niedziela, 27 października 2013

Chapter 5.


Yeah, shorty got down to come and get me
Yeah, I got so caught up I forget she told me
Yeah, cause if my girl new it'd be best to hold me..
~ Usher ~







~ Emma POV ~
*Dzień urodzin Briany*
Ubrana w swoją idealnie dopasowaną, czerwoną sukienkę bez ramiączek po raz ostatni przeglądałam się w lusterku poprawiając makijaż. Nakładałam kolejną warstwę błyszczyka na usta gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Robiąc ponętną minę do swojego odbicia w lusterku przeczesałam palcami włosy i zbiegłam na dół by otworzyć drzwi. W progu stanął nie kto inny jak Jason, ubrany w czarne spodnie i szarobiałą koszulkę w serek, a na stopach miał szare Supry. Oparty o futrynę drzwi zmierzył mnie wzrokiem przygryzając przy tym wargę.
- Hey? - machnęłam ręką przed tego twarzą gdy zatrzymał wzrok w połowie mojego ciała i wyglądał jak sparaliżowany.
- Yh.. cześć.  - wymamrotał odchylając łopatki do tyłu i zmierzając wzrokiem w niewiadomym kierunku.
Zaśmiałam się przewracając oczami. Ubrałam czarną marynarkę i schylając się po swoje czarne buty na obcasach. Wkładając na stopy swoje niewymownie wysokie szpilki podchodząc do Jasona była równa z nim. Dopóki się nie wyprostował, ugh. Wiecznie niska ja. 
Podchodząc do samochodu Jason otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam okrążył go siadając za kierownicą. Usiadłam wygodnie w fotelu obciągając moją sukienkę w dół.
- Nie wyglądam zbyt.. elegancko? - spojrzałam no swoje odbicie w bocznym lusterku.
- Nie. - odpowiedział oschle Jason skupiając swój wzrok na drodze.
Ah tak, obojętny Jason wrócił. Westchnęłam pod nosem i odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na zagłówku fotela.
W nieco niezręcznej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Dom Briany pokryty był najróżniejszymi ozdobami, a z jego wnętrza wydobywała się głośna muzyka. Bri zawsze miała dobry gust co do muzyki, więc nigdy żaden z jej gości nie musiał się martwić o nagłośnienie i tego typu sprawy. Weszliśmy obejmując się nieśmiało do wielkiego domu. Jason zaczął rozglądać się po wnętrzu, nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej tu był. Ja jedynie wyszukiwałam w tłumie ludzi kogoś z moich znajomych. Po chwili poczułam dodatkową parę dłoni na mojej tali, przez co aż odskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam roześmianego Jackob'a witającego się z Jason'em, który również nie ukrywał rozbawienia. Zaśmiałam się cicho podchodząc do nich.
- Cześć Jackob. - cmoknęłam jego policzek. - Gdzie Briana?
- Jest w sypialni z Beth. Przymierza sukienkę. - uśmiechnął się.
- O nie! Nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - nie czekając na jego odpowiedź popędziłam w kierunku sypialni Bri. Wbiegłam kuśtykając w swoich wysokich butach na górę po schodach i udała się do pokoju, który znajdował się za białymi drzwiami z wygrawerowanym napisem "Królestwo małej księżniczki". Urocze prawda? Briana jest bardzo dziewczęca i przez to niezwykle urocza, Beth jest seks-bombą, a ja w naszej paczce jestem jak klej, który trzyma nas razem. Bez pukania otworzyłam drzwi i ujrzałam Brianę w granatowej, rozkloszowanej sukience tańczącą na środku pokoju. Widząc ją zasłoniłam usta dłonie będąc w stanie wyszeptać jedynie słodkie "Awww.."
- Emma! - krzyknęła Bri obejmując mnie mocno. - W końcu jesteś. Tak wam dziękuje za ten prezent, jesteście kochani. - mówiła z zachwytem w głosie całując mnie w policzek.
- Ciesze się, że ci sie podoba. - odwzajemniłam uścisk.
Zza Briany dostrzegłam uśmiechającą się Beth. 

