Yeah, shorty got down to come and get me
Yeah, I got so caught up I forget she told me
Yeah, cause if my girl new it'd be best to hold me..
~ Usher ~
~ Emma POV ~
*Dzień urodzin Briany*
Ubrana w swoją idealnie dopasowaną, czerwoną sukienkę bez ramiączek po raz ostatni przeglądałam się w lusterku poprawiając makijaż. Nakładałam kolejną warstwę błyszczyka na usta gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Robiąc ponętną minę do swojego odbicia w lusterku przeczesałam palcami włosy i zbiegłam na dół by otworzyć drzwi. W progu stanął nie kto inny jak Jason, ubrany w czarne spodnie i szarobiałą koszulkę w serek, a na stopach miał szare Supry. Oparty o futrynę drzwi zmierzył mnie wzrokiem przygryzając przy tym wargę.
- Hey? - machnęłam ręką przed tego twarzą gdy zatrzymał wzrok w połowie mojego ciała i wyglądał jak sparaliżowany.
- Yh.. cześć. - wymamrotał odchylając łopatki do tyłu i zmierzając wzrokiem w niewiadomym kierunku.
Zaśmiałam się przewracając oczami. Ubrałam czarną marynarkę i schylając się po swoje czarne buty na obcasach. Wkładając na stopy swoje niewymownie wysokie szpilki podchodząc do Jasona była równa z nim. Dopóki się nie wyprostował, ugh. Wiecznie niska ja.
- Hey? - machnęłam ręką przed tego twarzą gdy zatrzymał wzrok w połowie mojego ciała i wyglądał jak sparaliżowany.
- Yh.. cześć. - wymamrotał odchylając łopatki do tyłu i zmierzając wzrokiem w niewiadomym kierunku.
Zaśmiałam się przewracając oczami. Ubrałam czarną marynarkę i schylając się po swoje czarne buty na obcasach. Wkładając na stopy swoje niewymownie wysokie szpilki podchodząc do Jasona była równa z nim. Dopóki się nie wyprostował, ugh. Wiecznie niska ja.
Podchodząc do samochodu Jason otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam okrążył go siadając za kierownicą. Usiadłam wygodnie w fotelu obciągając moją sukienkę w dół.
- Nie wyglądam zbyt.. elegancko? - spojrzałam no swoje odbicie w bocznym lusterku.
- Nie. - odpowiedział oschle Jason skupiając swój wzrok na drodze.
- Nie wyglądam zbyt.. elegancko? - spojrzałam no swoje odbicie w bocznym lusterku.
- Nie. - odpowiedział oschle Jason skupiając swój wzrok na drodze.
Ah tak, obojętny Jason wrócił. Westchnęłam pod nosem i odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na zagłówku fotela.
W nieco niezręcznej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Dom Briany pokryty był najróżniejszymi ozdobami, a z jego wnętrza wydobywała się głośna muzyka. Bri zawsze miała dobry gust co do muzyki, więc nigdy żaden z jej gości nie musiał się martwić o nagłośnienie i tego typu sprawy. Weszliśmy obejmując się nieśmiało do wielkiego domu. Jason zaczął rozglądać się po wnętrzu, nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej tu był. Ja jedynie wyszukiwałam w tłumie ludzi kogoś z moich znajomych. Po chwili poczułam dodatkową parę dłoni na mojej tali, przez co aż odskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam roześmianego Jackob'a witającego się z Jason'em, który również nie ukrywał rozbawienia. Zaśmiałam się cicho podchodząc do nich.
- Cześć Jackob. - cmoknęłam jego policzek. - Gdzie Briana?
- Jest w sypialni z Beth. Przymierza sukienkę. - uśmiechnął się.
