołudniami do kina, całować się publicznie, uprawiać seks i..
- Co?! - niemal wrzasnęłam. - Ty chcesz mnie tylko zaciągnąć do łóżka!
- Nie. - pokręcił szybko głową. - To związek czysto fizyczny bez emocji.
Dotknęłam swojego czoła. Czy ja śnię? Jeśli tak to to koszmar, czekajmy aż zaraz przez okno wskoczy nam do pokoju Voldemrt i stwierdzi, że chce się dołączyć do naszego układu.
- Przysięgam, że to wszystko będzie bez znaczenia. - dodał Jason.
Bez znaczenia. Miłość bez znaczenia, miłość bez miłości.
- Stoi.
______________________________________________________
Hejka naklejka ♥ Wróciłam, rozumienie? Jest mi przykro, nie planowałam tak długiej nieobecności. To miało być zupełnie inaczej. Powiedziałam sobie; dobra, zrobię sobie miesiąc przeryw, dwa miesiące, trzy miesiące, cztery.. i bardzo mi z tego powodu przykro. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział, że mam nadzieję, że już na początku grudnia. Wpadłam na genialną dalszą fabułę po obejrzeniu pewnego filmu i mam nadzieję, że wam się przypodoba.
Jeśli nie chcecie czytać, bo stwierdzicie, że oh zostawiłam was na ponad pół roku to już nie warto to bardzo mi przykro, ale wiem, że ja tutaj jestem sama sobie winna. Jednak zamierzam skoczyć to ff, a z wami będzie mi lepiej. Kocham, Angie xo