sobota, 15 lutego 2014

Chapter 9.

N-A-S-T-Y you're nasty
But baby I don't mind 
I love the way you're talking nasty,
You know you just my type..
~ Pixie Lott ~



~ Jason POV ~
Teraz powinienem wyznać jeden mały, tyci sekrecik. Emma Morgan. Tak, ta dziewczyna jest niesamowita. Zawróciła mi w głowie już wieki temu, ale tak samo wieki temu już z niej zrezygnowałem. Dlaczego? Może dlatego, że w naszej szkole obowiązuje zasada mówiąca, że trzeba być na "kimś" by móc się zbliżyć do szkolnej królowej. Jeśli mam być szczery, to każdorazowo, gdy tylko przechodziłem obok niej, a jej pięknie lśniące oczy spojrzały w moim kierunku dostawałem szału, ona sama w sobie zawsze doprowadzała mnie do szału. "Zawsze", ale nie teraz. Teraz mam ją tylko i wyłącznie za przyjaciółkę, dobrą przyjaciółkę.
I tę właśnie oto przyjaciółkę mam w swoich ramionach. Obejmuję jej drobne ciałko, a ona śpi. Jak mała dziewczynka. Delikatny uśmiech maluje się na jej twarzy, przez co wyglądała wyjątkowo uroczo.
Przeniosłem wzrok na zegarek, który wskazywał godzinę 8:54. Z jednej strony pasowałoby się ruszyć, a z drugiej, to mógłbym tak leżeć z nią do końca życia. Dziwne? Nie wydaje mi się.
Emma leżało odwrócona do mnie plecami, spokojnie oddychała, a jej klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Moja dłoń swobodnie spoczywałam na jej odkrytej talii gdyż, jej luźna koszulka uniosła się do góry. Tak, tak, sama się uniosła. Wtedy do głowy wpadł mi może nieco głupi pomysł, ale jestem facetem, ok? Mam dużo głupich pomysłów. Wychyliłem się lekko nad nią upewniając się, że śpi, w trakcie gdy dłonią sunąłem w górę jej ciała. Opuszkami palców gładziłem jej delikatną skórę na brzuchu wciąż sunąć wyżej. Otwartą dłonią dotknąłem jej lekko odstającego żebra. To było niesamowite jakie miała idealne ciało, figura godna modelki. Wystarczyło, że przesunąłem rękę odrobinę wyżej i od razu poczułem materiał jej stanika. Mimowolnie cwaniacki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Teraz pewnie pomyślicie, że jestem jakiś dziwny, ale co jest takiego dziwnego w tym co robię? W sumie nie robię niczego złego. Nie mogąc się powstrzymać położyłem delikatnie dłoń na jej piersi nie odwracając wzroku od jej twarzy.
- Jay.. - cicho westchnęłam ciemnowłosa. To nie było czymś normalnym, bo wystarczyło jedno westchnięcie by mnie podniecić, a zarazem zmrozić krew w żyłach. Już sobie wyobrażam co by się stało gdyby się obudziła. Uznałaby mnie za zboczeńca, który zwyczajnie obmacuje ją podczas snu. W ułamku sekundy wyjąłem rękę spod jej koszuli poprawiając ją. Brunetka chwilę wierciła się w miejscu po czym rozchyliła powieki i rozejrzałam się spokojnie po pokoju.
- Siem Em. - zachichotałem rozluźniając się.
- Słucham? - uniosłam brew. - Nigdy więcej tak nie mów, to straszne. - zaśmiała się cicho wyciągając.
Wywróciłem oczami. - Nie wiem jak ty, ale ja już się wyspałem.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy wybierając ubrania na dziś, po czym poszedłem do łazienki.

~ Emma POV ~
Gdy tylko Jason zniknął za drzwiami łazienki rozłożyłam się wygodnie na całej powierzchni jego niezwykle wygodnego łóżka. Ciekawe czy nie zechciałby się wymienić. Ja z przyjemnością oddam mu swoje. 
Leżałam tak dłuższą chwilę, gdy nagle przypomniałam sobie o czymś ważnym. 
- Jazzy. - mruknęłam sama do siebie i podniosłam się szybko, po czym udałam się do pokoju Jazzy, który znajdował się zaraz obok pokoju Jasona. Ku mojemu zdziwieniu dziewczynki w nim nie było. 
Zeszłam na dół i rozejrzałam się dookoła. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy przez oparcie kanapy spostrzegłam małą blond główkę. Podeszłam po cichu do dziewczynki po czym zakryłam jej oczy dłońmi. Jazzy zapiszczała cichutko zabierając moje ręce.
- Emma! - zachichotała. - Już się wyspałaś? 
Zmarszczyłam brwi okrążają kanapę. Klęknęłam tuż przed dziewczynka opierając dłonie na jej kolankach.
- Skąd wiesz, że tu spałam? - uniosłam brew. 

- Chciałam obudzić Jasona, ale jak zobaczyłam, że śpi z tobą, to nie chciałam wam przeszkadzać. - wyszczerzyła się blondyneczka. To taki dziwny moment kiedy zaczynam się zastanawiać co może jej chodzić po głowie, ale przecież takie dziecko nie zdradzi mi swoich myśli.
Uśmiechnęłam się do niej po czym wstałam i udała się do kuchni.
- Głodna? - zawołałam. 

