wtorek, 10 września 2013

Chapter 3.

I'm better
So much better now
I see the light, touch the light
We're thogether now..



~ Emma POV ~

Obudził mnie dźwięk sms'a. Przetarłam zaspane oczy i wyciągnęłam rękę po telefon po czym odblokowałam go.
Od Nieznany: Plan - start! Jason. 
Szczerze? Bałam się. Bałam się reakcji innych. Może nawet trochę bałam się utraty reputacji, na która ciężko pracowałam.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Jak powinnam była wyglądać w takim dniu? Chciałam, żeby Jady miała być o co zazdrosna, ale nie mogłam wyglądać zbyt seksownie. W końcu to Jason McCann. Z górnej półki wyciągnęłam zwykłą białą koszulkę, a do tego jeansową kamizelkę i czarną, falbankową spódnice do połowy uda.  Ubrałam się w przyszykowane rzeczy i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi lodówki i wyciągnęłam z niej jogurt pitny, którym zalałam płatki zbożowe. Chodziłam po kuchni w kółko w miską płatków w rękach i nawet nie wzięłam ich do ust. Odstawiłam miseczkę i udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Tam założyłam swoje baleriny na nie za wysokich koturnach i wyszłam zamykając za sobą dom. Byłam tak zdenerwowana i przejęta tym wszystkich, że nawet nie odpowiadałam ludziom na ulicy "Dzień dobry". Pędziłam przed siebie prosto do szkoły. Wystarczyło, że weszłam na plac szkoły, a tradycyjnie wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie.
- Cześć Emma. - Świetnie wyglądasz! - Co słychać? -
Na mojej twarzy malował się uśmiech. W końcu, kto by się nie uśmiechał słysząc tak miłe powitania? Weszłam na pierwszy stopień schodów i nagle moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły. O futrynę drzwi prowadzących do wnętrza szkoły stał oparty Jason. Miał na sobie białą koszulkę z The Beatles, czarne spodnie, której ledwo co zakrywały mu tyłek i Supry w szarawym odcieniu.
- Czekałem na ciebie. - mrugnął do mnie i gestem dłoni zaprosił bliżej. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka, który objął mnie jedną ręką wokół tali i przyciągnął do siebie. W takiej oto pozycji weszliśmy do szkoły. Spodziewałam się.. no nie wiem. Szeptów, plotek lub coś w tym stylu, a tu.. cisza. Wszyscy spojrzeli na nas i z zaskoczenia większość z nich uchyliła delikatnie usta co sprawiło, że zaśmiałam się do siebie. Nigdy nie spodziewałabym się takiej reakcji.
- Emma! Hej! - usłyszałam krzyki w tyle - jak zawsze - nawoływały mnie Briana i Beth.
- Nie odwracaj się. - wysyczał cicho Jason gdy poczuł, że próbuje odwrócić się w ich kierunku.
- To moje przyjaciółki. One mogą znać prawdę. - posłałam mu zabójcze spojrzenie, ale oczywiście na niego to nie działało.
- Nikt nie może znać prawdy. - odpowiedział jakby to była sprawa oczywista. - Jeśli najbliżsi w to uwierzą, uwierzy każdy. - przyciągnął mnie bliżej siebie.
Przewróciłam oczami, lecz chłopak nie mógł tego zauważyć, gdyż bardziej zajęty był szczerzeniem ząbków do ludzi przechodzących obok naszej dwójki.
- Emma! - nagle poczułam mocny chwyt ciągnący mnie za ramię przez co wypadłam z objęć Jason'a - Oddamy ci ją za sekundkę. - spostrzegłam promienny uśmiech Beth kierowany do.. no cóż, mojego 'chłopaka'.
- Co ty do jasnej cholery wyrabiasz? - wrzeszczały na mnie chórem jednocześnie potrząsając.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
- Nic? - potrząsnęła głową Briana. - Przypomnij sobie wczorajszą rozmowę na stołówce. Pamiętasz? "Nic nie łączy mnie z McCann'em. Przysięgam, że to nic.." To twoje słowa. - dźgnęła mnie paznokciem w ramię.
Upss.. wpadka. Tak, tak właśnie wczoraj mówiłam. Spojrzałam na Jason'a, który widocznie się niecierpliwił.
-Kłamałam. - przełknęłam głośno ślinę.
- Rozumiem. - Beth westchnęła głęboko. - Chodź Briana, a ty jeśli myślisz, że możesz okłamywać przyjaciółki to się mylisz. - wskazała na mnie palcem.
Już chciałam za nimi pobiec i wyjaśnić, właściwie to skłamać wyjaśnienia, ale czyjeś ramiona złapały mnie mocno od tyłu. - Em, nie możesz. - poczułam na skórze oddech Jason'a.
- Jestem Emma, ile razy mam przypominać? - przewróciłam oczami.
- Dobrze, Emi. - potarł nosem mój kark.
- Co ty właściwie wyrabiasz? - skrzywiłam sie i odwróciłam od niego przodem nadal zostając w jego objęciach.
- Hej. Jesteśmy parą, zapomniałaś? - zaśmiał mi sie prosto w oczy. - Mam jeszcze tylko jedną prośbę.
- Tak? - zmarszczyłam brwi w pytającym geście i odsunęłam się delikatnie od niego, bo prawdę mówiąc brakowało mi już powietrza i przestrzeni.
- Mogłabyś być bardziej 'ponętna' przy mnie? To chyba nic trudnego i wiem, że potrafisz. - przejechał otwartą dłonią po moich włosach.
- Daj sobie spokój. - potrząsnęłam głową i ruszyłam do swojej szafki, a Jason za mną. - Jady jest tak głupia, że uwierzy nawet jeśli tylko zobaczy nas razem.
- Nie bądź tego taka pewna. - zamknął z trzaskiem moją szafkę gdy tylko zdążyłam wyciągnąć z niej dłonie. - Ona jest sprytna.