- Hey! Czemu nie zaczekaliście na mnie z prezentem? - umieściłam ręce po obu stronach moich bioder.
- Nie mogłam się powstrzymać. - zaśmiała się wzruszając ramionami.
- Pff.. - sięgnęłam z łóżka poduszkę i rzuciłam nią w ciemnowłosą, a ta trafiła prosto w jej twarz i opadła na ziemię - Upss, nie mogłam się powstrzymać. - próbowałam naśladować jej głos i ruch ramion. 

- To nie fair! - Beth podniosła poduszkę i rzuciła nią w moim kierunku. 
- Dziewczyny, przestań--- Briana nie miała okazji dokończyć gdyż dostała jaśkiem w głowę.
Zasłoniłam usta dłonią śmiejąc się. - Przepraszam Bri. 

- Przepraszasz? - uniosła brwi patrząc na mnie. 
Zasłoniłam twarz rękoma widząc, że Briana zamierza uderzyć mnie poduszką i nie myliłam się. Po chwili dołączyła do nas także wiecznie roześmiana Anabeth. 
- Spokój! - do moich uszy dobiegł męski głos na co natychmiastowo rzuciłam poduszkę na podłogę. Nasze spojrzenia powędrowały w kierunku drzwi w których stał Jackob, Jason i Austin. 
- Co wy tu robicie? - skrzywiła się Briana. 
- Wszyscy na was czekają. Chyba nie wypada, żeby jubilatka nie dotarła na swoją własną imprezę. - wymruczał Jackob opierając się o futrynę. 
- Spokojnie, daj nam dziesięć minut. - przewróciłam na niego oczami. 
- Dziesięć minut? Na pewno? - zachowanie Jason'a było co najmniej dziwne, prawda?
- Tak. - skinęła głową Beth.
- Okej, ale najpierw przejrzyjcie się w lustrze. - cała trójka się zaśmiała i opuścili sypialnię Briany.
Anabeth na ten komentarz od razu wbiegła do łazienki patrząc w lusterko. Po sekundzie wydobyła z siebie głośny krzyk.
Spojrzałam na Briana, a ona na mnie i także poszłyśmy do łazienki patrząc na swoje odbicie.

- Spójrzcie, mój make-up zapewne został na tej cholernej poduszce.  - złościła się Beth ścierając palcem rozmazany tusz do rzęs. 
Zaśmiałam się bezdźwięcznie, jednak widząc swoje włosy przestało mnie to bawić. Były rozczochrane i piały na cztery, albo nawet pięć stron świata. 

Po doprowadzeniu się do porządku nasza trójka zeszła na dół gdzie było już pełno gości. Briana uśmiechnęła się na widok tego tłumu, setek prezentów i oczywiście nie zapominajmy o ogromnym, różowym torcie w jej ulubionym odcieniu. Każda z nas poszła w zupełnie innym kierunku, ja do Jason'a, Bri do Jackob'a, a Beth zapewne poflirtować z kimś. Przeciskałam się przez ludzi w poszukiwaniu 'mojego chłopaka', ale za nic w śmiecie nie mogłam go znaleźć.
- Emma! - usłyszałam krzyk za sobą. - Widziałaś Anabeth? - odwracając się zobaczyłam Austin'a. 

- Przykro mi. - wzruszyłam ramionami. - A wiesz gdzie jest Jason? 
- Tak, stoi z Jackob'em i Brianą przy barku. - wskazał za siebie kciukiem. 
- Dziękuje. - pomachałam ku idąc w kierunku, w którym miał się znajdować Jason. 
Hey, słyszeliście to? Austin szuka Anabeth. Czy tylko ja wyczuwam w tym coś dziwnego? Beth sie ucieszy, Austin to bardzo przystojny koleś i fajny chłopak. Kogoś takiego zawsze szukała. 
- Hej Emi. - usłyszałam zbliżając się do barku, tak, to Jason. 
- Cześć Jasy. - objęłam go. 
Briana uśmiechnęła się uroczo patrząc na naszą dwójkę. - Jesteście taaacy słodcy. 
- Bri, zostawmy 'taaakich słodkich' samych. - zaśmiał się Jackob pchając Bri na parkiet. 
Gdy tylko zniknęli z pola widzenia odeszła od Jason'a siadając na taborecie. - Wiesz, Austin chyba lubi Beth. 
- Wiem. - szatyn wzruszył ramionami jakby to nie było nic ciekawego. 
- Jak to? 
- Austin to mój przyjaciel, mówił mi to wieki temu. - usiadł obok mnie.
- Na prawdę? - zdziwiłam się, to rewelacyjnie. - Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Może dlatego, że wieki temu nie rozmawialiśmy ze sobą praktycznie w ogóle? - odpowiedział jakby pytaniem na pytanie. 