- O nie! Nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - nie czekając na jego odpowiedź popędziłam w kierunku sypialni Bri. Wbiegłam kuśtykając w swoich wysokich butach na górę po schodach i udała się do pokoju, który znajdował się za białymi drzwiami z wygrawerowanym napisem "Królestwo małej księżniczki". Urocze prawda? Briana jest bardzo dziewczęca i przez to niezwykle urocza, Beth jest seks-bombą, a ja w naszej paczce jestem jak klej, który trzyma nas razem. Bez pukania otworzyłam drzwi i ujrzałam Brianę w granatowej, rozkloszowanej sukience tańczącą na środku pokoju. Widząc ją zasłoniłam usta dłonie będąc w stanie wyszeptać jedynie słodkie "Awww.."
- Emma! - krzyknęła Bri obejmując mnie mocno. - W końcu jesteś. Tak wam dziękuje za ten prezent, jesteście kochani. - mówiła z zachwytem w głosie całując mnie w policzek.
- Ciesze się, że ci sie podoba. - odwzajemniłam uścisk.
Zza Briany dostrzegłam uśmiechającą się Beth.
- Hey! Czemu nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - umieściłam ręce po obu stronach moich bioder.
- Nie mogłam się powstrzymać. - zaśmiała się wzruszając ramionami.
- Pff.. - sięgnęłam z łóżka poduszkę i rzuciłam nią w ciemnowłosą, a ta trafiła prosto w jej twarz i opadła na ziemię - Upss, nie mogłam się powstrzymać. - próbowałam naśladować jej głos i ruch ramion.
- To nie fair! - Beth podniosła poduszkę i rzuciła nią w moim kierunku.
- Dziewczyny, przestań--- Briana nie miała okazji dokończyć gdyż dostała jaśkiem w głowę.
Zasłoniłam usta dłonią śmiejąc się. - Przepraszam Bri.
- Przepraszasz? - uniosła brwi patrząc na mnie.
Zasłoniłam twarz rękoma widząc, że Briana zamierza uderzyć mnie poduszką i nie myliłam się. Po chwili dołączyła do nas także wiecznie roześmiana Anabeth.
- Spokój! - do moich uszy dobiegł męski głos na co natychmiastowo rzuciłam poduszkę na podłogę. Nasze spojrzenia powędrowały w kierunku drzwi w których stał Jackob, Jason i Austin.
- Co wy tu robicie? - skrzywiła się Briana.
- Wszyscy na was czekają. Chyba nie wypada, żeby jubilatka nie dotarła na swoją własną imprezę. - wymruczał Jackob opierając się o futrynę.
- Spokojnie, daj nam dziesięć minut. - przewróciłam na niego oczami.
- Dziesięć minut? Na pewno? - zachowanie Jason'a było co najmniej dziwne, prawda?
- Tak. - skinęła głową Beth.
- Okej, ale najpierw przejrzyjcie się w lustrze. - cała trójka się zaśmiała i opuścili sypialnię Briany.
Anabeth na ten komentarz od razu wbiegła do łazienki patrząc w lusterko. Po sekundzie wydobyła z siebie głośny krzyk.
Spojrzałam na Briana, a ona na mnie i także poszłyśmy do łazienki patrząc na swoje odbicie.
- Spójrzcie, mój make-up zapewne został na tej cholernej poduszce. - złościła się Beth ścierając palcem rozmazany tusz do rzęs.
Zaśmiałam się bezdźwięcznie, jednak widząc swoje włosy przestało mnie to bawić. Były rozczochrane i piały na cztery, albo nawet pięć stron świata.
Po doprowadzeniu się do porządku nasza trójka zeszła na dół gdzie było już pełno gości. Briana uśmiechnęła się na widok tego tłumu, setek prezentów i oczywiście nie zapominajmy o ogromnym, różowym torcie w jej ulubionym odcieniu. Każda z nas poszła w zupełnie innym kierunku, ja do Jason'a, Bri do Jackob'a, a Beth zapewne poflirtować z kimś. Przeciskałam się przez ludzi w poszukiwaniu 'mojego chłopaka', ale za nic w śmiecie nie mogłam go znaleźć.
- Emma! - usłyszałam krzyk za sobą. - Widziałaś Anabeth? - odwracając się zobaczyłam Austin'a.
- Przykro mi. - wzruszyłam ramionami. - A wiesz gdzie jest Jason?
- Tak, stoi z Jackob'em i Brianą przy barku. - wskazał za siebie kciukiem.