******
Nadszedł koniec trzeciej lekcji co oznaczało, że wszyscy zgromadzą się na stołówce. Znając możliwości Jason'a na pewno to jakoś wykorzysta, podle wykorzysta.
- O czym myślisz? - ktoś chwycił mnie za ramie jednocześnie wyrywając z zamyślenia.
-O niczym. Po prostu idę na stołówkę, jak zawsze jestem umówiona z dziewczynami i Jackob'em. - próbowałam dać mu swoim tonem do zrozumienia, że siadał z nimi i koniec kropka. Nie zamierzam odtrącać przyjaciół tylko po to, żeby poświęcać czas Jason'owi i jego choremu planu. Tak, weszłam w to, ale to wcale nie oznacza, że wolno mi zaniedbać najbliższych.
- Ah tak.. - westchnął przewracając oczami. Po czym zatrzymał się tym samym sprawiając, że i ja zastopowała i odwróciłam się do niego twarzą marszcząc brwi w pytającym geście. -Miałaś mi pomóc, tak? Jady jest podłą suką i wyrządziła już wiele krzywd ludziom, w tym tobie i mnie.
- Wiem, ale.. - miałam zamiar kontynuować, ale coś mi przeszkodziło. Poprawka - ktoś mi przeszkodził i to nie byle jaki ktoś. Korytarzem właśnie szedł sam Troi McClain. Ten chłopaka aww.. te jego złociste włosy i piękne orzechowe oczy. Wyglądał anielsko i taki właśnie był - anielski.
- Emma! Emma! - usłyszałam głos, który sprowadził mnie na ziemię.
- Hmm? - mruknęłam kręcąc głową.
- Pytałem czy masz plany na wieczór. - zobaczyłam przed sobą nieskazitelnie śnieżny uśmiech. Boże, czy ja śnię? Troi McClain, kapitan drużyny football'owej zaprosił mnie na randkę, na spotkanie, mnie?
- Tak! - wrzasnęłam klaszcząc w dłonie niczym stuknięta London Tipton z "Nie ma to jak hotel"
Jason słysząc to zbliżył się do naszej dwójki i objął mnie w pasie - O czym tak sobie gawędzicie słonko? - cmoknął mnie w czoło na co się skrzywiłam.
- Jesteś z McCann'em? - źrenice Troi'a gwałtownie się rozszerzyły.
- Tak blondasie. - warknął Jason. - Masz problem?
- Żaden. - westchnął i przewrócił oczami. - Wiesz co Emma, to ja spadam, może się odezwę. - dał nacisk na 'może' i poszedł w zupełnie innym kierunku niż stołówka.
Co on sobie o mnie pomyślał? Dziwka, która chodzi ze szkolnym ciachem Jason'em McCann'em i jednocześnie podrywa króla sportu Troi'a McClain'a.
- Jak mogłeś? - spojrzałam przygnębiona na Jason'a. - Kocham się w nim od ponad roku, a ty to wszystko zepsułeś w ułamku sekundy. - wyrwałam się z jego objęć.
Chłopak jedynie przewrócił oczami i przepchnął mnie w kierunku stołówki. Wchodząc jak zwykle wszyscy spojrzeli na mnie. Jednak tym razem nie dlatego, że to byłam JA, dlatego, że to byliśmy MY. Ja i Jason byliśmy najgorętszą plotką w szkole, fajnie, nie? Chłopak przyciągnął mnie do siebie obejmując w tali.
- Musimy usiąść razem. - wyszeptał w moje włosy.
- Nie Jason, obiecałam..- nie dał mi dokończyć.
- To powiedz dziewczyną, że chcesz, żebym siedział z wami. - powiedział jakby to było oczywiste.
Podeszliśmy do stolika, przy którym to zawsze siedziałam. Na blacie siedziała chichocząca Anabeth, a przy jej nogach Jackob obejmujący Briane.
- Cześć skarby. - rzuciłam po czym przytuliłam każdego z nich. Widziałam niechęć w oczach Beth gdy mnie obejmowała, ale wiedziałam, że ta Anabeth Stones nie potrafi sie na mnie gniewać.
- Pozwolicie, że Jackob usiądzie przy nas? - spytałam niepewnie.
Briana zagryzła wargę wiedząc, że na pewno Beth nie zadowoli ten pomysł.
- Ok. - burknął Jackob nie czekając na zgodę dziewczyn.
Ruchem ręki zaprosiłam Jason'a do naszego stolika. Chłopak usiadł i chwycił mnie za biodra tym samym przysuwając do siebie tak, że siedziałam na jego kolanach.
- Co ty? - zmarszczyłam brwi i wyszeptałam sykliwie.
- Musimy popracować nad naszym PDA* - uśmiechnął się dumnie.
Już miałam rzucić jakimś podłym sarkazmem w jego stronę gdy usłyszałam dźwięk, który rani uszy. Wszyscy spojrzeli w stronę niby "scenki", na której stał mikrofon i odbywały się przemówienia nauczycieli lub osób chcących coś zakomunikować.Na tej oto scence pojawiła się wysoka i szczupła dziewczyna, która w moich oczach była dziwką. Tak, to Jady Rudd. Cóż za niespodzianka, ona zawsze ma coś do powiedzenia. Miała na sobie krótką malinową spódniczkę do tego czarną bokserkę idealnie dopasowaną do jej tali. Nie można powiedzieć, że wyglądała źle. Gdyby spódniczka była kilka centymetrów dłuższa, koszulka nie odsłaniała ponad połowy jej cycków byłoby o wiele lepiej.
- Słuchajcie ludzi.- zaczęła przemawiać swoim piskliwym głosem. - Jak wszyscy doskonale wiemy mamy w szkole świeży związek i chciałbym go serdecznie przywitać, więc brawa dla Jason'a i Emmy! - zaśmiała się, a wszyscy zebrani na stołówce zaczęli bić brawa i gwizdać na naszą dwójkę.
- Jasemma, Jasemma..! - tak, wiem śmiesznie powiązali ze sobą nasze imiona tworząc 'Jasemma'.
Zachichotała słysząc ich krzyki i poczułam przyjemne ciepło. Mogę się założyć, że moje policzki pokryła czerwień.
- A teraz możemy poprosić piękną parę o namiętny pocałunek? - słysząc głos Jady wszystkie moje emocje opadły zaczęłam być spięta i mój oddech stał się ciężki.
- Całuj, całuj, całuj..- krzyczał tłum. Poczułam się jak złapana na meczu przez "Całuśną kamerę". Okropne uczucie.
- Czekamy.- dodała usatysfakcjonowana Jady.
- Jason..- wymruczałam dając mu znak, że nie chcę.
- Obiecałaś. - przypomniał mi. - Nie myśl o tym.- nawet nie miałam chwili by odpowiedzieć gdy dłonie Jason'a objęły moją szczupłą buzię i przysunęły ją do swojej twarzy łącząc tym samym nasze usta. Chcąc nie chcąc odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego karku. Wiem, jestem dobrą aktorką, czekajcie tylko na film w roli głównej ze mną. Nasze usta poruszały się w tym samym rytmie. Język Jason'a zjechał na moją dolną wargę wprawiając moje usta w przyjemne mrowienie. Przypominam- tylko grałam. Chłopak rozłączył nasze wargi, a momentalnie do moich uszu dotarł przyjemny dźwięk zachwyconego tą sceną tłumu. Odwróciłam głowę i co ujrzałam? Rozwścieczoną Jady wybiegającą z stołówki. Czułam się.. no cóż, dumna?
-Awww.. Jesteście tacy uroczy. - Briana podparła głowę ręko i zaczęła śmiesznie trzepotać swoimi długimi rzęsami.
Przygryzłam wargę i w końcu zsunęłam się z kolan Jason'a.
- Wiem. - wzruszyłam ramionami, a co chłopak się zaśmiał.
- I jaka skromna. - uśmiechnęła się do mnie Beth.
*drrrrr..*
- To jak, widzimy się wieczorkiem? - spojrzały na mnie dziewczyny rytmicznie unosząc brwi.
- Jason, nie wolno było mi spotkać się z Troi'em to może chociaż pozwolisz, że spotkam się z przyjaciółkami. - przewróciłam na niego oczami.
- Jasne. - zachichotał. - Ja spadam na lekcję, do zobaczenia.. później. - rzucił i udał się w kierunku drzwi wyjściowych ze stołówki.