Mimo to i tak cieszyłam się na samą myśl jak Beth będzie szczęśliwa gdy się o tym dowie. 
- Wracam za chwilę. - rzucił Jason wstając i udając się na zewnątrz budynku.
Siedziałam całkiem sama przy barze i bawiłam się palemką przy moim drinku.
- O Emma, jesteś sama? - ktoś chwycił mnie od tyłu w tali.
- Chwilowo. - mruknęłam odwracając się. Moje oczy sie rozszerzyły gdy zobaczyłam przed sobą najbardziej nieskazitelny uśmiech na świecie. Troi. Chłopak usiadł obok mnie obejmując mnie jedną ręką.
- Co tam mała? - muszę przyznać, że poczułam od niego nie małą dawkę alkoholu, ale to Troi, on tak na mnie wpływał, że nie mogłam sie oprzeć.
- Huh, w porządku. - drgnęłam ramionami. 
- Jason cię zostawił? Samą? Bez opieki? - wodził ręką po moim udzie i muskał ustami skórę na mojej szyi. 
- Tssa. - wymruczałam uśmiechając się mimowolnie. 
Czułam jak jego ciepłe wargi powoli kierują się wzdłuż mojej szczęki  aż w pewnym momencie napotkały moje usta, które delikatnie musnął. Nim jednak zdążył posunąć się do czegokolwiek więcej ktoś mocno odepchnął go ode mnie sprawiając, że upadł na ziemię. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Jason'a poczerwieniałego ze złości. Podbiegłam do niego i oplotłam ręce wokół jego ramienia. - Jasy, nic nie się stało, uspokój się.
- Jak mam się kurwa uspokoić? - warknął wyrywając mi się. - Jakim prawem miałeś czelność dotknąć moją Emi?! - dał nacisk na "moją" co muszę przyznać sprawiło, że poczułam przyjemne ciepło w sercu, ale gdy tylko zobaczyłem, że Jason kopnął Troi'a od razu to uczycie zgasło. A gdzie zasada "Nie dobija leżącego"? Już nikt jej nie stosuje?
- Jason, przestań! - odciągnęłam go.
Chłopak z całej siły chwycił mnie za ramię i wyciągnął na zewnątrz.
- Co ty do cholery robisz? - krzyczał na cały regulator.

- Nic. Mi też się chyba od życia coś należy, prawda? - to nie było fair wobec mnie jeśli Jason robił co mu sie żywnie podoba, a ja miałam siedzieć jak głupia i na to patrzeć. 
- Ale ty wszystko zepsujesz! Nasz plan, już ci nie zależy? - to był pierwszy raz kiedy widziałam Jason'a w takim stanie, na prawdę. Widząc jego drżące ciało poczułem sie winna, w końcu to moja wina, tak? Chociaż.. nie, to nie moja wina, ale JA jestem nauczona brania odpowiedzialności na siebie. Głupota.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzała w jego oczy, które powoli zaczęły nabierać tego samego karmelowego koloru co zwykle. 
- Uspokój się, okej? 
Jason delikatnie dotknął moich dłoni po czym ściągnął je ze swojej twarzy. - Jadę do domu.
- Pożegnam się tylko z dziewczynami i jadę z tobą. - uśmiechnęłam się słabo. 

- Sam jadę do domu. - to, że ode mnie odszedł byłoby za słabym określeniem, on po prostu przede mną uciekł. Genialnie, trafił mi się chłopak strzelający fochy. To się dobraliśmy, nie ma co.
- Jason! Jason zaczekaj! - goniłam go, ale niestety na marne. - Ugh, to idź! 

Gdyby to jednak mogło się tak łatwo skończyć. Jason samowolnie zawrócił się i szedł krok w krok ze mną gdyby nigdy nic. 
- Możesz jechać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Uspokój się. - wymruczał nade mną. 