- Dziękuje. - pomachałam ku idąc w kierunku, w którym miał się znajdować Jason.
Hey, słyszeliście to? Austin szuka Anabeth. Czy tylko ja wyczuwam w tym coś dziwnego? Beth sie ucieszy, Austin to bardzo przystojny koleś i fajny chłopak. Kogoś takiego zawsze szukała.
- Hej Emi. - usłyszałam zbliżając się do barku, tak, to Jason.
- Cześć Jasy. - objęłam go.
Briana uśmiechnęła się uroczo patrząc na naszą dwójkę. - Jesteście taaacy słodcy.
- Bri, zostawmy 'taaakich słodkich' samych. - zaśmiał się Jackob pchając Bri na parkiet.
Gdy tylko zniknęli z pola widzenia odeszła od Jason'a siadając na taborecie. - Wiesz, Austin chyba lubi Beth.
- Wiem. - szatyn wzruszył ramionami jakby to nie było nic ciekawego.
- Jak to?
- Austin to mój przyjaciel, mówił mi to wieki temu. - usiadł obok mnie.
- Na prawdę? - zdziwiłam się, to rewelacyjnie. - Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Może dlatego, że wieki temu nie rozmawialiśmy ze sobą praktycznie w ogóle? - odpowiedział jakby pytaniem na pytanie.
Mimo to i tak cieszyłam się na samą myśl jak Beth będzie szczęśliwa gdy się o tym dowie.
- Wracam za chwilę. - rzucił Jason wstając i udając się na zewnątrz budynku.
Siedziałam całkiem sama przy barze i bawiłam się palemką przy moim drinku.
- O Emma, jesteś sama? - ktoś chwycił mnie od tyłu w tali.
- Chwilowo. - mruknęłam odwracając się. Moje oczy sie rozszerzyły gdy zobaczyłam przed sobą najbardziej nieskazitelny uśmiech na świecie. Troi. Chłopak usiadł obok mnie obejmując mnie jedną ręką.
- Co tam mała? - muszę przyznać, że poczułam od niego nie małą dawkę alkoholu, ale to Troi, on tak na mnie wpływał, że nie mogłam sie oprzeć.
- Huh, w porządku. - drgnęłam ramionami.
- Jason cię zostawił? Samą? Bez opieki? - wodził ręką po moim udzie i muskał ustami skórę na mojej szyi.
- Tssa. - wymruczałam uśmiechając się mimowolnie.
Czułam jak jego ciepłe wargi powoli kierują się wzdłuż mojej szczęki aż w pewnym momencie napotkały moje usta, które delikatnie musnął. Nim jednak zdążył posunąć się do czegokolwiek więcej ktoś mocno odepchnął go ode mnie sprawiając, że upadł na ziemię. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Jason'a poczerwieniałego ze złości. Podbiegłam do niego i oplotłam ręce wokół jego ramienia. - Jasy, nic nie się stało, uspokój się.
- Jak mam się kurwa uspokoić? - warknął wyrywając mi się. - Jakim prawem miałeś czelność dotknąć moją Emi?! - dał nacisk na "moją" co muszę przyznać sprawiło, że poczułam przyjemne ciepło w sercu, ale gdy tylko zobaczyłem, że Jason kopnął Troi'a od razu to uczycie zgasło. A gdzie zasada "Nie dobija leżącego"? Już nikt jej nie stosuje?
- Jason, przestań! - odciągnęłam go.
Chłopak z całej siły chwycił mnie za ramię i wyciągnął na zewnątrz.
- Co ty do cholery robisz? - krzyczał na cały regulator.
- Nic. Mi też się chyba od życia coś należy, prawda? - to nie było fair wobec mnie jeśli Jason robił co mu sie żywnie podoba, a ja miałam siedzieć jak głupia i na to patrzeć.