* Public Display of Affection (Publiczne Okazywanie Uczuć)
______________________________________________
Cześć kochani ♥
Co by tu powiedzieć.. Może być? xD Moim zdanie nie jest źle, może trochę zawiewa nudą, ale będzie dużo, dużo lepiej jak tylko 'związek' się rozkręci.
Ps. W zakładce 'CHARACTERS' pojawiła się nowa postać - Troi McClain. Jeśli chcecie być informowani proszę o zostawienie usename z tt w zakładce 'INFO'. Dziękuję ^^


piątek, 6 września 2013

Chapter 2.

Yellow diamonds in the lights
And we're standing side by side
As your shawod crosses mine
What it takes to come alive
It's the way I'm feeling I just can't deny 
But I gotta let it go..


Wróciłam wyczerpana do domu. Ostatnią lekcją był w-f. Nie należę do najlepszych, ale hej, staram sie jak mogę. Co do plotek.. owszem plotkowali. Zapewne wiecie jak to jest w szkołach. Jeden zobaczy powie drugiemu, grubi przekręci i potem wychodzą takie chocki klocki. Cokolwiek.
Lekcje kończą sie o 14:25, a punkt 15:00 muszę być u małej Jazzy. Zrzuciłam z siebie ubrania i poszłam pod prysznic. woda była dość chłodna, ale w tak upalny dzień to bardzo korzystne. Wytarłam moje ciało do sucha ręcznikiem, a następnie owinęłam się nim. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej czarne szorty i szary sweterek z różowym sercem. Lekko pomoczone włosy zwinęłam w luźny kok, a na stopy założyłam różowe Vansy. Spakowałam kilka książek do swojej torby. W tak krótkim czasie nie zdążyłabym zrobić pracy domowej, więc pomyślałam, że zrobię to u McCann'ów. Wyszłam z domu i ruszyłam chodnikiem w kierunku ich domu. Słońce prażyło, to chyba pierwszy tak gorący dzień w roku. Szłam ulicą uśmiechając się do przechodniów. Ta dzielnica nie należy do największych i mieszka tu sporo starszych osób lub małych dzieci. A jak nie uśmiechnąć się do słodkiego maluszka, czy miłej starszej pani ? Jestem dobrze wychowana. Podeszłam pod wyznaczony adres i zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał, więc popchnęłam je i weszłam samodzielnie. Spojrzałam na zegarek, który miałam na lewej ręce - 15:07.
- Cholerka.. - powiedziałam do siebie i ruszyłam w kierunku salonu. Położyłam torbę na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Wyglądało na to, że Jazzy nie ma na dole. Weszłam na schody i udałam się w kierunku piętra. Nie byłam jeszcze na górze, więc nie za bardzo się orientowałam gdzie mogę wejść, a gdzie nie powinnam. Podeszłam do dębowych drzwi naprzeciwko schodów. Zapukałam delikatnie i uchyliłam je. Przez szparkę zauważyłam leżącego na łóżku Jasona. Na kolanach trzymał laptopa, a na uszach miał słuchawki.
- Emma! - usłyszałam wesoły, a zarazem łagodny głos. W drugim kącie pokoju siedziała Jazzy przeglądająca jakąś książkę. Dopiero gdy podeszłam do niej Jason zauważył, że jestem w pokoju.
- Cześć. Myślałem, że nie przyjdziesz. - zamknął laptopa i odłożył na szafkę nocną.
- Przepraszam, po prostu się spóźniłam. - wyjaśniłam biorąc dziewczynkę na kolana. - Mogę tu odrobić pracę domową? - spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Jasne. Przy okazji może mi pomożesz. - zaśmiał się i wyciągnął z plecaka swoje książki.
Zsunęłam Jazzy z kolan i podeszłam do biurka, na które wyciągnęłam swojej podręczniki i zeszyty. Oboje z Jasonem wyciągnęliśmy rękę po długopis przez co nasze dłonie zetknęły się. Szybko oderwałam dłoń od długopisu, a równocześnie od jego dłoni i przyłożyłam ją do klatki piersiowej. Jason spojrzał na mnie z bladym uśmiechem na twarzy. Wpatrywałam mu się w oczy i wiecie co? Były przepiękne. Gdy ludzie czytają sobie z oczu zazwyczaj w takich momentach się zakochują, ale nie ja. Ja miałam przed oczami jedynie Jady wiercąca się na kolanach Jasona i chichoczącą jak debilka. Odwróciłam się bez słowa i wyciągnęłam z torby własny długopis.