- Już jadłam. - odkrzyknęła Jaz. 
- Jak to? - spojrzałam w jej stronę. - Sama zrobiłaś sobie śniadanie?
Śniadanie nie. - pokręciła przecząco głową. - Kiedy nie mam mamy Jason mów, że mogę jeść co chcę. Zjadałam chrupki. - wzruszyła ramionami. 
Wywróciłam oczami. - Muszę sobie chyba z nim poważnie porozmawiać. - wróciłam do kuchni rozglądając się za czymś do jedzenia. 
Zajrzałam do lodówki i od razu pomyślałam o jajecznicy. Szybko wzięłam się za krojenie boczku i podsmażaniu go. Następnie wbiłam na patelnię parę jajek i po krótkiej chwili śniadanie było gotowe. Podzieliłam to na trzy porcje, które postawiłam na stole i zawołałam Jazzy. Dziewczynka przybiegła do stołu i od razu zaczęłam jeść z apetytem. Spojrzałam w stronę kuchennych drzwi czekając na Jasona, który najwidoczniej potrzebował specjalnego zaproszenia. Westchnęłam cicho i postanowiłam, że po niego pójdę. Kiedy tylko minęłam próg moje ciało odbiło się od czegoś większego przez co zostałam odepchnięta do tyłu, a w przodzie usłyszałam tylko ciche syknięcie. 
- Emma, cholera, jak chodzisz?! - warknął Jason trzymając się za nos.
- Boże, Jay strasznie przepraszam. - zakryłam usta dłonią widzą czerwoną ciesz wyciekającą je jego nosa. 

To już nie moja wina, że moja głowa znajduje się akurat na wysokości jego twarzy. 
- Chodź. - chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam do kuchni. Od razu namoczyłam ręcznik zimną wodą. Podała go chłopakowi, a on przyłożył szybko ręcznik do krwawiącego miejsca. Jego oczy wrogo na mnie patrzyły.
- Nie patrz tak na mnie. - mruknęłam. - Nie zrobiłam tego celowo. 

- Gdybyś patrzyła jak chodzisz byłoby inaczej. - syknął. 
- Ale to był przypadek. - jemu naprawdę trzeba było tłumaczyć jak dziecku. 
- Nic się nie dzieje przypadkiem. - mruknął. 
Nie odzywając się już założyłam ręce na piersi i oparłam się tyłem o blat patrząc na niego. 
Jason spojrzała na Jazzy, która przyglądała się tej sytuacji zza stołu.
- Zrobiłaś śniadanie? - zwrócił się do mnie.
- Tak, bo ty przecież nakarmiłbyś Jaz słodkościami. - wywróciłam oczami po czym wyminęłam go i usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść nie zwracając już uwagi na szatyna.
Gdy wszyscy skończyli jeść, nie uwierzycie, ale nawet pan McCann skusił się na normalny posiłek, sprzątnęłam ze stołu. Wyszłam z kuchni i podeszłam do ławy stojącej na środku salonu. Jazzy wiedziała przy niej na niedużym plastikowym krzesełku, a Jason na podłodze. Oboje w pełnym skupieniu siedzieli nad jakąś układanką. Uśmiechnęłam się widząc tak spokojną twarz Jasona. Nie owijając w bawełnę powiem, że to naprawdę przystojny chłopak. Tylko czasami zachowuje się jak małe dziecko, nie da się ukryć. Szatyn uniósł wzrok i jego oczy napotkały moje.
- Siadaj. - kiwną na mnie głową.
Podeszłam obok niego i spojrzałam na porozsypywane puzzle. Wzięłam jednego w rękę i dołożyłam do układanki dzięki czemu uformowała się pełna postać.
- Jason, mówiłam, że to będzie ten ciemnoto! - szturchnęłam go Jaz. - Więcej cię nie posłucham.
- Twój braciszek może i ma 19 lat, ale rozwój jego mózgu zatrzymał się w wieku 19 miesięcy. - zaśmiałam się.
- Pani mądra się znalazła. - prychnął rozbawiony chłopak.
Wywróciłam oczami po czym spojrzałam na zegarek stojący na kominku.
- Na mnie chyba już czas. - wstałam z podłogi.
- Poczekaj, odprowadzę cię. - mruknął cicho Jason i już chciał się podnieść, ale dotknęłam jego głowy nie pozwalając mu na to.
- Spokojnie, trafię do drzwi, a ty zajmuj się Jaz. - uśmiechnęłam się. - Widzimy się jutro w szkole, tylko nie zapomnij. 

________________________________________________________
Na samym wstępnie chcę przeprosić za tak długą nieobecność. Ostatnio czas strasznie szybko płynie. 
Nie mam zbyt dużo do powiedzenia o tym rozdziale, miał być trochę inny, ale chyba mi nie wyszło :/
PS. Chciałabym serdecznie zaprosić na blogi http://trust-only-urself.blogspot.com/  i http://iamnobodyinmymind.blogspot.com/ są naprawdę godne przeczytanie, polecam :)
Do następnego, Angie xX