poniedziałek, 23 grudnia 2013

Chapter 7.

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!


I wanna dance till my body ache
A litte bit longer 
Turn ya on
Make ya radiate 
A little bit stronger.. 




Wsunęłam na stopy swoje buty na koturnach i przejrzałam się po raz ostatni w lusterku. Wziąłem w dłoń swoją czarną kopertówkę i opuściłam swój domu. Momentalnie moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz spowodowany niską temperaturą na zewnątrz. Nie uwierzycie, ale mamy już grudzień. Na moje szczęście w Phoenix śnieg czy temperatura poniżej zera to rzadkość. Nienawidzę zimna. 
Zapięłam ostatni guzik swojego szarego płaszcza idąc powoli tłoczna już ulicą do szkoły. Dziwi mnie fakt, że ci wszyscy ludzie już o godzinie 7:30 są na nogach. Ja na ich miejscu pewnie jeszcze bym wylegiwała się w cieplutkim łóżku gdyby nie ta przeklęta szkoła. Jedyne plusy szkoły to takie dnie jak dziś, a mianowicie wigilia klasowa. To jest dzień, w który lubisz nawet swoich odwiecznych wrogów, a przynajmniej ja tak mam. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pisku opon za moimi plecami. Odskoczyłam na bok i odwróciłam się szybko by zobaczyć tuż za sobą czarny samochód, z którego wyszedł Jason ubrany w granatowy płaszcz, a na czubek głowy wciągniętą miał czerwoną czapkę, która muszę przyznać dodawała mu uroku. 
- Wydawało mi się, że ty do szkoły jeździsz zupełnie inną drogą. - rzuciłam zanim jeszcze zdążył do mnie podejść. 
- Tak, ale wiem, że ty zawsze chodzisz tędy. - uśmiechnął się.
- I co w związku z tym? - odwzajemniłam uśmiech przygryzając wargę.
- Pomyślałam, że może nóżki księżniczkę bolą i podrzucę cię do szkoły. - skinął głową w stronę samochodu, w kierunki którego zaczął wolno dreptać.
- To dobrze pomyślałeś. - zachichotałam i ruszyłam za nim.
Usiadłam wygodnie w skórzanym fotelu i oparłam głowę na zagłówku.
Od tej nocy, która spędziłam u Jason'a bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie, nie tak jak myślisz. Kiedyś mijaliśmy się na korytarzu bez słowa, podczas rzadkich i wyjątkowo krótkich rozmów nie nawiązywaliśmy kontaktu wzrokowego, byliśmy sobie obcy. Teraz jest zupełnie inaczej. Wychodzimy razem do baru na piwo, pogadać, czasami nawet do siebie dzwonimy na małe pogaduchy. Coraz mniej zaczyna przeszkadzać mi to, że nieustanie w szkole "muszę" trzymać go za rękę, bo jego dłonie są tak delikatne i ciepłe, że same sie proszą o to by je dotknąć. Nie przeszkadzają mi także pocałunki, które jeszcze nie dawno nazywałam wyłącznie "wymianą śliny". Chyba dopiero teraz dojrzałam.
- Hey! - usłyszałam ogłuszający krzyk obok siebie.
Otrząsnęłam się i dopiero wtedy zorientowałam, że samochód jest już zaparkowany pod szkołą, a Jason stoi tuż przy otwartych drzwiach od mojej strony i wyciąga do mnie rękę.
- Przepraszam. - zaśmiałam się i chwyciłam jego rękę.
- O czym tak myślałaś? - spytał szatyn gdy szliśmy do szkoły.
- Um.. o Jazzy. - uśmiechnęłam się. - Polubiłam ją i zastanawiam się, czy mimo wszystko nadal mogłabym się nią opiekować podczas nieobecności twojej mamy.
- Mam wrażenie, że mama będzie zachwycona tą informacją. - chłopak otworzył duże, szklane drzwi prowadzące do wnętrza szkoły.
- Nie ukrywam, że ja też się cieszę. - po chwili dodał z szarmanckim uśmiechem na twarzy.
- Tak? - uniosłam brwi. - To w takim razie ja też, jak wszyscy to wszyscy.
*****
- Życzę wam wszystkim radosnych świąt spędzonych w gronie rodziny, bo to jest najważniejsze. - uśmiechała się radośnie pani Miller do swoich uczniów. - Nie wiem czy osobą w waszym wieku życzyć bogatego Mikołaja. - zaśmiała się. Nie wiem czy wiecie, ale ja osobiście kocham tę kobietę. Niska pani z siwymi włosami, okulary założone na czubek nosa i z wiecznym uśmiechem na twarzy i gorącym sercem, jak tu można jej nie kochać?
Zachichotałam cicho po czym sięgnęłam po opłatek leżący na stole i odwróciłam się z nim w stronę Jason'a.
- Chyba żartujesz. - spojrzał na mnie szatyn odsuwając się trochę.
- Nie. - w przeciwieństwie do całej reszty ja lubiłam ten moment gdy kazano nam się podzielić opłatkiem. Rzadko mam okazję spędzić święta z obojgiem rodziców, więc staram się, by chociaż ta na pozór nudna i żałosna klasowa wigilia była ciepła i rodzinna.
Jason wywrócił oczami i także sięgnął po biały jak śnieg opłatek po czym przysunął się z nim do mnie.
- Emma, ja nigdy nie wiem co komu życzyć, ale wiem, że tobie chciałbym życzyć wszystkiego, wszystkiego co najlepsze. - uśmiechnął się.
Ja zawsze wiedziałam co do kogo powiedzieć, a tym razem jak na złość mój dar układania życzeń zgasł. - Jay, wiedz, że ja dla ciebie chce dokładnie tego samego, bo jesteś na prawdę kimś wyjątkowym i stworzonym do rzeczy wielkich. - westchnęłam cicho, po czym wyciągnęłam rękę i ułamałam niewielki kawałek opłatka, który w ręce trzymał Jason. Chłopak powtórzył po mnie tę sama czynność łamiąc mój opłatek. Przysunęłam się do chłopaka i delikatnie musnęłam ustami jego policzek i objęłam go w pasie. Tę tak miłą chwilę przerwało czyjeś ciche, ale znaczące chrząknięcie. Podniosłam wzrok i za plecami chłopaka zobaczyłam uśmiechające się Briane i Beth.
- Przepraszam na chwilę. - puściłam Jason'a po czym wyminęłam go i podbiegłam do moich przyjaciółek przytulając je obie mocno.
- Wesołych świąt kochana! - pisnęłam Bri całując mój policzek kilka razy.
- Wesołych dziewczynki. - zaśmiałam się.
Naszą tradycją było, że nie składamy sobie długich i nudnych życzeń, mówimy jedno proste życzenie dla drugiej osoby, wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że się się tak właśnie stanie.
- Emma, życzę ci, żebyś w tym roku spędziła najbardziej rodzinne święta jakie tylko są możliwe. - uśmiechnęła się ciepło Beth.
- A ja, żeby w twoim życiu wszystko było już na zawsze tak idealnie jak jest w tym momencie. - dodała Briana.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się. - Chciałabym Beth, żebyś w te święta w końcu mogła spełnić swoje marzenie i oddać komuś wyjątkowemu pocałunek pod jemiołą. - zachichotałam. - A ty Bri, żebyś znalazła w końcu tą swoją upragnioną gitarę pod choinką.
Obie dziewczyny uśmiechnęły się do mnie po czym ponownie uściskałyśmy się wspólnie w jeden gorący uścisk.
*****
- Mama! - wbiegłam do domu rzucając się mojej rodzicielce na szyję.
- Emma, skarbie. - kobieta pocałowała moje czoło.
Obawialiście się kiedyś, że waszych rodziców nie będzie w tak ważnym dniu roku jak Boże Narodzenie? Ja mam takie obawy każdego roku, cóż, takie życie.
- Kochanie.. - mama wyszeptała mi do ucha wyglądając przez moje ramię. Odwróciłam się przodem do miejsca, w które patrzyła i zobaczyłam Jason'a opartego o futrynę drzwi od kuchni.
Podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę. - Mamo, to właśnie jest Jason. - uśmiechnęłam się.
- Jason McCann. - szatyn wyciągnął rękę do mojej mamy. Kobieta chwyciła ją i potrząsnęła.
- Violetta Morgan, mama Emmy. - uśmiechnęła się. - Jesteś chłopakiem mojej córki, tak?
Jason skinął nieśmiało głową, a ja posłałam mu jedynie słaby uśmiech.
- Córeczko,tata nie wróci na święta. - nagle sprawy przybrały zupełnie inny obrót. Ugh, znowu go nie będzie. Dokładnie tak samo jak rok temu i dwa lata temu, trzy lata temu był, mamy nie było. Fajnie, nie?
Spuściłam głowę i spojrzałam w podłogę.
- Jason, może miałbyś ochotę spędzić z nami święta? - usłyszałam cichy głosik moje mamy.
- Mamo! Myślisz, że on nie ma własnej rodziny? Jay ma z kim spędzić święta. - warknęłam na nią.
- Możesz przecież przyjść z całą swoją rodziną. - uśmiechnęła się mówiąc do Jason'a. Cofam te wszystkie dobre rzeczy, które o niej mówiłam, jest strasznie nachalną matką.