- Przepraszam. - wybełkotał Jason zagryzając wargę.
- Nie przepraszaj. Przecież to nic, zdarza się. P-poza tym to ty masz.. masz Jady. - motałam się w słowach, a język mi się plątał. - Nie ważne. - machnęłam ręką. Poczułam jak robi mi się gorąco i na pewno już poczerwieniałam na twarzy, więc usiadłam na skraju łóżka i odwróciłam się lekko bokiem do chłopaka.
Jason przez chwile stał w bezruchu z poważną miną, po czym wybuchnął śmiechem łapiąc się za brzuch.
- Serio myślisz, że jestem z tą lafiryndą ? - powiedział nie przestając się śmiać.
- Na to wyglądało. - przewróciłam oczami i otworzyłam pierwszy lepszy podręcznik by tylko zaprzestać tematu. Po co mamy niby rozmawiać o tej suce?
- Przestań. - jego barwa głosu znacznie się zmieniła na bardziej 'ostrą'. - Nienawidzę tej małpy tak samo jak i ty.
- Wow. Jeśli tak okazujesz jej nienawiść to ja jestem ciekawa jak okazałbyś miłość. Przeleciał ją w szkolnej stołówce na blacie stołu, hm? - zadrwiłam z niego. Każdy normalny człowiek po zobaczeniu tej dwójki mógłby stwierdzić, że są piękną parą.
- Widzę poczucie humoru się trzyma. - wzruszył ramionami i podszedł bliżej mnie siadając obok i obejmując od tyłu jedną ręką.
- Jason.. - odskoczyłam od kiego i pokiwałam głową dając mu znak, że to co robi jest złe i nie powinien tego robić. - Chodź Jazzy. Pójdziemy na dół do salonu, tam się pouczę. - chwyciłam dziewczynkę za rękę i poprowadziłam na dół po stromych schodkach.
Pracy domowej miałam naprawdę niewiele, dosłownie parę krótkich zadań, więc po skończeniu ułożyłam sie wygodnie na skórzanej kanapie i przyglądałam się z uwagą malującej dziewczynce. Po chwili Jazzy odłożyła kredki na stół i podeszła do mnie z obrazkiem.
- Ładnie? - wskazała na obrazek w przeróżnych kolorach pokazujący patyczkowych ludzi trzymających się za ręce. Było ich troje. Początkowo pomyślałam, że to jest rodzina - mężczyzna, kobieta i dziecko. Dopóki..  - To my. - Jazzy oznajmiła kto znajduje się na obrazku.
- Czyli kto? - zapytałam zaciekawiona.
- Ja, Jason i ty. - pokazała paluszkiem poszczególne postaci. Patyczkowa osoba z długimi brązowymi włosami to byłam ja, trzymałam za rękę wysoką postać z włosami trochę jak kolce jeż - możecie wywnioskować, że to Jason, następnie on trzymał małą blondyneczkę czyli Jazzy. Uśmiechnęłam się do arkusza papieru i wstałam by powiesić go na lodówce. Przyglądając się jeszcze obrazkowi przypiętemu magnesem do lodówki poczułam czyjąś sylwetkę za sobą.
- To my? - wyszeptał mi do ucha lekko zachrypnięty głos, tak to Jason.
- Skąd wiedziałeś? - odwróciłam się do niego przodem, a z takiej racji, że jestem od niego nieco niższa nasze spojrzenia zeszły się.
- Bo spójrz.. - odwrócił mnie z powrotem przodem do malunku - Tylko Jazzy jest taką blondynką, że może namalować swoje włosy cytrynową kredką. Ta postać w środku jest niewymownie przystojna, więc chyba proste, że to ja, a ta laska obok mnie to ty, poznałem po sukience, wczoraj taka właśnie miałaś, tylko oczy masz trochę mniej granatowe niż na obrazku. - roześmiał się.
- To dlatego, że kredka mi się złamała. - szturchnęła go od tyłu Jazzy. Czy ktoś w ogóle zauważył kiedy ona weszła?
Jason wziął dziewczynkę na ręce i posadził na blacie - Co zjesz? - spojrzał na nią odgarniając jej włosy z twarzy, a następnie rzucił okiem na mnie.