- Prosiłam cie o to samo chyba setki razy i co? I nic!
Jason zatrzymał mnie i odwrócił przodem do siebie przez co moja klatka piersiowa przylegała do jego. Szatyn nachylił się nade najbardziej jak to było możliwe, a gdy jego usta niemalże dotykały moich odsunął się kawałek. 

- Uspokój się, Jady stoi przy bramie. - wyszeptał, a przy mówieniu tego krótkiego zdanie jego wargi dotykały mojej skóry. Wyjrzałam przez jego lewe ramię i rzeczywiście, była tam. Powiedziałabym, że wyglądała niczym lalka Barbie, ale nie chciałabym urazić żadnej z nich.
- Gdyby nie fakt, że ona tu jest pojechałbyś? - przygryzłam wargę.
Jason popatrzył na mnie z zastanowieniem wypisanym na twarzy. - Nie zadawaj głupich pytać, tylko chodź. - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swojego samochody stojącego na podjeździe.
- Cześć Jady. - pomachałam jej ze sztucznym uśmiechem na twarzy przechodząc obok. Ta larwa jedynie wywróciła na mnie oczami nie zaprzestając obściskiwania się z gościem, którego imienia nawet pewne nie znała.
Jason zaśmiała się pod nosem. - Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię takie wredne dziewczyny jak ty.
- To czuję, że się zaprzyjaźnimy. - szturchnęłam go łokciem w brzuch.
_____________________________________________________
Hejo ;* Już jestem! dla jednych "już" dla innych pewnie "dopiero". Jednak dla mnie to już :)
Wiem, wiem.. końcówka nie wyszła :/ Nie dopracowałam jej.. Jednak mam nadzieję, że przymróżycie na to oko xx
Ps. Nastąpiły niewielkie zmiany wśród bohaterów :)

niedziela, 6 października 2013

Chapter 4.

Pick a part, you dream it up
A dark vixen, a Lolita
Oh boy, tell me your fantasy
Tonight's the night I'm dressin" up for you..
~ Katy Perry ~





Późnym wieczorem dotarłam do domu. To są właśnie plusy tego, że rodziców miesiącami nie ma w domu. Pewnie dostałabym ochrzan, za wracanie bez uprzedzenia o.. o dokładnie 2:20. Co robiłam? Wszystko, bo będąc z Brianą i Beth zawsze robimy wszystko. Tak to już bywa z przyjaciółmi.
Usiadłam na krawędzi łóżka i wzięłam na kolana laptopa. Pierwsze co mi się wyświetliło to informacja, że rodzice dzwonili cztery razy. Brawo ja! Nie zwracając na to absolutnie żadnej uwagi zaczęłam przeglądać swój profil na Twitterze. Nagle wyświetliło mi się zdjęcie mamy. Kto by pomyślał, że ta kobieta nie śpi o tak późnej godzinie. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Czemu nie śpisz? - zaczęła zbulwersowana. Miłe powitanie, co nie?