- Ale ty wszystko zepsujesz! Nasz plan, już ci nie zależy? - to był pierwszy raz kiedy widziałam Jason'a w takim stanie, na prawdę. Widząc jego drżące ciało poczułem sie winna, w końcu to moja wina, tak? Chociaż.. nie, to nie moja wina, ale JA jestem nauczona brania odpowiedzialności na siebie. Głupota.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzała w jego oczy, które powoli zaczęły nabierać tego samego karmelowego koloru co zwykle. - Uspokój się, okej?
Jason delikatnie dotknął moich dłoni po czym ściągnął je ze swojej twarzy. - Jadę do domu.
- Pożegnam się tylko z dziewczynami i jadę z tobą. - uśmiechnęłam się słabo.
- Sam jadę do domu. - to, że ode mnie odszedł byłoby za słabym określeniem, on po prostu przede mną uciekł. Genialnie, trafił mi się chłopak strzelający fochy. To się dobraliśmy, nie ma co.
- Jason! Jason zaczekaj! - goniłam go, ale niestety na marne. - Ugh, to idź!
Gdyby to jednak mogło się tak łatwo skończyć. Jason samowolnie zawrócił się i szedł krok w krok ze mną gdyby nigdy nic.
- Możesz jechać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Uspokój się. - wymruczał nade mną.
- Prosiłam cie o to samo chyba setki razy i co? I nic!
Jason zatrzymał mnie i odwrócił przodem do siebie przez co moja klatka piersiowa przylegała do jego. Szatyn nachylił się nade najbardziej jak to było możliwe, a gdy jego usta niemalże dotykały moich odsunął się kawałek.
- Uspokój się, Jady stoi przy bramie. - wyszeptał, a przy mówieniu tego krótkiego zdanie jego wargi dotykały mojej skóry. Wyjrzałam przez jego lewe ramię i rzeczywiście, była tam. Powiedziałabym, że wyglądała niczym lalka Barbie, ale nie chciałabym urazić żadnej z nich.
- Gdyby nie fakt, że ona tu jest pojechałbyś? - przygryzłam wargę.
Jason popatrzył na mnie z zastanowieniem wypisanym na twarzy. - Nie zadawaj głupich pytać, tylko chodź. - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swojego samochody stojącego na podjeździe.
- Cześć Jady. - pomachałam jej ze sztucznym uśmiechem na twarzy przechodząc obok. Ta larwa jedynie wywróciła na mnie oczami nie zaprzestając obściskiwania się z gościem, którego imienia nawet pewne nie znała.
Jason zaśmiała się pod nosem. - Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię takie wredne dziewczyny jak ty.
- To czuję, że się zaprzyjaźnimy. - szturchnęłam go łokciem w brzuch.
_____________________________________________________
Hejo ;* Już jestem! dla jednych "już" dla innych pewnie "dopiero". Jednak dla mnie to już :)
Wiem, wiem.. końcówka nie wyszła :/ Nie dopracowałam jej.. Jednak mam nadzieję, że przymróżycie na to oko xx
Ps. Nastąpiły niewielkie zmiany wśród bohaterów :)
W nieco niezręcznej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Dom Briany pokryty był najróżniejszymi ozdobami, a z jego wnętrza wydobywała się głośna muzyka. Bri zawsze miała dobry gust co do muzyki, więc nigdy żaden z jej gości nie musiał się martwić o nagłośnienie i tego typu sprawy. Weszliśmy obejmując się nieśmiało do wielkiego domu. Jason zaczął rozglądać się po wnętrzu, nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej tu był. Ja jedynie wyszukiwałam w tłumie ludzi kogoś z moich znajomych. Po chwili poczułam dodatkową parę dłoni na mojej tali, przez co aż odskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam roześmianego Jackob'a witającego się z Jason'em, który również nie ukrywał rozbawienia. Zaśmiałam się cicho podchodząc do nich.
- Cześć Jackob. - cmoknęłam jego policzek. - Gdzie Briana?
- Jest w sypialni z Beth. Przymierza sukienkę. - uśmiechnął się.