~ Jason POV ~ 
Przygotowałem kolację dla siebie, Jazzy i oczywiście Emmy. Na pewno nic nie jadła od śniadania. Usiedliśmy przy stole w jadalni i każdy wziął się za jedzenie swojego tosta. Po skończonej kolacji, mimo teko, że nie kazałem jej tego robić Emma pozbierała talerzyki i kubki, a następnie włożyła je do zmywarki.
- Jazzy, nie masz może ochoty iść spać? - dopytywałem swoją młodszą siostrę, która ziewała kilka razy na minutę.
- Tak, jestem śpiąca. - przetarła oczy więc podszedłem do niej i wiozłem na ręce. - Zaraz wracam. - zwróciłem się do Emmy wychodząc z Jazzy do jej sypialni.
Ułożyłem dziewczynkę do spania i zszedłem z powrotem na dół do salonu, w którym siedziała Emma. Kidy mnie zobaczyła zerwała się szybko i podeszła trochę bliżej mnie.
- Skoro mała śpi to ja już chyba pójdę. - zsunęła rękawy sweterka bardziej na dłonie jakby było jej zimno.
- Poczekaj. - zbliżyłem się do niej. - Chcę porozmawiać. - gdy dotarło to do Emmy westchnęła z niechęcią. - Rozmawiać o Jady. - wyjaśniłem dokładniej.
Odwróciła się i usiadła na kanapie skulając nogi pod samą brodę i klepiąc miejsce obok siebie, dając mi znak, żebym tam usiadł. Jednak zanim to zrobiłem podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej polarowy koc, którym okryłem dziewczynę.
- Więc? - zaczęła.
- Chciałbym jej dopiec. Liczę na to, że ty też, więc.. wchodzisz w pewnie układ? - mrugnąłem do niej.
- Można dokładniej? Czemu chcesz jej dopiec i jaki układ? - założyła ręce na piersi.
- Ona myśli, że wszystko jej wolno. - wyjaśniłem, ale Emma najwidoczniej nie zrozumiała, bo zmarszczyła brwi w pytającym geście - Myśli, że wolno jej rozstawiać ludzi po kontach, a mnie czasami traktuje jak zabawkę.
- Zauważyłam. - prychnęła brunetka.
- No właśnie i to cholernie wkurza. Tak między nami to ona nawet kiedyś chciała mi zapłacić, żebym się z nią przespał. - tak, wiem, to było głupie, ale prawdziwe. Każdy kto zna Jady wie jaka z niej podła suka.
- Coo? - roześmiała się głośno Emma, miałem wrażenie, że zaraz udusi sie powietrzem ze śmiechu.
- To śmiesznie brzmi, ale postaw się w mojej sytuacji, jak byś się poczuła? - złagodziłem jej śmiech.
- Jak dziwka. - przełknęła głośno ślinę. - Mnie znowu traktuje jak śmiecia. - przewróciła oczami.
- I nie chcesz się odegrać? Nie masz ochoty zobaczyć jak Jady Rudd czerwienieje ze złości? - musiałem brzmieć na tyle kusząco by nabrała ochoty na zemstę.
- Ok. - uśmiechnęła się. - Jaki masz plan?
- Będziemy udawać parę. - uśmiechnąłem się triumfalnie.
Źrenice brunetki rozszerzyły się maksymalnie i wyglądała jakby się dławiła. - Żartujesz, tak?
- Nie Em, bo co ja bardziej wkurzy niż to, że chłopak, którego pragnie chodzi z dziewczyną, której ona nienawidzi? - wzruszyłem ramionami. - To tylko udawany związek. Przecież, nie będzie z tego ślubu, ani seksu, ale będzie zabawa. - zaśmiałem się.
- Tylko udawany? - uniosła brwi, więc mogłem wywnioskować, że w to wchodzi. Tak !
____________________________________
Cześć i czołem! Co o tym myślicie? Nwm czy to jest tak dobre jak dobre jest w mojej głowie, ale bardzo się starałam ;)