- Obudziłam się i nie mogłam zasnąć. - przewróciłam oczami kłamiąc.
- A wcześniej? Dzwoniłam do ciebie i to nie raz! - krzyczałam na mnie jak na dziecko, którym, uwierzcie, że nie jestem.
- Tak, tak. - machałam ręką. - Nie słyszałam.
Mama popatrzyła na mnie wzrokiem, który wypalał dziurę w mojej duszy. Zawsze, powtarzam, zawsze tak robiła gdy sprawdzała czy nie kłamię.
- Okey! - klasnęła wesoło w dłonie. - Z kim wybierasz się na imprezę do Briany?
- Jak to 'z kim'? Sama. To chyba normalne, nie? - wzruszyłam ramionami. Sama nie do końca wiem czemu, ale pierwsza osoba o jakiej pomyślałam to Jason. Dostał zaproszenie na imprezę i zakładam, że z nikim się nie wybiera.
- Jaki Jason? - zaśmiała się mama. O cholera! Myślę na głos? Nie, nie, nie. To jest właśnie jeden z tych momentów kiedy mam ochotę sie rozłączyć i nie tłumaczyć, ale cóż.. to moja matka. A co mówił Jason? Jeśli uwierzą najbliżsi, uwierzy każdy. Wolno mi okłamać kobietę, która dała mi życie? Hah, już nie raz to przecież zrobiłam.
- Wiesz.. - przełknęłam ślinę. - Ja chyba chodzę z Jason'em. Chyba na pewno.
Mama popatrzyła na mnie przez momencik. Tak, znów sprawdzała czy mówię serio czy ją okłamuję.
- Aww! - zabrzmiała tak niesamowicie słodko. - Moja mała dziewczynka dorasta. - zrozumiecie, powiedziała to jak do pięciolatki.
Przewróciłam jedynie oczami i spojrzałam w ślepy punkt na ścianie.
- Zabezpieczasz się? - te słowa uderzyły we mnie jak w dzwon.
- Co? Mamo! - zmarszczyłam brwi.
- Skarbie, masz osiemnaście lat i wolałabym żebyś nie zachodziła teraz w ciążę. - brzmiała wyjątkowo poważnie mówiąc o rzeczach, przy których miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. - Nie popełniaj tego samego błędu co ja. - huh, to był właśnie jeden z najdelikatniejszych sposobów w jaki moja mama mówiła:  To, że jesteś jest przypadkiem.  
- Spokojnie, jestem dziewicą, ok? - westchnęłam znudzona jej gadaniem.
- Rozumiem, na razie uprawiacie seks oralny. Jednak jeśli będziesz potrzebowała to w łazience na dole w szafce za lusterkiem jest paczka prezerwatyw. - zaśmiała się.
Bum! Właśnie wybuchłam. Tak to z nią jest. Milion razy jest coś powtarzam, a ona i tak milion razy podważy moje zdanie. Odpowiedziawszy jej jedynie swoim słynnym "Pff.." zamknęłam laptopa i odłożyłam na szafkę nocną.