- O nie! Nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - nie czekając na jego odpowiedź popędziłam w kierunku sypialni Bri. Wbiegłam kuśtykając w swoich wysokich butach na górę po schodach i udała się do pokoju, który znajdował się za białymi drzwiami z wygrawerowanym napisem "Królestwo małej księżniczki". Urocze prawda? Briana jest bardzo dziewczęca i przez to niezwykle urocza, Beth jest seks-bombą, a ja w naszej paczce jestem jak klej, który trzyma nas razem. Bez pukania otworzyłam drzwi i ujrzałam Brianę w granatowej, rozkloszowanej sukience tańczącą na środku pokoju. Widząc ją zasłoniłam usta dłonie będąc w stanie wyszeptać jedynie słodkie "Awww.."
- Emma! - krzyknęła Bri obejmując mnie mocno. - W końcu jesteś. Tak wam dziękuje za ten prezent, jesteście kochani. - mówiła z zachwytem w głosie całując mnie w policzek.
- Ciesze się, że ci sie podoba. - odwzajemniłam uścisk.
Zza Briany dostrzegłam uśmiechającą się Beth.
- Hey! Czemu nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - umieściłam ręce po obu stronach moich bioder.
- Nie mogłam się powstrzymać. - zaśmiała się wzruszając ramionami.
- Pff.. - sięgnęłam z łóżka poduszkę i rzuciłam nią w ciemnowłosą, a ta trafiła prosto w jej twarz i opadła na ziemię - Upss, nie mogłam się powstrzymać. - próbowałam naśladować jej głos i ruch ramion.
- To nie fair! - Beth podniosła poduszkę i rzuciła nią w moim kierunku.
- Dziewczyny, przestań--- Briana nie miała okazji dokończyć gdyż dostała jaśkiem w głowę.
Zasłoniłam usta dłonią śmiejąc się. - Przepraszam Bri.
- Przepraszasz? - uniosła brwi patrząc na mnie.
Zasłoniłam twarz rękoma widząc, że Briana zamierza uderzyć mnie poduszką i nie myliłam się. Po chwili dołączyła do nas także wiecznie roześmiana Anabeth.
- Spokój! - do moich uszy dobiegł męski głos na co natychmiastowo rzuciłam poduszkę na podłogę. Nasze spojrzenia powędrowały w kierunku drzwi w których stał Jackob, Jason i Austin.
- Co wy tu robicie? - skrzywiła się Briana.
- Wszyscy na was czekają. Chyba nie wypada, żeby jubilatka nie dotarła na swoją własną imprezę. - wymruczał Jackob opierając się o futrynę.
- Spokojnie, daj nam dziesięć minut. - przewróciłam na niego oczami.
- Dziesięć minut? Na pewno? - zachowanie Jason'a było co najmniej dziwne, prawda?
- Tak. - skinęła głową Beth.
- Okej, ale najpierw przejrzyjcie się w lustrze. - cała trójka się zaśmiała i opuścili sypialnię Briany.
Anabeth na ten komentarz od razu wbiegła do łazienki patrząc w lusterko. Po sekundzie wydobyła z siebie głośny krzyk.
Spojrzałam na Briana, a ona na mnie i także poszłyśmy do łazienki patrząc na swoje odbicie.
- Spójrzcie, mój make-up zapewne został na tej cholernej poduszce. - złościła się Beth ścierając palcem rozmazany tusz do rzęs.
Zaśmiałam się bezdźwięcznie, jednak widząc swoje włosy przestało mnie to bawić. Były rozczochrane i piały na cztery, albo nawet pięć stron świata.
Po doprowadzeniu się do porządku nasza trójka zeszła na dół gdzie było już pełno gości. Briana uśmiechnęła się na widok tego tłumu, setek prezentów i oczywiście nie zapominajmy o ogromnym, różowym torcie w jej ulubionym odcieniu. Każda z nas poszła w zupełnie innym kierunku, ja do Jason'a, Bri do Jackob'a, a Beth zapewne poflirtować z kimś. Przeciskałam się przez ludzi w poszukiwaniu 'mojego chłopaka', ale za nic w śmiecie nie mogłam go znaleźć.
- Emma! - usłyszałam krzyk za sobą. - Widziałaś Anabeth? - odwracając się zobaczyłam Austin'a.