Chapter 1.

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
But if you spread your wings
You can fly away with me 
But you can't fly unless you let ya
You can't fly unless you let yourself fall..
~ Justin Bieber ~


- Wychodzę mamo ! - krzyknęłam stojąc w drzwiach, które zamknęłam zanim zdążyłam usłyszeć odpowiedź. Chociaż znają moją wiecznie zapracowaną mamę i tak by mi nie odpowiedziała.
Szłam właśnie do nowej pracy, o ile tak można nazwać opiekę nad pięciolatkiem. Fakt o moich rodzicach : wymagający i obrzydliwie bogaci, a mimo to nigdy mnie nie rozpieszczają. Zawsze chcą żebym na wszystko zapracowała sama.Może i to dobrze, bo nikt nie nazywa mnie 'rozpieszczoną lalunią'. Jednak tym razem chodzi o coś ważniejszego niż jakaś impreza czy wypad do kina ze znajomymi. To urodziny mojej przyjaciółki, Briany. Ona jest w bardzo podobnej sytuacji do mojej. Wiecznie zajęci rodzice. Uwierzycie, że nawet nie pojawią się na jej osiemnastych urodzinach ? To okrutne ! Moi rodzice są identyczni. W prawdzie płacą moją część pieniędzy na prezent, jeden plus. Zawsze składamy się na prezent urodzinowy dla kogoś z naszej paczki. Dla dziewczyny prawdziwą sztuką jest moda, więc Jackob, nasz przyjaciel i równocześnie chłopak Briany wymyślił aby zakupić jej przepiękną sukienkę, w której na pokazie mody pokazała się Kristina Romanova we własnej osobie. Wiadomo ile takie ciuchy noszone przez modelki kosztują, ale czego nie robi się dla przyjaciół.
Wracając do mojej pracy. Jackob mówił, że to młodsza siostra jakiegoś jego kumpla. Może nie będzie tak źle. W prawdzie jestem jedynaczką, ale kocham dzieci. Miałam na sobie tylko zwiewną błękitną sukienkę więc chłodny powiew wiatru sprawił, że przeszedł mnie dreszcz. Podeszłam do białego, dużego domu, a i tak dwa razy mniejszego niż mój. Zadzwoniłam dzwonkiem i potarłam ramiona by pozbyć się gęsiej skórki.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się kobieta otwierając drzwi. - Emma, tak ?
- Tak, to ja. - odwzajemniłam uśmiech.
- Zapraszam. - wpuściła mnie do środka. Wnętrze domu było na prawdę ładnie zagospodarowane. Jesne ściany sprawiały dość chłodne wrażenie, ale ocieplały je dębowe meble i czerwone dodatki, a także duży, kamienny kominek.
- Mów mi Pattie, a tam siedzi Jazzy. - wskazała na małą blondyneczkę bawiącą się lalkami na dywanie. - Mam też syna, może go znasz. - ruszyła w kierunku schodów na górę i weszła po nich. Zgaduję, że chciała zawołać swojego syna.
Podeszłam spokojnie do dziewczynki, a ta posłała mi dziecięcy uśmiech.
- Hej mała. Nazywam się Emma. - pogłaskałam ją po głowie. - Będę się tobą zajmować w czasie kiedy twoja mamusia pójdzie do pracy.
- Dobrze, a pobawisz się ze mną ? - powiedziała wyjątkowo wyraźnie jak na tak małe dziecko. Skinęłam głową zgadzając się i zajęłam miejsce obok dziewczynki. Wzięłam do ręki pierwszą lepszą zabawkę gdy do pokoju weszła pani Pattie ze swoim synek. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do nich.
- To jest Jason. - oznajmiła Pattie. - Zostawiam was i już znikam. Pa dzieciaki ! - rzuciła i wyszła z domu.
Odwróciłam się od chłopaka i podeszłam do Jazzy. Myślicie, że go nie znałam ? Może i nie należał do szkolnej elity, ale to jest Jason McCann, jego każdy zna.
- Kto by pomyślał. Najbogatsza laska ze szkoły u mnie w domu. - zaśmiał się chłopka zajmując miejsce obok mnie na kanapie.
- Kto by pomyślał. Ja w domu chłopaka, na którego widok każda laska jest wilgotna.- wzruszyłam ramionami.
Jason wybuchnął śmiechem słysząc mój komentarz. To było AŻ takie śmieszne ? Serio ?
- Już cię lubię Em. - założył ręce za głowę i oparł się plecami o oparcie skórzanej kanapy.