~ Jason POV ~
Propozycja pani Morgan mnie szczerze zaskoczyła, w ten pozytywny sposób.
- Ja z mamą i siostrą zawsze święta spędzaliśmy we troje, więc sądzę, że będzie jej bardzo miło. - przytaknąłem na zaproszenie.
- To fantastycznie! - klasnęła w dłonie uradowana kobieta, a po chwili oddaliła się od nas znikając za drzwiami.
- Po jaką cholerę się zgadzałeś?! - warknęłam Emma.
- To źle? - spytałem zmieszany jej zachowaniem.
- Uh.. nie. - wyszeptała. - Ale masz być grzeczny, bo moja mama wszystko wyolbrzymia. Nie chcę, żeby rozpowiadała całej rodzinie jaka to z nas jest wyjątkowa para. - zaśmiała się.
- Przyrzekam. - położyłem rękę na serce i uśmiechnąłem się.
To takie dziwne uczucie. Emma, niegdyś dziewczyna, którą postrzegałem jako małą, naiwną sukę, która odgrywa królową szkoły, a teraz? Teraz jest dziewczyną, o której myślę wieczorami, i z którą spędzę święta. Głupota..
______________________________________________________
Cześć skarbeczki!
Jak widzicie to taki baaardzo świąteczny rozdział :) I ja z okazji tych wyjątkowych świąt życzę Wam dużo radości, miłości i ciepła w gronie rodziny i znajomych. Spełnienie wszystkich marzeń, znalezienia wymarzonego prezentu pod choiną, osiągnięcia w życiu celu i wszystkiego czego tylko zapragniecie, bo wierzę w to, że każdy z Was jest na tyle silny, że może osiągnąć wszystko.
Spotkamy się już w nowym roku 2014 :) Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę, że on będzie sto razy lepszy od tego. Kocham Was <3