- Przykro mi. - wzruszyłam ramionami. - A wiesz gdzie jest Jason?
- Tak, stoi z Jackob'em i Brianą przy barku. - wskazał za siebie kciukiem.
- Dziękuje. - pomachałam ku idąc w kierunku, w którym miał się znajdować Jason.
Hey, słyszeliście to? Austin szuka Anabeth. Czy tylko ja wyczuwam w tym coś dziwnego? Beth sie ucieszy, Austin to bardzo przystojny koleś i fajny chłopak. Kogoś takiego zawsze szukała.
- Hej Emi. - usłyszałam zbliżając się do barku, tak, to Jason.
- Cześć Jasy. - objęłam go.
Briana uśmiechnęła się uroczo patrząc na naszą dwójkę. - Jesteście taaacy słodcy.
- Bri, zostawmy 'taaakich słodkich' samych. - zaśmiał się Jackob pchając Bri na parkiet.
Gdy tylko zniknęli z pola widzenia odeszła od Jason'a siadając na taborecie. - Wiesz, Austin chyba lubi Beth.
- Wiem. - szatyn wzruszył ramionami jakby to nie było nic ciekawego.
- Jak to?
- Austin to mój przyjaciel, mówił mi to wieki temu. - usiadł obok mnie.
- Na prawdę? - zdziwiłam się, to rewelacyjnie. - Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Może dlatego, że wieki temu nie rozmawialiśmy ze sobą praktycznie w ogóle? - odpowiedział jakby pytaniem na pytanie.
Mimo to i tak cieszyłam się na samą myśl jak Beth będzie szczęśliwa gdy się o tym dowie.
- Wracam za chwilę. - rzucił Jason wstając i udając się na zewnątrz budynku.
Siedziałam całkiem sama przy barze i bawiłam się palemką przy moim drinku.
- O Emma, jesteś sama? - ktoś chwycił mnie od tyłu w tali.
- Chwilowo. - mruknęłam odwracając się. Moje oczy sie rozszerzyły gdy zobaczyłam przed sobą najbardziej nieskazitelny uśmiech na świecie. Troi. Chłopak usiadł obok mnie obejmując mnie jedną ręką.
- Co tam mała? - muszę przyznać, że poczułam od niego nie małą dawkę alkoholu, ale to Troi, on tak na mnie wpływał, że nie mogłam sie oprzeć.
- Huh, w porządku. - drgnęłam ramionami.
- Jason cię zostawił? Samą? Bez opieki? - wodził ręką po moim udzie i muskał ustami skórę na mojej szyi.
- Tssa. - wymruczałam uśmiechając się mimowolnie.
Czułam jak jego ciepłe wargi powoli kierują się wzdłuż mojej szczęki aż w pewnym momencie napotkały moje usta, które delikatnie musnął. Nim jednak zdążył posunąć się do czegokolwiek więcej ktoś mocno odepchnął go ode mnie sprawiając, że upadł na ziemię. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Jason'a poczerwieniałego ze złości. Podbiegłam do niego i oplotłam ręce wokół jego ramienia. - Jasy, nic nie się stało, uspokój się.
- Jak mam się kurwa uspokoić? - warknął wyrywając mi się. - Jakim prawem miałeś czelność dotknąć moją Emi?! - dał nacisk na "moją" co muszę przyznać sprawiło, że poczułam przyjemne ciepło w sercu, ale gdy tylko zobaczyłem, że Jason kopnął Troi'a od razu to uczycie zgasło. A gdzie zasada "Nie dobija leżącego"? Już nikt jej nie stosuje?
- Jason, przestań! - odciągnęłam go.
Chłopak z całej siły chwycił mnie za ramię i wyciągnął na zewnątrz.
- Co ty do cholery robisz? - krzyczał na cały regulator.
- Nic. Mi też się chyba od życia coś należy, prawda? - to nie było fair wobec mnie jeśli Jason robił co mu sie żywnie podoba, a ja miałam siedzieć jak głupia i na to patrzeć.