- Jestem Emma to po pierwsze, a po drugie to skąd w ogóle znasz moje imie ? - założyłam nogę na nogę.
- Cała szkoła cię zna, nie należysz przecież do 'prostaków', a wręcz przeciwnie. - objaśnił nawet na mnie nie patrząc.
Czemu on tak uważał ? Nie należałam do elity, tak mi się wydaje. O nie.. czy jeżeli wchodzisz do szkoły, a dosłownie każdy ci się przygląda i wita z tobą to znaczy, że należysz do tak zwanych popularsów ?
- Może i masz mnie za milionerkę, ale wcale tak nie jest. - zarzuciłam włosami i klęknęłam obok bawiącej się Jazzy.
- Więc jak jest ? - zbliżył się do mnie chłopak.
- Nie twój interes. - burknęłam i zajęłam się zabawą z dziewczynką.
- Skoro zaczęłaś to dokończ. - syknął kładąc swoją dłoń niemalże pomiędzy moimi nogami. Co on robi ? Myśli, że ja Emma Morgan latam za nim jak inne panny ze szkoły ? Nigdy.
- Nie dotykaj mnie ! - wrzasnęłam. Mała Jazzy spojrzała na mnie zdziwiona, a potem na Jasona.
- Zajmij się zabawą Jazzy. - uśmiechnął się do niej Jason. Gdy dziewczynka odwróciła wzrok chłopak zabrał ode mnie rękę.
- Nawet cię nie tknę jeśli mi opowiesz jak to w końcu z tobą jest. - puścił mi oczko.
- To nie jest twój interes. - zaciągnęłam moją podwiniętą sukienkę.
- Więc dobrze.. - zachichotał po czym koniuszkiem palca dotknął mojego uda przesuwając go ku górze.
- Zabieraj łapy ! - strząsnęłam jego dłoń.
Jason zaśmiał się i wstał na równe nogi. - Chyba nikt cię dawno nie przeleciał, bo jesteś taka spięta.
Podniosłam się natychmiast i zacisnęłam dłonie w pięści - Ty piep---
Nie kończyłam gdyż zauważyłam, że Jazzy przygląda nam się z uwagą. Nie chciałam wyrażać się w ten sposób przy dziecku. Nie zwracając już uwagi na Jasona zajęłam się zabawą z dziewczynką. Usłyszałam kroki na schodach, chłopak pewnie poszedł do siebie i bardzo dobrze. Nie jest mi do niczego potrzebny. Jeśli cały ten tydzień ma właśnie tak wyglądać to ja się chyba załamię. Myśl o Brianie.. To wszystko dla niej. W sumie to to tylko parę dni. Każdego z nich po 5 godz. wytrzymam. A co jeśli Jason uczepi się mnie także w szkole ? To byłby koszmar..
Jason zostawił mnie i Jazzy same, na szczęście. Mówił, że gdzieś wychodzi, ale co mnie to niby obchodzi ? Nie jestem jego niańką !
*ding-dong*
- Zaraz wracam. - posłałam sympatyczny uśmiech Jazzy bardzo skupionej na telewizji.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Do mieszkania wbiegła Pattie. Już ? Już minęło 5 godzin ? Spojrzałam na zegar ścienny - 20:15. Rzeczywiście.  
- Dziękuję ci Emma. - odstawiła jakieś torby na blat w kuchni. - Gdzie Jason ? 
- Gdzieś wyszedł. - wskazałam kciukiem za siebie pokazując na drzwi wyjściowe. 
Pattie skinęła głową. - Zjesz z nami ? 
- To bardzo miłe, ale nie dziękuję. - opuszkami palców przejechałam po swoich włosach. - Powinnam już iść. 
- Dobrze. Jutro punkt 15. - przypomniała mi Pattie. 
Pomachałam jej na pożegnanie i opuściłam dom McCann'ów
******
Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam w stronę budzika. Była 7:00. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarną bokserkę i szorty. Poszłam do swojej prywatnej łazienki i tam ubrałam się w naszykowane przed momentem ubrania. Podeszłam do lusterka i przemyłam twarz zimną wodą. Następnie rozczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Z szuflady wyciągnęłam bandamkę, którą przewiązałam sobie dookoła głowy i już byłam praktycznie gotowa. Jeszcze tylko podkreśliłam oczy eyeliner'em i pomalowałam rzęsy tuszem.
Zbiegłam po schodach na dół i zastałam pusty dom. Na stole w kuchni leżałam jedynie karteczka :
"Wyjechaliśmy o 5 rano. Nie chcieliśmy cię budzić, wyglądałaś na zmęczoną. Wracamy za dwa tygodnie. Kochamy Cię - Mama i tata xoxo"