*****
Już od rana dzień nie zapowiadał się na najlepszy. Zimno, ponuro i na dodatek deszcz. Nienawidzę deszczu. Ze względu na wilgoć, moje włosy wyglądają jak mop. Ale w końcu miałam okazję by założyć mój nowy, pomarańczowy sweterek, bo przecież każda okazja jest dobra by pokazać się w czymś nowym.
Zeszła przeciągając się do kuchni gdzie zrobiłam sobie śniadanie, i w końcu zamierzałam je zjeść. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a.
Od Jason xx: Bądź gotowa za 10 minut. Jestem w drodze.. 

W drodze w sensie, że po mnie? Jedzie po mnie? Po co, przecież ja do szkoły nie idę dłużej niż 5 minut. No, ale skoro musi.
Włożyłam na stopy czarne trampki z ćwiekami, ubrałam skórzaną kurtkę i wyszłam przed dom. Zdążyłam zrobić zaledwie parę kroków w przód by ujrzeć nadjeżdżający samochód Jason'a. Zapamiętać: Dla Jason'a 10 minut i 4 minuty to jedno i to samo. Podeszłam do drzwi od strony pasażera, które moment wcześniej chłopak otworzył dając mi tym samym znak, żebym weszła do środka.
- Cześć. - rzuciłam zapinając pas.
- Cześć Em. - uśmiechnął się i spojrzał w lusterko wyjeżdżając z mojego podwórka.
- Ugh, ile razy mam ci powtarzać jak bardzo denerwuje mnie ta ksywka? - spojrzałam na niego robiąc nadąsaną minę.
Jason bez sensownie przewrócił na mnie oczami po czym ponownie skupił wzrok na drodze.
- Będę ci mówił Em, bo mi się tak podoba. - wybełkotał gdy samochód stanął na czerwonym świetle. - Poza tym zauważ, że ludzie w związkach zazwyczaj mówią do siebie słodkimi ksywkami.
- Może i tak, ale nasz huh.. "związek" to nie prawdziwy związek. - może to i dziwne, ale ja na serio nienawidzę być nazywana "Em", bo to nie przydomek, to przekleństwo.
- Tak, ale nie uważasz, że to zabawne? Cała szkoła widzi między nami miłość, której nie ma i nie będzie. - roześmiał się dodając gazu. W jakiś sposób miał rację. Ludzi jest strasznie łatwo wkręcić, stanowczo za łatwo. Większość z nich jest tak głupia, że wierzą we wszystko. Właściwie to wszyscy są tak samo głupi jeśli uwierzyli w 'Jasemme' przecież to chore.
- To więc od dziś będziesz moim Jasy. - zachichotałam. - Czyż to nie urocze? - ułożyłam usta w dzióbek trzepocząc rzęsami.
- W taki razie ty będziesz Emi. Odpowiada ci? - spojrzał na mnie unosząc brwi.
- Jasne! - klasnęłam podekscytowana w dłonie.
Nagle zorientowałam się, że jesteśmy już na placu szkoły. Całym mokrym placu szkoły. Wszędzie stała woda, koszmar dla moich butów. Wysiadłam z samochodu i nie czekając na Jason'a pobiegłam do budynku by schować się przed deszczem. Korytarze były całkiem puste, żadnej żywej duszy. Rozumiem, że się spóźniłam, pierwszy raz w historii? Odwróciłam się by zobaczyć Jasona odgarniającego swoje mokre włosy.
- Co tu tak pusto? - rozejrzał się dookoła.
- Zgaduję, że lekcje już się zaczęły. - wymamrotałam odchodząc w stronę swojej szafki. Odwróciłam się na moment by zobaczyć Jason'a idącego najprawdopodobniej do sali matematyczne. Ja mam właśnie fizykę, znając panią uczącą tego przedmiotu będę miała nie małą karę za spóźnienie.
- O, panienka Morgan zaszczyciła nas swoją obecnością. - usłyszałam zachrypnięty głos nauczycielki od razu po wejściu do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie. - nie patrząc na jej skrzywiony wyraz twarzy udałam się do jedynego pustego miejsca w klasie. Wszystko było by dobrze, ale nic nie było dobrze. Jedyne wolne miejsce było obok tej suki Jady. Co ja takiego zrobiłam, że Bóg mnie tak karze?
Usiadłam odsuwając się na sam róg ławki, nie chcę się od niej zarazić jakąś wścieklizną. Blondynka rzuciłam mi jedynie kpiące spojrzenie i przeniosła wzrok na tablicę. Wiecie co jeszcze mnie zastanawia? Tak, jej ubiór, jak zawsze. Na zewnątrz wiatr szaleje, można zamarznąć, a ona tradycyjnie w spódniczce ledwo zakrywającej jej tyłek i pięknie wyeksponowane piersi. Ja szczerze nic nie mam do jej wyglądu. Jest bardzo ładną niebieskooką dziewczyną. Gdyby tylko zmieniła w sobie kilka, no dobrze, sporo szczegółów mogłabym ją nawet polubić. Nie.. Nie mogłabym.

*****
Z trudem przetoczyłam się przez te wszystkie lekcje. Każda z nich zadawała się być dokładnie na ten sam temat, który znałam już na pamięć. Czułam się dziwnie przygnębiona. Czemu 'dziwnie'? A to dlatego, że nie miałam powodów do bycia w jakikolwiek sposób przygnębioną. To ta pogoda mnie tak przymuliła.
Zakładając kaptur kurki na głowę wyszłam z budynku szkoły. Rozejrzałam się dookoła, ale jedyne co było mi dane zobaczyć to woda. Była dosłownie wszędzie. Ludzie chodząc topili się po kostki w kałużach. Zeszłam powoli po schodach i skacząc między plamami wody udałam się do furtki.