- Ale ty wszystko zepsujesz! Nasz plan, już ci nie zależy? - to był pierwszy raz kiedy widziałam Jason'a w takim stanie, na prawdę. Widząc jego drżące ciało poczułem sie winna, w końcu to moja wina, tak? Chociaż.. nie, to nie moja wina, ale JA jestem nauczona brania odpowiedzialności na siebie. Głupota.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzała w jego oczy, które powoli zaczęły nabierać tego samego karmelowego koloru co zwykle. - Uspokój się, okej?
Jason delikatnie dotknął moich dłoni po czym ściągnął je ze swojej twarzy. - Jadę do domu.
- Pożegnam się tylko z dziewczynami i jadę z tobą. - uśmiechnęłam się słabo.
- Sam jadę do domu. - to, że ode mnie odszedł byłoby za słabym określeniem, on po prostu przede mną uciekł. Genialnie, trafił mi się chłopak strzelający fochy. To się dobraliśmy, nie ma co.
- Jason! Jason zaczekaj! - goniłam go, ale niestety na marne. - Ugh, to idź!
Gdyby to jednak mogło się tak łatwo skończyć. Jason samowolnie zawrócił się i szedł krok w krok ze mną gdyby nigdy nic.
- Możesz jechać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Uspokój się. - wymruczał nade mną.
- Prosiłam cie o to samo chyba setki razy i co? I nic!
Jason zatrzymał mnie i odwrócił przodem do siebie przez co moja klatka piersiowa przylegała do jego. Szatyn nachylił się nade najbardziej jak to było możliwe, a gdy jego usta niemalże dotykały moich odsunął się kawałek.
- Uspokój się, Jady stoi przy bramie. - wyszeptał, a przy mówieniu tego krótkiego zdanie jego wargi dotykały mojej skóry. Wyjrzałam przez jego lewe ramię i rzeczywiście, była tam. Powiedziałabym, że wyglądała niczym lalka Barbie, ale nie chciałabym urazić żadnej z nich.
- Gdyby nie fakt, że ona tu jest pojechałbyś? - przygryzłam wargę.
Jason popatrzył na mnie z zastanowieniem wypisanym na twarzy. - Nie zadawaj głupich pytać, tylko chodź. - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swojego samochody stojącego na podjeździe.
- Cześć Jady. - pomachałam jej ze sztucznym uśmiechem na twarzy przechodząc obok. Ta larwa jedynie wywróciła na mnie oczami nie zaprzestając obściskiwania się z gościem, którego imienia nawet pewne nie znała.
Jason zaśmiała się pod nosem. - Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię takie wredne dziewczyny jak ty.
- To czuję, że się zaprzyjaźnimy. - szturchnęłam go łokciem w brzuch.
_____________________________________________________
Hejo ;* Już jestem! dla jednych "już" dla innych pewnie "dopiero". Jednak dla mnie to już :)
Wiem, wiem.. końcówka nie wyszła :/ Nie dopracowałam jej.. Jednak mam nadzieję, że przymróżycie na to oko xx
Ps. Nastąpiły niewielkie zmiany wśród bohaterów :)
Rozdział bardzo mi się podoba, na prawdę dużo się dzieje, a ta kłótnia i na końcu jak prawie ją pocałował.. ahhh! Pisz dalej, życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńA przy okazji chciałabym zaprosić Cię do mnie, gdyż udostępniłam właśnie pierwszy rozdział opowiadania i byłabym wdzięczna gdybyś zajrzała i powiedziała, co sądzisz. Pozdrawiam i z góry dziękuję :) // http://my-bloody-sky.blogspot.com/
świetny rozdział:) czekam sb na kolejny
OdpowiedzUsuńO mój boze, jacy oni są slodcy <3 kocham tego bloga, DOSLOWNIE. I dziekuje za powiadamianie.
OdpowiedzUsuńCzyta sie naprawdę plynnie i milo, nie moge sie po prostu oderwać. Ciekawe gdzie Jason zabierze Emi i co beda robic, wyczuwam tu cos ciekawego w nastepnym rozdziale. nie moge doczekac sie kolejnego!
Uwielbiam to !
OdpowiedzUsuń