Włożyłam na stopy czerwone trampki na koturnach, a na ramiona zarzuciłam jeansową katankę i bez śniadanie wyszłam z domu, który zamknęłam na trzy spusty. Szkodo by było gdyby ktoś dostał się do naszej posiadłości. Są tu setki bardzo cennych rzeczy. 
Po około 10 minutach drogi dotarłam do szkoły. Wystarczyło, że weszłam do budynku, a wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Zawsze tak było, ale tym razem wyglądało to podejrzanie. Słyszałam jakieś szepty, żadnego "Cześć" ? Nic ? Tylko szepcą.. 
- Hej, Emma ! - usłyszałam donośne głosy za sobą. Odwróciłam się na pięcie i spostrzegłam Briane i Beth pędzące w moją stronę. 
- Cześć kochane. - cmoknęłam je delikatnie w policzek. 
Dziewczyny wzięły mnie pod pachę. Jedna z prawej strony, a druga z lewej. To taki nasz można powiedzieć zwyczaj. Kiedy tak właśnie idziemy, a ludzie na nas spoglądają czujemy sie dominujące. Fantastyczne uczucie ! Doszłyśmy do swoich szafek i każda wyciągnęłam książki na właśnie rozpoczynająca sie lekcję. 
- Widzimy się w stołówce. - rzuciłam i poszłam w stronę swojej klasy. Niestety, rzadko zdarza się żebyśmy miały wspólnie lekce, jak już to tylko z jedną z nich. Nigdy wszystkie trzy nie spotykamy się na lekcjach.
Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce i rzuciłam na nią książki. Biologia - suuuper... Westchnęłam znudzona i podparłam twarz rękoma wlepiając się w punkt przed sobą. Nagle poczułam kogoś obok siebie.
- Dzień dobry. - cmoknął mnie w skroń i zajął miejsce w ławce za mną.
- Cześć Jackob. - posłałam mu promienny uśmiech. Tylko z Jackob'em widuje się na wielu lekcjach np. biologii, chemii, geografii i matematyce.
Zmęczona już tą lekcją oparłam głowę o blat ławki i zaczęłam odliczać minuty do dzwonka. Gdy rozbrzmiał jego dźwięk chciałam paść na kolana i podziękować Bogu, że wysłuchał moich modłów. Zgarnęłam książki i wyszłam z klasy. Po chwili dogonił mnie Jackob. 

- Jak tam w pracy ? - szturchnął mnie lekko przez co straciłam równowagę. 
- Ogólnie dobrze. Jest tylko jeden minus, a konkretnie Jason McCann - włożyłam ręce i zaczęłam mrużyć oczy. 
- Mówiłem, że to u mojego znajomego. - podeszliśmy do mojej szafki, a Jackob oparł się o nią bokiem.
- Nie sądziłam, że jesteś w tak bliskich kontaktach z McCann'em. - przewróciłam oczami. 
- Przyjaźnimy się już jakiś czas. - otworzył moją szafkę i wyręczył mnie z wkładania do niej książek.
- Mój przyjaciel przyjaźni się z McCann'em ? A to dopiero historia. - zadrwiłam z niego i ruszyłam w kierunku stołówki.
Wchodząc do sali, w której znajdowała się stołówka znów przyciągam wzrok wielu osób. Co jest ? Pokręciłam głową i podeszłam do stolika, przy którym zawsze siedzimy. Ja, Briana, Beth i nasz 'rodzynek' Jackob.
Zamurowało mnie kiedy zobaczyłam, że przy stoliku naprzeciwko naszego siedzi grupka chłopaków wliczając w to Jasona. Trzymał na kolanach jakąś plastikową Barbie. Wszędzie rozpoznam tę farbowana blond grzywę. To ta suka Jady Rudd. Nie mam pojęcia czemu tak bardzo mnie nienawidzi, ale to sprawia, że ja nienawidzę jej z podwojoną siłą. Przyglądałam się ja delikatnie czochra jego idealnie ułożone włosy ciągnąc przy tym za ich końcówki. Co jakąś chwilę zjeżdżała dłonią w dół po jego umięśnionym brzuchu chichocząc przy tym. Brzmiała tak jakby właśnie uprawiała seks i była bliska szczytowania. Blond larwa !
- Hej ! Emma, jesteś z nami ? - Beth zaczęła wymachiwać rękoma przed moimi oczami.
Briana stanęła obok mnie i spojrzała w tym samym kierunku - Komu sie tak przyglądasz ? Patrzysz na Austina, a może na Nicka, albo wiem na McCann'a !  - zapiszczała tak głośno, że sam McCann na nas spojrzał, ale ta suka Jady od razu skierowała jego twarz w swoją stronę.
Usiadłam zawstydzona na swoim miejscu - Dziewczyny, siadajcie ! - pisnęłam cienkim głosikiem.
Obie zajęły miejsce po obu moich stronach.
- O co chodzi z McCann'em ? - skrzyżowała ręce na piersi Beth.
- Przepraszam, co ? - udamawiałam, że nie usłyszałam pytania. 

- To ! - zirytowała się Briana. - Miałyśmy ci nie mówić, ale krążą plotki, że widziano jak wieczorem wychodzisz on niego z domu. To tylko plotki, prawda?