~ Jason POV ~
Stałem oparty o mokre drzwi mojego samochodu i wyszukiwałem wszędzie Emmy. Pomyślałem, że wypada odwieźć ją do domu w taka pogodę. Niespodziewanie podeszła do mnie Jady z przemoczonymi włosami okryta jedynie karmelowym szalem.
- Jason, mógłbyś mi pomóc? - wymamrotała swoim muszę przyjemnym dla uszu głosem.
Westchnąłem przewracając na nią oczami. - W czym?
- Moich rodziców nie ma w domu, a ja zapomniałam wziąć kluczy. Pomyślałam, że może mogłabym zatrzymać się u ciebie. - mówiąc zbliżała się do mnie, a gdy była już niebezpiecznie blisko oparła dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Przykro mi Jady, ale mam plany. - chwyciłem za jej nadgarstki, jednak ona chwyciłam mocno moją koszulkę i nie chciała się puścić. Co za podła żmija.
Niespodziewanie przyciągnęła mnie za koszulkę niżej i złączyła nasze usta w niechlujnym pocałunku. Z lekko opóźnioną reakcją odepchnąłem ją od siebie co sprawiło, że dziewczyna zachwiała się na swoich niewiarygodnie wysokich butach. Gdy tylko sie otrząsnąłem zobaczyłem u swojego boku Emmę z szeroko otwartymi oczami i lekko niechylonymi ustami. Ta dziewczyna porusza się jak ninja, raz jest, raz jej nie ma. Przeniosłem wzrok na Jady, która miała swój chytry uśmieszek na twarzy. Wyglądała na niezmiernie z siebie dumną. To całe zdarzenie odebrało mi mowę.  Choćbym chciał coś powiedzieć to nie mogłem. Nagle przed oczami rzuciły mi się kasztanowe loczki Emmy zmierzającej ku Jady.
- Jason jest mój, tknij go jeszcze raz, a nie żyjesz suko! - krzyknęła jej prosto w twarz po czym pchnęła sprawiając, że blondynka upadła tyłem prosto w błotnistą kałuże. Nie było osoby, która nie wybuchłaby w takim momencie śmiechem. Wiecie co, zatkało mnie. Emma to dziewczyna o bardzo nie pozornym wyglądzie. Zawsze taka grzeczna, dobra uczennica, panienka z dobrego domu. Gdyby ktoś mi to opowiadał na pewno bym go wyśmiał, ale kiedy widzę to na własne oczy to już zupełnie co innego.
Szatynka odwróciła się na pięcie twarzą do mnie i zrobiła kilka stanowczych kroków w moją stronę.
- Zostawiłam w twoim samochodzie błyszczy. - spojrzała na mnie tymi swoimi niebiańsko błękitnymi oczami.
- Mogę ciebie i ten twój błyszczyk odwieźć do domu. - puściłem jej oczko.
Emma zaśmiała się zasłaniając usta dłonią. - Jestem dużą dziewczynką i z pewnością sobie poradzę sama.
- A może jednak? - otworzyłem drzwi od strony pasażera i gestem ręki zaprosiłem ją do środka.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod uniesionych brwi i wzdychając weszła do samochodu zerkając jedynie ostatni raz na szlochającą Jady całą utaplaną w błocie uciekającą z widoku. Wcale jej się nie dziwię, ja też bym uciekł.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem opuszczając tę zasraną szkołę. Tak, właśnie mamy piątek. To co kocham najbardziej.
- Mama kazała ci przekazać, że pieniądze za opiekę nad Jazzy przesłała na twoje konto. - przerwałem nieco niezręczną ciszę.
- Podziękuj jej ode mnie.- westchnęła.
- Czyli teraz już nie będziesz do nas zaglądać? - nie interesowało mnie to, ale zapytać warto.
- Możliwe, że będę. Bardzo polubiłam Jazzy i chcę nadal się nią zajmować. - uśmiechnęła się do mnie po czym znów zapanowała cisza. Czy tylko ja tego nad życie nienawidzę?
- Hey! - krzyknąłem na co Emma cała podskoczyła.
- Tak? - uniosła jedną brew do góry.
- Bo ja ten..pomyślałem, że może.. masz z kim iść na imprezę urodzinową do Briany? - to była krępująca sytuacja od tak zaprosić taką dziewczynę jak Emma na zabawę.
- Raczej nie. - zaczęła nerwowo bawić się swoimi paznokciami.
- Co ty na to, żebyśmy poszli razem? - szatynka przeniosła wzrok znad swoich dłoni na mnie, a w jej oczach mogłem dostrzec tańczące iskierki szczęścia.
__________________________________________
No i oto kolejny rozdział :)
Już pod koniec zupełnie nie wiedziałam co napisać, wiec wymyśliłam, żeby Jason zaprosił Emme na zabawę. Może być? Mam nadzieję, że się podoba. xx